Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Turyści w Lublinie. - To był dobry sezon - podsumowują hotelarze

Sławomir Skomra
Niewątpliwie magnesem turystycznym Lublina są festiwale. Sezon rozpoczął się mocnym uderzeniem, czyli czerwcową Nocą Kultury
Niewątpliwie magnesem turystycznym Lublina są festiwale. Sezon rozpoczął się mocnym uderzeniem, czyli czerwcową Nocą Kultury Piotr Jaruga
- To był bardzo udany sezon. Znacznie lepszy niż ubiegłoroczny - zacierają ręce lubelscy hotelarze. Turystów do Lublina przyciągnęły m.in. głośne festiwale. Czy mamy szansę wejść do pierwszej ligi miast turystycznych?

Powiedzmy to szczerze. Lublinowi daleko jest do czołówki gwiazd polskiej turystyki, jak Kraków czy Gdańsk. One od zawsze przyciągały tłumy turystów, a jeszcze bardzo pomogły im w tym mistrzostwa Euro 2012. Zagraniczni kibice, którzy przyjechali chociażby do Gdańska za swoimi reprezentacjami piłkarskimi, o stolicy Pomorza dawno powiedzieli swoim znajomym w rodzinnych miejscowościach. Efekt? W zeszłym roku Gdańsk odwiedziło 5 milionów turystów, a całe Pomorze około 8 mln osób.

Na tym tle Lublin wypada blado. Według GUS, w 2014 roku nasze miasto odwiedziły dokładnie 210 892 osoby. Danych za ten rok wprawdzie jeszcze nie ma, ale statystycy zdążyli już podsumować pierwszy kwartał 2015 roku. Przyniósł on 55 071 turystów. Można zatem sądzić, że wynik z 2014 r. zostanie pobity.

Festiwale - strzał w dziesiątkę
Niewątpliwie magnesem turystycznym Lublina są festiwale (ich urodzaj trwa od wiosny do jesieni). Sezon rozpoczął się mocnym uderzeniem, czyli czerwcową Nocą Kultury. To jedyne takie wydarzenie w Polsce, podczas którego całe miasto - a zwłaszcza Śródmieście - jest areną przeróżnych działań kulturalnych. W tym roku w Noc Kultury z trudem dawało się przecisnąć deptakiem i nic dziwnego, bo o ile w 2014 r. impreza przyciągnęła 70 tysięcy osób, to podczas tegorocznej edycji było ich już 100 tysięcy. Minione miesiące w Lublinie tętniły energią przyciągającą publiczność. Można tego było doświadczyć, stojąc wśród tłumów towarzyszących Jarmarkowi Jagiellońskiemu, Carnavalowi Sztukmistrzów czy patrząc na roześmianych młodych ludzi, którzy jak szaleni obsypywali się kolorowym proszkiem w czasie Festiwalu Kolorów w Lublinie.

Tysiące osób chętnych na jarmark i do teatru
Ale spójrzmy na twarde dane. Są one optymistyczne. Jarmark Jagielloński, którego nieodłącznym symbolem jest wielka kura wędrująca po ulicach, przyciągnął aż 170 tys. uczestników. Kolejna duma Lublina, czyli Carnaval Sztukmistrzów, miała 120-tysięczną widownię. Z kolei festiwal muzyczny Inne Brzmienia odwiedziło 45 tys. osób.
Wzrost publiczności zanotowały także mniejsze pod względem liczby widzów imprezy. Konfrontacje Teatralne w 2014 r. przyciągnęły 4 tys. widzów, a w tym roku było ich już 5 tysięcy.
Wielokulturowy Lublin (4,5 tys. uczestników w 2014 r.) miał w tym roku 5 tys. widzów. Kody - impreza trzeba przyznać niszowa - zanotowały wynik 4 tys. widzów, czyli o tysiąc więcej niż przed rokiem.
- Naszą główną zaletą jest to, że organizatorom festiwali dajemy praktycznie wolną rękę. Dzięki temu swobodnie rodzą się nowe pomysły i co roku do imprez dokładane są nowe moduły - mówi Krzysztof Komorski, zastępca prezydenta Lublina odpowiedzialny za turystykę i kulturę. - Na przykład podczas tegorocznego Carnavalu nowością był objazdowy cyrk dzielnicowy. Dzięki niemu festiwal był obecny nie tylko w ścisłym cetrum miasta, ale i na obrzeżach. To jest pomysł, który chcemy rozwijać - zapowiada Krzysztof Komorski.

