Ponad 30 osób zatruło się na koloniach nad jeziorem Białka

- Nie mamy pojęcia, co się stało. Inspektorzy sanepidu szukają źródła zatrucia. Sprawdzają naszą kuchnię, ale też wodę w jeziorze i z gminnego wodociągu - mówi Zdzisław Tarnowski, dyrektor ośrodka Red-Lion. - W ubiegłym tygodniu nasz ośrodek przeszedł pozytywnie wszystkie kontrole, pod względem sanitarno-epidemiologicznym wszystko było w porządku - zapewnia. I dodaje, że taka sytuacja zdarza się w jego placówce po raz pierwszy.

Pierwsze karetki wezwano do ośrodka rano - kilkanaście osób skarżyło się na biegunki i wymioty. - Kilkoro dzieci sam zawiozłem do szpitala. Ich życiu nic nie zagraża - relacjonuje Zdzisław Tarnowski.

- Na razie przyjęliśmy 32 dotyczące zatrucia, Z wymiotami i biegunkami walczą głównie dzieci. Pobraliśmy próbki jedzenia i wody do badań. Wyniki poznamy w piątek. Wtedy też będziemy wiedzieli, co było źródłem zatrucia - mówi Ewa Kuśmierz z Powiatowej Stacji sanitarno-Epidemiologicznej w Parczewie.

Kolonie zorganizowało Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Archidiecezji Lubelskiej. - Grupa liczy w sumie 120 osób. Nad jeziorem odpoczywają dzieci z ubogich rodzin m.in. z Lublina, Łukowa, Parczewa, Ryk. Część "wczasowiczów", po konsultacji lekarskiej, wróciła już do ośrodka - poinformowała Anna Dudek-Janiszewska, wicekurator oświaty. - Kolonie trwają do 21-go lipca. Ze względów bezpieczeństwa posiłki dla dzieci nie będą przygotowywane w ośrodku Red-Lion. Dyrekcja zdecydowała się na usługi cateringowe - wyjaśnia.

Nasze serwisy:
Serwis gospodarczy - Wybierz Lublin
Serwis turystyczny - Perły i Perełki Lubelszczyzny
Serwis dla fanów spottingu i lotnictwa - Samoloty nad Lubelszczyzną
Miasto widziane z samolotu - Lublin z lotu ptaka
Nasze filmy - Puls Polski