W wywiadach jak ognia należy unikać nalepiania na swoją twórczość konkretnych etykietek, milczeć jak grób o inspiracjach, lawirować między nazwami gatunków. A nuż coś przyczepi się do wykonawcy jak rzep do psiego ogona?
Właściwie to do Koteluk już się przyczepiło. Co drugi komentarz pod jej piosenkami w serwisie YouTube brzmi: "ojej, myślałam, że to Kasia Nosowska śpiewa", do liderki Hey bywa też porównywana w recenzjach. Trudno. Jak sama Mela mówiła w wywiadzie dla T-Mobile Music: "Mam świadomość, że to pewien mechanizm socjologiczny - gdy pojawia się na scenie ktoś nowy, trzeba go jakoś sklasyfikować".
Co do ułatwiania sprawy odbiorcom i krytykom w pozostałych aspektach: muzycznych wpływów i nazwy reprezentowanego stylu, Mela też ma małe wpadki. Uprawiany gatunek artystka nazwała "dream-popem", jednocześnie przyznając, że wymyśliła to z konieczności i większego znaczenia nie ma co tu szukać. A i w kwestii ulubionych artystów wypsnęło jej się raz, gdy w rozmowie z dziennikarzem Przystanku Kultura przyznała, że lubi formację Cocteau Twins i całą wytwórnię 4AD.
Co drugi komentarz pod jej piosenkami w serwisie YouTube brzmi: "ojej, myślałam, że to Kasia Nosowska śpiewa"
Cóż, wychodzi jednak na to, że Koteluk złamała zasady współczesnego PR dla artystów. Pal to licho - jeśli wydaje się tak udane piosenki, jak te ze "Spadochronu", można łamać wszelkie zawodowe zasady. I tak wszystko ujdzie na sucho.
Mela Koteluk, Graffiti, al. Pisudskiego 13, niedziela, godz. 20.00, bilety 30-40 zł
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?