Pieniądze i kultura: wcale nie taka dziwna para
Fachowcy co jakiś czas przypominają, że każda złotówka wydana na kulturę, zwraca się pośrednio przynajmniej trzykrotnie w różnego rodzaju podatkach. - Kultura jest z zasady deficytowa i nie ma się temu co dziwić, bo to nie jest fabryka śrubek. Kultura ma uwrażliwiać, pobudzać do myślenia, być zaczynkiem do dyskusji - podkreśla Komorski i dodaje: - Jednak, jak ktoś chce kulturę przełożyć na pieniądze, to jak przeznaczamy np. 10 tys. zł na jakieś wydarzenie, to tylko 30 proc. z tego to koszty artystyczne. Reszta to koszty obsługi technicznej, cateringu, wynajmu pomieszczeń... To pieniądze, które zostają w lubelskich firmach.

Widać wyraźnie, jak festiwale napędzają lokalny rynek, np. hotelarski i gastronomiczny. Jeśli ktoś uczestniczył w Nocy Kultury, to musiał widzieć pękające w szwach kawiarniane ogródki.
- To był dobry sezon. Lepszy niż ubiegłoroczny - ocenia Sylwia Zielonka z hotelu Vanilla przy deptaku. - Lato jest stricte turystyczne. Mniej jest klientów biznesowych, a więcej właśnie turystów. Wielu z nich szuka noclegu w centrum miasta i to jest nasza zaleta - opowiada.

Co prawda w tym sezonie Vanilla miała mniej turystów zza wschodniej granicy, ale więcej ze Skandynawii. - Nocowało u nas dużo Norwegów i Szwedów. Moim zdaniem, to wynik połączeń do tych krajów z Portu Lotniczego Lublin - mówi Zielonka. - Właściwie każdy weekend przyniósł 100-procentowe obłożenie, a przed letnimi imprezami klienci musieli rezerwować nocleg nawet dwa miesiące wczęśniej - dodaje.

Podobne spostrzeżenia ma Karol Jemioł prowadzący hostel Lolek przy ul. Bernardyńskiej. - Sezon był niezły - przyznaje i dodaje, że w Lolku na czas dużych imprez zatrzymywali się głównie Polacy. - Ale mieliśmy też wielu gości z zagranicy. Na przykład Australijczyków, którzy podróżowali po Polsce śladami kultury żydowskiej. Ostatnimi laty tego rodzaju turyści coraz chętniej przyjeżdżają do Lublina - mówi Karol Jemioł. - Klientów mamy nawet teraz, nocują u nas wystawcy prezentujący się na Europejskim Festiwalu Smaku. Zainteresowanie miejscami jest bardzo duże - dodaje.

Na sezon festiwalowy nałożył się jeszcze sezon ślubny, który także przekłada się na zarobek dla hoteli. Zagraniczni goście weselni chętnie zatrzymują się w lubelskich hotelach na dłużej, a nie tylko na jedną noc. Uważają, że skoro już są w Polsce, to chcą ją pozwiedzać. - Mieliśmy dużo gości z Anglii. Część z nich przyjechała tu właśne na wesela - mówi Sylwia Zielonka z Vanilli.

Kilka rzeczy do poprawki
Przez całe wakacje "Kurier Lubelski" przepytywał turystów spotkanych w Lublinie o wrażenia. Wiekszość opinii była pozytywna. Na przykład: - Po Lublinie można chodzić w nieskończoność. Bardzo spodobała nam się baszta i most prowadzący do Zamku - mówiły nam Julia Kasprzyk i jej córka Nina z Wrocławia. Ale zdarzały się też głosy krytyczne. I bez ich uwzględnienia serc turystów nie podbijemy. - W Rzeszowie jest czyściej - mówili turyści, albo: - W porównaniach wypadacie nie najlepiej. Wciąż trzeba dużo zrobić. Brakuje nam zieleni w centrum - narzekały Bernarda Kraszewska i Zofia Ziernik z Tarnobrzega.
- Wszystkie takie opinie bierzemy pod uwagę - zapewnia Komorski. - Jeśli chodzi o zieleń, to miejski architekt zajmuje się jej koncepcją w centrum - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski