Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na waleta bez bileta. Przejechał stopem z Tomaszowa Lubelskiego do Kambodży

Gabriela Bogaczyk
Konrad Malinowski opowiada o podróży autostopem do Kambodży.

Celem Twojej podróży było spróbować smażonej tarantuli, czym byłeś częstowany po drodze?
Dosłownie wszystkim. W Rosji wódką, piwem, pierogami, a nawet marihuaną. W Chinach natomiast byłem zabierany na czterodaniowe obiady. Pozostali kierowcy w Azji Południowo-Wschodniej zawsze dawali mi butelkę lodowatej wody. Nawet ci biedniejsi i, co ciekawe, to właśnie oni chcieli mi również ofiarować pieniądze, których odmawiałem.

No to jak smakuje tarantula?
Jak skórka z kurczaka, z tym że oprócz ociekającego tłuszczu, ma trochę mięsa. Jest bardzo chrupiąca i słodka w smaku, ale wydaje mi się, że to jest kwestia przypraw. Musiałbym spróbować na surowo, żeby mieć stuprocentową pewność. Zjadłem sześć takich pająków na śniadanie i wcale się nie najadłem. Wioska, w której byłem, jest typową kambodżańską wsią, jakie znajdują się przy drogach krajowych. Oprócz tego, że w powietrzu unosi się woń sprzedawanych ryb, w centrum znajduje się kilka garkuchni i małe targowisko, na którym lokalsi oferują na swoich talerzach sterty smażonych pająków.

Co szczególnie mocno utkwiło Ci w pamięci?
Nocleg w buddyjskiej świątyni w południowym Laosie, który następnego dnia zakończył się śniadaniem składającym się z tego, co mnisi zebrali podczas porannego, tradycyjnego obchodu. Były malutkie banany, ciasteczka, trochę ryżu i mleko sojowe.

Gdzie byłeś najcieplej przyjęty?
Prawdziwą gościnnością rozwaliła mnie na łopatki Rosja. Czułem się tam jak w drugim domu, a ostatniego dnia pobytu miałem niemal świeczki w oczach. Pewien Rosjanin powiedział mi takie słowa „Ruski człowiek z natury jest zakryty, ale kiedy Ty go odkryjesz, przychyli Ci nieba”.

Zdarzały się propozycje matrymonialne?
Żonę proponował mi właściciel hostelu we wschodniej Kambodży. Okazało się, że była jego siostrą. W Chinach natomiast, w autobusie, który zatrzymałem na autostradzie, poznałem 28-letnią trenerkę rozwoju osobistego, która po kilkunastu minutach naszej znajomości, powiedziała wprost: „Potrzebuję męża. Obcokrajowca. Może wyjdziesz za mnie?” Ten wieczór, podobnie jak i noc, spędziłem w domu jej rodziny. Było przezabawnie.

Ile wydałeś na podróż?
Przez 75 dni wydałem 800 dolarów, nie licząc wiz i lotu powrotnego. W Mongolii okradziono mnie z karty kredytowej i ubezpieczenia. Po drodze, przez nieuwagę, zgubiłem wiele rzeczy. Zaczynając od słownika, baterii, a kończąc na namiocie. Na dwa dni przed odlotem, straciłem również dwadzieścia dolarów, które były w paszporcie i które nie wróciły do mnie, kiedy wymeldowywałem się na recepcji. Na szczęście, na moją głupotę szybko zareagowała rodzina, przesyłając mi pieniądze.

Jak udawało Ci się dogadać w tylu krajach?
Wiele razy porozumiewanie sprowadzało się do totalnej improwizacji z użyciem głowy, rąk, a nawet nóg. Z tych wszystkich nietypowych rozmów wyciągnąłem najważniejszą lekcję: szeroki uśmiech jest czymś, co przełamuje te wszystkie bariery językowe i otwiera ludzi. Wszyscy uśmiechają się przecież w tym samym języku.

Czego się nauczyłeś?
Przede wszystkim tego, jak sobie radzić w relacjach międzyludzkich. Taki wypad to fantastyczny trening umiejętności interpersonalnych. Nauczyłem się również doceniać takie prozaiczne sprawy, jak wygodne łóżko, ciepły prysznic, normalna, cywilizowana ubikacja. To rzeczy, których się nie docenia, dopóki ktoś nam ich nie zabierze. Proszę sobie wyobrazić, że typowa kambodżańska rodzina musi żyć z tego, co ziemia urodzi i co ewentualnie uda jej się sprzedać. Myślę więc, że brakuje nam optymizmu. Powinniśmy przestać narzekać i docenić to, co mamy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski