Wczoraj w Kazimierzu Dolnym odbyła się konferencja naukowa poświęcona kryzysowi śmieciowemu. Specjaliści mają znaleźć sposoby wyjścia z dramatycznej sytuacji. Tymczasem wszyscy dookoła biją na alarm i radzą sobie z przybywającymi ilościami śmieci w różny sposób. - Póki co prasujemy je i składujemy. Nie mamy żadnych odbiorców, nawet na makulaturę - załamuje ręce Andrzej Roguski, prezes MPWiK w Chełmie. - To, co się dzieje, dotyczy całego kraju i tak naprawdę podważa sens segregacji odpadów - uważa szef chełmskiej firmy.
Podobnie jest w Puławach. - Sprzedawanie odpadów nigdy nie było biznesem dochodowym - twierdzi Andrzej Ryl, dyrektor Zakładu Usług Komunalnych w Puławach. - Póki co wszystko składujemy. Oprócz folii, bo na nią w ogóle nie ma zbytu.
Nieco lepiej jest w Świdniku. Chociaż Krzysztof Falenta, prezes działającej tam firmy Remondis, przyznaje, że ze zbytem surowców wtórnych jest ciężko. - Mamy swoich odbiorców, ale biorą je od nas albo za darmo, albo trzeba im zapłacić - mówi.
Remondis decyduje się nawet na to drugie rozwiązanie. A to dlatego, bo swoje odpady kieruje na wysypisko śmieci w Rokitnie. Polityka jego zarządcy jest taka, że każda firma, która składuje śmieci, musi wykazać, że ma odzysk 7 procent surowców wtórnych ze wszystkich zbieranych przez siebie odpadów. - Jako firma działamy też w zrzeszeniu, dlatego część frakcji suchej możemy oddawać do naszego ekopunktu. Ale nie wszystkie -zaznacza dyr. Falenta.
W najlepszej sytuacji znajduje się Lublin. - Swoje śmieci spalamy w cementowni w Chełmie - mówi Wojciech Lutek, prezes Kom-Eko. - To, co dzieje się w tej chwili, to już nie kwestia cen, ale zapaść. Tak naprawdę ze wszystkich surowców wtórnych sprzedaje się tylko szkło.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?