Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hamletiada

Kazimierz Pawełek
Panowało powszechne przekonanie, że listopadowy kongres Polskiego Stronnictwa Ludowego będzie bezbarwnym, schematycznym widowiskiem, w którym zasłużeni, acz nieco już wysłużeni, aktorzy zagrają, jak dotychczas, główne role. Dominować miały dobrze ustawione i wyszkolone głosy pierwszego solisty Waldemara Pawlaka i nieodłącznego, zgranego z nim chóru rewelersów, pardon, klaskowersów. Życie płata jednak figle i niespodziewanie kongres stał się politycznym szlagierem.

Faktycznie, to nie sam kongres był superhitem, a wybory, w wyniku których funkcję naczelnego dyrygenta stracił małomówny i ponury Waldemar Pawlak, a jego miejsce za pulpitem szefa ludowej kapeli zajął wygadany i tryskający humorem Janusz Piechociński, na którego nikt raczej nie stawiał w zakładach. Zakładów raczej nie czyniono. W środowisku warszawskich rolników z ul. Wiejskiej nie miały bowiem znaczenia zakłady, a układy, które układano w noc poprzedzającą głosowanie, chociaż nie tylko.

Po ogłoszeniu wyników na sali obrad widać było zaskoczenie, a nawet konsternację. Najbardziej zaskoczony, a nawet przerażony, był sam zwycięzca Janusz Piechociński. Robił wrażenie aktora, który po latach błąkania się na drugim i trzecim planie, nagle i niespodziewanie otrzymał od losu rolę pierwszoplanową i… przeraził się, czy ją udźwignie. W pierwszym geście zaproponował przegranemu Waldemarowi Pawlakowi pozostanie w rządzie, co można było uznać za gest niezwykle szlachetny. Pawlak jednak odmówił. I wtedy wyszło na jaw, że nowy prezes ludowej partii jakby bał się odpowiedzialności, która spadnie na niego z racji udziału w koalicyjnym z PO rządzie jako wicepremiera i ministra gospodarki w jednej osobie.

I wtedy zaczął się dość komiczny spektakl, w którym Janusz Piechociński wcielił się w rolę szekspirowskiego Hamleta, a kreacja w jego wykonaniu stała się przebojem jesieni. Twórcze rozwinięcie postaci dało politykom i dziennikarzom z mediów elektronicznych możliwość podziwiania maestrii politycznego aktora oraz snucia domysłów - co dalej, a innym znakomitą i jednocześnie ucieszną zabawę.

Wejść, czy też nie wejść? - zastanawiał się niespodziewany zwycięzca. - A jeśli muszę wejść, to niechaj zatwierdzą to władze partyjne - co też wkrótce się stało. A gdy już Piechociński otrzymał partyjne błogosławieństwo od swoich kolegów, zaczął zachowywać się niczym cnotliwa panienka, która chciałaby, ale się boi, a jeśli już musi spróbować, to tylko troszeczkę. Czyli, jeśli już muszę wejść do rządu (chociaż nie chcę, ale muszę, jak filozofował przed laty znany klasyk), to najlepiej tylko w charakterze wicepremiera bez teki. Natomiast Ministerstwo Gospodarki niech weźmie na swoje barki ktoś inny.

Hamletiada trwała w najlepsze, gdy padła propozycja, aby na barki Krzysztofa Hetmana, aktualnego marszałka lubelskiego, złożyć ciężar gospodarki. Ten zachował się godnie i przezornie jednocześnie, odmawiając przyjęcia funkcji. Jeden z jego partyjnych kolegów tak to skomentował: - Krzysiek ma dobrze poukładane pod sufitem i w taki kanał nie da się wpuścić…

Mnie także ucieszyła ta odmowa, bowiem szkoda byłoby stracić dobrego gospodarza regionu. Hetmanie, prowadź dalej!

Znakomicie rozwijającą się hamletiadę przerwał zdecydowanie sam premier, oznajmiając, że jak ktoś chce mieć stanowisko i godności, to musi ponosić także odpowiedzialność. I stało się jak powiedział…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski