Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lawendowa witryna w Piotrowicach. Lidia Banasik połączyła pasję z pracą

Marcin Jaszak
Początkowo kwitnące na fioletowo krzewy miały być jedynie ozdobą domu, dziś jest to sposób na życie. Lidia Banasik połączyła pasję z pracą i stworzyła rodzinną enklawę w stylu prowansalskim.

Kojący zapach, bielone drewno kontrastujące z żywym fioletem kwiatów, słoneczna weranda, stary drewniany stół, a wokół wszelkiego rodzaju ozdoby z lawendą w roli głównej. Królująca tu roślina w połączeniu z zaszczepioną w dzieciństwie pasją sprawiły, że tuż obok Lublina, w Piotrowicach, powstała rodzinna enklawa w stylu prowansalskim. Oprócz lawendy schronienie znalazły tu dwa koty oraz kilka znalezionych w okolicy psów. Wszystko to razem tworzy "Lawendową witrynę".

Na polu obok domu w Piotrowicach mogłyby dziś rosnąć łany pszenicy albo sad owocowy. Lidia Banasik postanowiła jednak, że połączy swoje zainteresowania z pracą. Dzięki temu od siedmiu lat, wspólnie z mężem, zajmuje się uprawą lawendy, którą wykorzystuje później na wszelkie sposoby.

- Można powiedzieć, że wszystko zaczęło się jeszcze w moim dzieciństwie, bo właśnie wtedy miałam z lawendą pierwszy raz do czynienia. Nasza niania była za pan brat z naturą, lubiła wszystko to, co żyje i znała całą masę wspaniałych historii. Włóczyła nas z siostrą, gdzie się dało, od lasu do parku, od parku na pole, z pola nad rzekę i tak w kółko. Przy okazji opowiadała nam o wszystkich roślinach. Zaszczepiła nas takim bakcylem natury. - Pamiętaj dziecko, kiedy będziesz miała własny dom, posadź przy nim lawendę - powtarzała mi często, a przy tym wyliczała, jakie ma właściwości i opowiadała, jak kiedyś wykorzystywano tę roślinę - tłumaczy Lidia Banasik.

A właściwości lawenda posiada całą masę. Uspokaja, łagodzi bóle głowy, migrenę i bezsenność, zmniejsza kołatanie serca, pomaga przy depresji. Dezynfekuje, udrażnia drogi oddechowe, poprawia krążenie, zmniejsza bóle mięśniowo-stawowe, a napar z jej kwiatów likwiduje problemy trawienne. Jak wszyscy wiedzą, jest doskonałą bronią w walce z molami. Niewielu jednak zdaje sobie sprawę, że lawenda sprawdza się również w kuchni i jest ciekawym dodatkiem do dań rybnych, baraniny i dziczyzny, sałatek, a nawet do ciast i deserów.

- Nie zapominajmy też o jej właściwościach kosmetycznych. Olejków z lawendy używa się do relaksujących kąpieli, masaży, aromatyzowania mydeł i balsamów. Wyciąg z lawendy wspaniale regeneruje zniszczoną skórę i ma właściwości antyseptyczne. Poza tym jest to bardzo wdzięczna roślina, która wspaniale upiększa nasze otoczenie - dodaje Banasik.

Jak wygląda uprawa lawendy w Piotrowicach?

- Pierwsze sadzonki kupiliśmy zupełnie przypadkowo, gdzieś podczas jednej z podróży. Zasadziliśmy je przed domem, tworząc ozdobne rondko. Od tego się właśnie zaczęło. Zasadziłam, obserwowałam, dbałam o nie i szukałam informacji. Okazało się, że pozornie łatwa uprawa wcale nie jest taka prosta, bo choć wszystko robiliśmy książkowo, to jednak najważniejsze jest tu doświadczenie. Powoli zaczęliśmy rozmnażać nasze pierwsze rośliny przez ukorzenianie gałązek i kłączy, czyli wegetatywnie. Później chcieliśmy uprawiać inne odmiany i kupiliśmy pierwsze nasiona, choć sprzedający je człowiek twierdził, że na pewno nic z tych nasion nie wyrośnie. Okazało się, że wystarczy trochę wiedzy, dzięki której w naszym ogrodzie pojawiły się malutkie roślinki - tłumaczy pani Lidia.
W ten sposób uprawa w Piotrowicach powoli się rozrastała. Dziś jest to około tysiąca roślin czterech odmian lawendy.

- Do tego matecznik przed domem i rozmnażalnik. Mimo że mamy już kilka odmian, to zawsze będę powtarzała, że do tej pory nie udało mi się zdobyć bardziej wartościowych sadzonek niż te, które kupiliśmy jako pierwsze. Przez siedem lat wspaniale się rozrosły, pięknie kwitną, żadna nie "wypadła", a przede wszystkim opierają się wszelkim chorobom i mrozom - podkreśla właścicielka "Lawendowej witryny".

Do czego wykorzystywana jest lawenda w Piotrowicach?

- Od zawsze poszukiwałam jakiegoś miejsca w życiu. Skończyłam studia na Akademii Rolniczej, ale wciąż próbowałam czegoś innego. Chodziłam na warsztaty rękodzieła artystycznego, kursy zdobienia i renowacji przedmiotów i tym podobne. Dziś połączyłam to wszystko i do rękodzieła dodaję lawendę. Tworzę bukiety, poduszki i wszelkie rzeczy, które upiększają nasze otoczenie.

Aby jednak cała działalność miała sens, musi przynosić dochody, więc uprawa lawendy i tworzenie rękodzieła to dopiero początek. Później trzeba znaleźć odbiorcę, a do tego pogodzić wszystkie te zajęcia. Uprawę, tworzenie oraz sprzedaż. W ten sposób cała rodzina żyje wokół "Lawendowej witryny".

- Gdzieś musimy to wystawiać i sprzedawać, więc podczas sezonu naszym drugim domem jest Kazimierz Dolny. Wyjeżdżamy całą rodziną na weekendy oraz wszelkie imprezy, kiermasze i targi tematyczne. Można powiedzieć, że żniwa na polu i wystawowe mamy w czerwcu, kiedy odbywa się Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych. Wtedy ścinamy prawie wszystkie kwiaty i sprzedajemy je w żywych bukietach. Później już zasuszone wykorzystujemy w różnego rodzaju rękodziełach. Ostatnio też bardzo modne stały się śluby w stylu prowansalskim. Mieliśmy nawet przyjemność ozdabiać taki ślub naszą lawendą - tłumaczy Lidia Banasik.

Wyprawy do Kazimierza stały się dla rodziny Banasików swego rodzaju tradycją.

- Bierzemy naszych dwóch chłopców i jedziemy. Po tylu latach czujemy się tam jak w domu. Mamy grono znajomych, przyjaciół, a nasi synowie doskonale odnajdują się w tamtym klimacie. Poznają wciąż nowe osoby, czasem sprzedają ze mną lawendę, ale najczęściej mąż zabiera ich na wszelkie wyprawy po okolicy. Rowery, statek po Wiśle czy zwiedzanie. Dzięki temu, że chłopcy z nami jeżdżą, widzą, ile wysiłku trzeba włożyć w taką pracę, więc w jakiś sposób uczą się szacunku dla samej pracy i pieniędzy.

Rękodzieło i jego sprzedaż to niejedyna działalność w "Lawendowej witrynie". Uprawiane tu krzewy ozdabiają przydomowe ogródki w okolicach Lublina.

- Sprzedajemy również sadzonki. Choć to może wydać się śmieszne, jest dla mnie wręcz emocjonalnym przeżyciem. Wyhodowane i wychuchane przez nas rośliny "idą" gdzieś do ludzi, którzy nie zawsze dbają o nie jak należy. Zawsze tłumaczę, wyjaśniam, daję ulotki ze sposobem uprawy, jednak nieraz zdarza się, że ktoś zadzwoni i prosi o pomoc czy poradę, co dalej robić, bo sadzonki marnieją. Wtedy jest mi naprawdę smutno, bo tyle czasu i serca poświęciłam na ich wyhodowanie. Czasami po prostu jedziemy i pomagamy, żeby uratować sprzedane roślinki. W ten właśnie, może nietypowy, sposób żyjemy, ale jesteśmy dzięki temu szczęśliwi - opowiada Lidia Banasik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski