Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cugowski w "Zemście nietoperza" (ZDJĘCIA)

Andrzej Z. Kowalczyk
Kilkuminutowa owacja na stojąco zakończyła w piątek spektakl "Zemsty nietoperza" w Teatrze Muzycznym. I takie podziękowanie za przedstawienie było jak najbardziej zasadne.

Ów piątkowy (a także sobotni i niedzielny) spektakl miał charakter szczególny. Po raz pierwszy w historii wystawiania w Lublinie "Zemsty nietoperza" - a jest to już czwarta realizacja tej operetki Johanna Straussa - nawiązano do praktykowanego na całym świecie zwyczaju zapraszania na bal u księcia Orlowsky’ego specjalnego gościa, którym w owych trzech spektaklach był Krzysztof Cugowski.

Występ tego znakomitego artysty wydatnie wzmógł zainteresowanie spektaklem; widownia wypełniona była do ostatniego miejsca, łącznie z lożami i "dostawkami". Zaś ciekawość widzów podsycała jeszcze otaczająca ów występ aura pewnej tajemnicy - Cugowski do końca nie chciał zdradzić, co zaśpiewa w swoim operetkowym debiucie. Nic zatem dziwnego, że w trakcie pierwszego antraktu mnożyły się spekulacje na ten temat, a w drugim akcie napięcie rosło z minuty na minutę. A artysta zaskoczył publiczność. Wbrew oczekiwaniom i przypuszczeniom nie wykonał żadnego z wielkich hitów Budki Suflera. Zaśpiewał nieśmiertelny standard "Georgia on My Mind". I to jak zaśpiewał! Słyszałem ten utwór w wielu różnych wykonaniach i mogę z przekonaniem powiedzieć, że to piątkowe należało do najbardziej oryginalnych i najlepszych. Tu warto dodać, że oprócz orkiestry wokaliście towarzyszył przy fortepianie Piotr Chilimoniuk (czyli Piotr Selim z Federacji), co sprawiło, iż na balu było dwóch gości specjalnych. Zaś sam Krzysztof Cugowski nie ograniczył się do śpiewania, lecz miał także zadanie aktorskie w dialogowej scence z księciem Orlowskym (świetna Katarzyna Sałacińska), z którego wywiązał się bardzo dobrze.

Cały zresztą piątkowy spektakl oceniam wysoko. Znakomita była Renata Drozd w roli Rozalindy, najlepszej, jaką widziałem od lat. Od strony aktorskiej warto było smakować każde jej słowo i gest, zaś popisowego czardasza w II akcie zaśpiewała przejmująco i porywająco zarazem. Bardzo dobre wrażenie zrobili również Joanna Makowska (Adela), Grzegorz Szostak (Frank) oraz Tomasz Janczak (Eisenstein). I oczywiście Andrzej Gałła, który zdobył publiczność brawurową rolą pijanego Froscha i… przywołaniem, w formie króciutkich cytatów, trzech przebojów Budki Suflera.

Dobry początek został zatem zrobiony. Teraz wypada czekać na kolejnych gości w "Zemście nietoperza". Dyrektor Krzysztof Kutarski nie wyklucza takiej możliwości, więc może się doczekamy.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski