Istotnie, trudno o lepszą zachętę. Cunningham to wszak jedna z legend i ikon tańca współczesnego. Postać z rzędu takich gigantów jak Martha Graham, Pina Bausch czy Paul Taylor. Artysta, który nie tylko otwierał nowe kierunki i wytyczał nowe drogi w tańcu współczesnym, ale wywarł trudny do przecenienia wpływ także na inne sztuki performatywne i wizualne. Znać go zatem nie tylko wypada, lecz wręcz trzeba. Mogło wszakże pojawić się jedno maleńkie ziarenko niepewności. Merce Cunningham zmarł w roku 2009, a doświadczenie poucza, że kontynuowanie dzieła mistrza po jego odejściu nie zawsze się udaje. By nie szukać daleko - po śmierci Tadeusza Kantora nie powiodły się próby reanimowania jego teatru; pojawiły się jedynie ersatze, niewarte większej uwagi.
W tym przypadku na szczęście wszelkie ewentualne obawy czy niepokoje okazały się płonne. Współpracownikom i uczniom Cunninghama udało się nie tylko podtrzymać legendę mistrza, ale - co jest rzeczą niepomiernie trudniejszą - sprawić, że legenda owa ożyła; tak, jakby Merce Cunningham wciąż żył i tworzył. Jak to było możliwe? Sukces zasadza się na podejściu do dzieła mistrza. Choreografie Cunninghama nie są traktowane jako szacowne muzealne zabytki, do których należy podchodzić z pietyzmem i pod żadnym pozorem nie dotykać. Na ich podstawie tworzone są nowe realizacje, specjalnie na konkretne prezentacje. Lubelski event przygotował Daniel Squire, wieloletni tancerz Merce Cunningham Dance Company, a złożyły się nań fragmenty przedstawień z repertuaru zespołu, poczynając od tych z lat 50. ubiegłego wieku po najnowsze, z początków bieżącego stulecia. Jednak patrząc na tę realizację trudno było uwierzyć, że taka właśnie była jej geneza. Nawet przez chwilę nie miało się poczucia, że oglądamy jakąś "składankę". Spektakl był gruntownie przemyślany, pięknie skomponowany i spójny od pierwszej do ostatniej sekundy. A piątka wykonawców, byłych członków MCDC, pokazała kunszt zgoła nieziemski. Zobaczyliśmy taniec w postaci najczystszej. Taki, który nie potrzebuje manifestów, odautorskich komentarzy czy werbalnych uzasadnień. A stworzona na zasadzie pełnej autonomii wobec choreografii muzyka, wykonywana na żywo przez Johna Kinga i Krzysztofa Knittla, idealnie dopełniała gamę wrażeń. Mieliśmy do czynienia z nadzwyczaj rzadkim przykładem spektaklu zrealizowanego nie DO, lecz Z muzyką. Co zresztą jest także "wynalazkiem" Cunninghama, realizowanym głównie z Johnem Cagem. O wczorajszym przedstawieniu można by pisać jeszcze długo, mnożąc przymiotniki stosowane w stopniu najwyższym. To jednak wciąż nie dałoby pełnego jego obrazu. Spektakl ów bowiem wymyka się opisom. Należało po prostu zobaczyć go i przeżyć. A ci, którzy tego doświadczyli - z pewnością zapamiętają go na długo.
W Międzynarodowych Spotkaniach Teatrów Tańca uczestniczę od pierwszej odsłony i przez ten czas stworzyłem sobie prywatną listę spektakli wybitnych i ważnych. Czwartkowy "Lublin Event" tancerzy Merce’a Cunninghama znajduje się u samego jej szczytu.
PROGRAM NA DZIŚ
Piątek - 9 listopada
Godz. 18.00 - Teatr Stary: Maguy Marin (Francja) - "May B" (film, 60 min.)
Godz. 20.00 - Warsztaty Kultury: Company Wejna (Francja) - "Tymczasowo" (60 min.)
Godz. 22.00 - Warsztaty Kultury: spotkanie z Sylvie Pabiot
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?