Podobnie pracuje profesor Andrzej Węcławski. W zasadzie ten sam cel - stworzyć alfabet znaków, który będzie przemawiał na dowolnej szerokości geograficznej.
Techniki artysty, z pogranicza grafiki i malarstwa, oscylują w pobliżu śladów zostawianych na ścianach jaskiń przez ludzi pierwotnych. Moment przejścia śladu w znak, to moment syntezy, który interesuje Węcławskiego najbardziej. Próbę ujęcia "wszystkiego" podjął w cyklu "Yadtotut" . To słowo zaczerpnął od André Malraux, który w jednym z tekstów wspominał pomysł grupy francuskich artystów, aby stworzyć nieistniejące plemię Yadtotut, z własnym językiem, kulturą i sztuką.
- Najbardziej fascynuje mnie sztuka prymitywna, to jaka była zanim przykryły ją kolejne warstwy kultury - wyznaje artysta. - Z pewnością nie była to "sztuka dla sztuki", ale pełniła określone funkcje, np. komunikacji z bóstwem.
Grafiki Andrzeja Węcławskiego nieustannie krążą pomiędzy uwikłaniem w język a uwikłaniem w estetykę. Mogą się wydawać bezznaczeniowe, atrakcyjne tylko ze względu na kształt i fakturę, ale mogą też układać się w trudne do rozszyfrowania sylabusy. Figury pojawiają się odwrócone, czasem częściowo przykryte, zakodowane i starannie wkomponowane w tło, że nie stanowią już samych znaków, ale znaki-przedmioty. Ich niejednoznaczność jest celowa, bo artysta nie poszukuje konkretnych symboli. - "Alfabet znaków" to zbitka wymyślona na wszystko to, co mnie zawsze interesowało. Ale moje znaki nie mają nic wspólnego z literami. To pewien skrót komunikacyjny. Na podstawie formy pierwotnej buduję opowieść, która może się odnosić do współczesności - mówi artysta.
Alfabet znaków, Andrzej Węcławski, Muzeum Lubelskie, wernisaż dziś, godz. 18
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?