Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Były adwokat Zygmunt W. uciekł z miejsca kolizji. Zasiadł na ławie oskarżonych

Marcin Koziestański
archiwum
Trwa proces przeciwko emerytowanemu prawnikowi z Lublina. Oskarżony jest o ucieczkę z miejsca kolizji, którą spowodował.

Na piątkowej rozprawie zeznawał policjant, który przyjechał na miejsce kolizji. - To było zderzenie między motocyklistą, a kierującym autem osobowym - potwierdzał.

Gdy przyjechał policjant, prawnika Zygmunta W. nie było już wtedy na miejscu. - Pojechałem do jego miejsca zamieszkania na Sławinku. Tam oskarżony został przebadany alkomatem. Badanie wykazało, że był trzeźwy. Następnie zebrałem od niego zeznania. Twierdził, że w ogóle nie widział motocyklisty - mówił świadek. Według policjanta Zygmunt W. sprawiał wrażenie zdenerwowanego całą sytuacją.

Zygmunta W., znanego emerytowanego już prawnika, oskarżono o umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym i oddalenie się z miejsca zdarzenia. Grozi mu za to kara 4,5 roku więzienia. Nie przyznaje się do winy.

Były mecenas nie pojawił się w piątek w sądzie. - Nie wiem czemu się nie stawił. On chce ze mnie zrobić współwinnego. Twierdzi, że to ja zawiniłem, bo jechałem zbyt szybko - mówił po rozprawie Jacek W.

Na rozprawie nie stawił się również drugi z wezwanych świadków - technik kryminologii, który dokonywał pomiarów w miejscu wypadku. - To już trzeci raz, gdy świadek się nie stawił. Nakładam na niego karę 500 zł - zdecydował sędzia Łukasz Czapski.

Do wypadku doszło 1 maja ubiegłego roku Jacek W. jadący motocyklem Alejami Racławickimi w stronę ulicy Lipowej zauważył, że z terenu parkingu KUL wyjeżdża czerwony samochód. W pewnej chwili zobaczył, że samochód wyjeżdżający z parkingu wyjechał na jakiś metr na jezdnię. - Wtedy zacząłem dodatkowo zwalniać. Byłem pewny, że ustępuje mi pierwszeństwa. Po chwili jednak ruszył. Wiedziałem już, że nie mam czasu na zahamowanie - zeznawał Jacek W. przed Sądem Rejonowym Lublin-Zachód podczas pierwszej rozprawy w listopadzie.

Żeby uniknąć zderzenia motocyklista zdecydował się “położyć” swoją yamahę. Przewrócenie skończyło się dla niego złamaniem kości prawego kciuka, stłuczeniem lewego uda i lewego łokcia. Poszkodowany wstał i uderzył ręką w bagażnik samochodu krzycząc: stój. Ale prawnik odjechał.

Jacek W. w piątek po południu w sądzie pojawił się po raz kolejny. Tym razem sam usłyszał wyrok. Za przekroczenie prędkości ( w chwili wypadku jego motocykl miał na liczniku 66 km/h) został skazany na zapłatę 200 zł mandatu grzywnego.

Kolejną rozprawę przeciwko Zygmuntowi W. sędzia zaplanował na 8 stycznia. Wtedy przedstawiona zostanie opinia biegłego medyka, dotycząca obrażeń jakich doznał motocyklista.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski