18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Protest w Żurawlowie: Chaos miejscem dla demagogów (ZDJĘCIA)

Joanna Nowicka
Protest w Żurawlowie: Chaos miejscem dla demagogów
Protest w Żurawlowie: Chaos miejscem dla demagogów Archiwum
W poniedziałek minęły trzy tygodnie od momentu, gdy mieszkańcy Żurawlowa i okolicznych miejscowości blokują działkę wydzierżawioną przez Chevron i wszelkie prace, które chce tu prowadzić koncern. Rolnicy zapowiadają, że nie odpuszczą. Nie odpuszcza też amerykańska firma. Szans na porozumienie nie widać. Co dalej? - pyta Joanna Nowicka.

Lubelszczyzna ma największe zasoby wód gruntowych. Jednocześnie niemal całe województwo obejmują koncesje na wydobycie gazu. Co będzie, gdy toksyny przedostaną się do wody? Może nie dziś, ale za 10 czy 20 lat jest to możliwe. Nie mówiąc już o zatruciu środowiska. Nie walczymy tylko dla siebie, walczymy dla wszystkich, również dla pani, ale nikt tego nie rozumie - mówią dziś protestujący.

Pierwsze dni protestu
3 czerwca. Tego dnia około 6 rano na działce wydzierżawionej od jednego z mieszkańców Żurawlowa pojawili się pracownicy Chevronu i podwykonawcy koncernu, firmy Prakti-Bud z Tomaszowa Lubelskiego. Nie brakowało też ochroniarzy. Pracownicy próbowali ogrodzić swoją działkę. Próbowali, bo ostatecznie płotu nie postawili. Na drodze stanęli im mieszkańcy Żurawlowa i okolic.

- Budowa płotu będzie się wiązała z dalszymi inwestycjami. To oczywiste. A przecież wiedzą jakie jest stanowisko mieszkańców w sprawie budowy wiertni. To co robią jest prowokacją i pokazem siły - mówił tego dnia Emil Jabłoński, sołtys Żurawlowa.
Ten pokaz siły był obustronny. I tak, jedni zdejmowali sprzęt z auta firmy Prakti-Bud, a drudzy układali go znów na
samochodzie. Doszło do przepychanek. Nie tylko słownych. Na miejsce przyjechała policja. Był też wójt gminy Grabowiec, który próbował łagodzić nastroje i pełnić rolę mediatora. Informował, że poprosił Chevron o wyjaśnienia, jakie plany wiążą z gruntem w Żurawlowie. Wkrótce okazało się, że włodarz gminy wiele nie wskórał.

- Prosiłem firmę Chevron o wstrzymanie prac do wyjaśnienia. Otrzymałem odpowiedź, że nie będzie żadnych ustępstw. Firma stoi na stanowisku, że ma wszelkie dokumenty i prawo do takich działań. Zrobiłem co mogłem. Chevron ma prawo do tej działki - poinformował następnego dnia.

My z kolei dopytywaliśmy o plany przedstawicieli koncernu: - Chevron Polska Energy Resources dysponuje wszelkimi niezbędnymi pozwoleniami do rozpoczęcia prac w Żurawlowie. Stawiamy płot wokół wydzierżawionego przez nas terenu. Jest to część naszego planu inwestycyjnego - napisała w oświadczeniu Grażyna Bukowska, rzecznik prasowy Chevronu.
Tygodnie okupacji działki

Przez kolejne trzy tygodnie obie strony zajmowały się głównie organizacją swoich stanowisk. Mieszkańcy postawili namiot wojskowy i kuchnię polową. Wkrótce pojawiła się też kamera, która wysyła obraz z protestu do internetu. Nie brakuje komputerów i rzutnika, na którym protestujący oglądają filmy. W tle słychać agregat. Na sąsiedniej działce cały czas można zobaczyć pracowników Prakti-Budu, ochroniarzy i - przy odrobinie szczęścia - przedstawicieli Chevronu. Jest też namiot i toi--toi. Tu też miał stanąć agregat, ale mieszkańcy Żurawlowa nie dopuścili do jego wniesienia na działkę Chevronu. Zakończyło się policyjną interwencją.

Do niedawna przedstawiciele Chevronu milczeli. Na nasze pytania dostawaliśmy odpowiedź, że firma nie ma nic do przekazania. W miniony piątek rzecznik firmy, Grażyna Bukowska, poinformowała, że protestujący uderzyli w głowę pracownika Chevronu i pobili kamerzystę. Sprawa została skierowana do prokuratury. Zajście miało mieć miejsce przy okazji pomiarów działki. Co na to protestujący? - Nikogo nie pobiliśmy. Chodziliśmy za nimi, bo chcieli postawić słupki graniczne, a tego im nie wolno bez zgody właścicieli sąsiednich działek. Kamerzysta wkładał nam kamerę niemalże w twarz, więc ktoś mógł go odsunąć. I tyle - tłumaczy Barbara Siegieńczuk z Żurawlowa.

46 osób, uczestników protestu, było przesłuchiwanych w zamojskiej komendzie. Jedni w charakterze oskarżonych, inni jako świadkowie.

Władze milczą
Poza początkową interwencją wójta gminy, w Żurawlowie nie pojawił się nikt z samorządowców. Protestujący nie otrzymują też odpowiedzi na wysyłane przez siebie apele i zapytania. Pisma skierowali do starosty, Urzędu Marszałkowskiego, Urzędu Wojewódzkiego, Ministerstwa Środowiska, Najwyższej Izby Kontroli, Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, Kurii Diecezjalnej a nawet prezydenta RP. - Odpowiedzi nie dostaliśmy żadnej - mówi Andrzej Bąk z Żurawlowa.

W środę mieszkańcy byli też na sesji Rady Powiatu. Sołtys wsi, Emil Jabłoński pytał starostę o to, czy zamierza reagować na wydarzenia w Żurawlowie. Starosta Henryk Matej stwierdził, że starostwo nic nie może zrobić: - To nie starostwo stworzyło problem. Można powiedzieć, że wy go stworzyliście, bo rolnik z Żurawlowa wydzierżawił ziemię. Można było wcześniej dowiedzieć się czegoś na temat wierceń, zasięgnąć opinii. Ja nie wiem, czy to jest bezpieczna metoda, nie jestem specjalistą - skwitował starosta.

Zaczęło się 1,5 roku temu

W ubiegłym roku, w marcu, mieszkańcy zablokowali wjazd ciężkich maszyn na teren okupowanej dziś działki. Wtedy okazało się, że firma nie dopełniła wszystkich niezbędnych formalności pozwalających na rozpoczęcie prac. Sprzęt odjechał z Żurawlowa i nie wracał tu do czerwca tego roku. Okazało się też, że Chevron nie mógł rozpocząć prac ze względu na okres lęgowy ptaków. Dodatkowo stowarzyszenie ekologiczne EKO-UNIA złożyło skargę do Samorządowego Kolegium Odwoławczego argumentując, że decyzja środowiskowa konieczna do wydania Chevronowi koncesji była wydana bez konieczności sporządzania raportu oddziaływania na środowisko, a taki raport był tu konieczny. W ten sposób decyzja środowiskowa została unieważniona. Zdaniem protestujących dziś rolników oznacza to, że nieważna jest również koncesja na obszar Grabowiec.
Protesty nie tylko w Żurawlowie

W połowie maja tego roku Chevron wjechał na wydzierżawioną działkę w Ministrówce w gminie Miączyn. Na miejscu pojawili się też mieszkańcy Ministrówki i miejscowości w gminie Grabowiec, w tym Żurawlowa. Protestujący zablokowali pracę firmy. Tłumaczyli, że Chevron nie ma ważnej koncesji (od red.: grunt w Ministrówce również podlega pod obszar koncesji Grabowiec) i nie może zacząć prac. Te zostały wstrzymane, ale na krótko. Po kilku dniach wójt odczytał protestującym pismo z Ministerstwa Środowiska świadczące - w jego opinii - o tym, że koncesja jest ważna. Mieszkańcy skapitulowali. Prace wznowiono. Jednak już po kilku godzinach, po konsultacjach z prawnikami, przeciwnicy gazu uznali, że dokument, jaki im przedstawiono, dotyczy jedynie prac sejsmicznych, a nie wierceń. Potwierdzenie takiej opinii uzyskaliśmy w Min. Środowiska. "Obowiązujący zakres zobowiązań koncesyjnych obejmuje wykonanie 300 km kw. prac sejsmicznych 3 D. Koncesja na obecnym etapie nie obejmuje wykonania otworów rozpoznawczych" - czytamy w mailu przysłanym z biura ministra.

Gaz łupkowy nie spodobał się też mieszkańcom Kolonii Siedliska. We wrześniu ub. r. przez 11 dni okupowali wjazd na drogę prowadzącą do terenu, na którym miała stanąć wiertnia pomiędzy ich miejscowością a Zawadą. Skapitulowali mówiąc, że teraz będą wykorzystywać środki prawne w walce z koncernem. Ostatecznie wiertnia stanęła.

Zmiany w prawie
W minioną środę rząd zmienił jeden z podpunktów rozporządzenia o poszukiwaniu gazu łupkowego. Zgodnie z nowymi przepisami nie będzie konieczne wydawanie decyzji środowiskowej przy wydawaniu koncesji, gdy planowany odwiert nie przekroczy głębokości 5 tys. m. W praktyce może to dotyczyć większości odwiertów poszukiwawczych. Tego samego dnia firma Chevron przesłała nam oświadczenie, w którym wyraża zadowolenie z takiej decyzji. Protestujący widzą w tym zagrożenie: - Decyzja środowiskowa była ważnym dokumentem, który nieco blokował zapędy koncernów. Teraz mają otwartą drogę. Chevron czekał na to rozporządzenie, by móc ogłosić, że ma ważną koncesję - domyśla się Andrzej Bąk z Żurawlowa.
Protesty nie są regułą

Ministrówka, Zawada i Żurawlów to jedyne miejscowości w województwie, gdzie protestowano przeciw wydobyciu gazu. W każdej z nich inwestorem jest firma Chevron. Amerykański koncern nie miał z kolei problemów z postawieniem wiertni w Horodysku w gminie Leśniowice. Współpraca ułożyła się wzorcowo. O protestach nie było mowy, a gmina doczekała się remontu świetlicy i dróg sfinansowanych przez Chevron.

Okiem ekspertów
Skąd więc takie negatywne nastawienie do łupków na Zamojszczyźnie i na ile obawy mieszkańców są uzasadnione? - Wspólnie z Państwowym Instytutem Geologicznym monitorujemy 43 wykonane już w Polsce odwierty. Raporty oddziaływania na środowisko są pozytywne - mówi prof. Stanisław Nagy z Wydziału Wiertnictwa Nafty i Gazu Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. - W USA wywiercono kilkanaście tysięcy otworów i, wbrew temu co się często powtarza, ziemia wręcz zyskała tam na wartości.

Prof. Nagy podkreśla też, że nawet kraje ostrożne w materii gazu łupkowego, np. Anglia, zapalają już zielone światło dla inwestycji, a w Polsce mamy wyjątkowo duże poparcie społeczne dla gazu.

Skąd zatem protesty na Zamojszczyźnie? - Byłem u was na konferencjach. Wydaje mi się, że to kwestia środowisk ekologicznych, które w swoim czasie pojawiały się w tych rejonach i przedstawiały same negatywy związane z wydobyciem gazu - ocenia profesor z AGH.

Podobnego zdania jest prof. Marian Harasimiuk z UMCS: - Protesty są efektem demagogii tych, którzy bardzo szybko dotarli do tych ludzi i przekonali ich do swoich racji - mówi profesor.

Naukowiec z UMCS opiniuje, że najlepszym na dziś rozwiązaniem byłoby "odpuszczenie" koncernom na około dwa lata tak, by mogły zakończyć etap poszukiwań gazu łupkowego. W tym czasie władze, zarówno państwowe, jak i samorządowe, powinny zająć się tworzeniem regulacji prawnych, które zapewnią bezpieczeństwo na etapie wierceń poszukiwawczych: - Na dziś nie mamy nawet ustawy regulującej te kwestie. Poza tym decyzje o wpuszczeniu inwestora na dany teren powinny wydawać gminy. Te są na dziś kompletnie nieprzygotowane na mierzenie się z problemem. Jest wiele do zrobienia. A na razie panuje chaos, w którym znalazło się miejsce dla demagogów - tłumaczy Marian Harasimiuk.

Zdaniem profesora, doŻurawlowa powinien przyjechać mediator z Urzędu Marszałkowskiego bądź Ministerstwa Środowiska.
Pytanie brzmi, czy na mediacje nie jest za późno: - Teraz chcemy tylko tego, żeby Chevron się stąd wyniósł. Tylko takie rozwiązanie nas interesuje - mówią dziś protestujący. - Wiemy czego się boimy, mamy wiedzę o zagrożeniach, a półtora roku walki z Chevronem i z nas uczyniło specjalistów.

Możesz wiedzieć więcej! Za to warto zapłacić: Raporty, analizy, gorące tematy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski