Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Było czarno-biało, jak w niemym filmie

Paweł Balcerek
Szymon Kapias (nr 9) często wyprzedzał Grzegorza Szymanka i Kamila Witkowskiego.
Szymon Kapias (nr 9) często wyprzedzał Grzegorza Szymanka i Kamila Witkowskiego. Fot. Przemysław Szyszka
Spotkanie z Zagłębiem obnażyło wszystkie słabości Górnika. Pokazało jak jeszcze wiele pracy czeka podopiecznych Wojciecha Stawowego, żeby ogrywać każdego w pierwszej lidze. Chociaż za nami dopiero jedna kolejka wiosennego grania, "Miedziowi" udowodnili, że już teraz gotowi są do gry w ekstraklasie. Górnikowi nadal sporo brakuje.

Ustawienie 4-3-3 to ma być klucz do tego, by zielono-czarni wiosną często mieli okazje do okazywania radości po strzelonych golach. Zaczęło się jednak od falstartu. Dwie okazje Sławomira Nazaruka i Grzegorza Szymanka to za mało jak na klasowy zespół, do miana którego górnicy chcą dążyć. Brakowało akcji skrzydłami, dośrodkowań było jak na lekarstwo. Zagrożenie po stałych fragmentach gry nie istniało - Górnik w całym meczu miał tylko dwa rzuty wolne w okolicach 25 metra, a pierwszy rzut rożny dopiero w... 81 min. Po tym, jak Radosław Bartoszewicz zajął miejsce Piotra Karwana na środku defensywy, brakowało w pomocy człowieka od czarnej roboty, przez co łęcznianie przegrali bitwę w drugiej linii.

Wrócił także koszmar z jesieni. Podopieczni Wojciecha Stawowego znów stracili bramki na własne życzenie. Najpierw dużo kosztowała strata piłki przez Nazaruka, potem pomylił się Veljko Nikitović i wreszcie Krzysztof Kazimierczak dopuścił, by pięknie uderzył Szymon Pawłowski. Górnik wyglądał także jakby nie do końca czuł jeszcze piłkę. - Zdarzały się straty, ale boisko było śliskie. Piłka zachowywała się inaczej niż zwykle - tłumaczy Nazaruk.

Mimo że kapitan łęcznian zawalił przy pierwszym golu i nie udało mu się wyrównać, był jedną z jaśniejszych postaci zespołu. Starali się ile mogli Szymanek, Rafał Niżnik i Piotr Bazler, ale ten ostatni był jakby wolniejszy od rywali. Bazlera jednak szkoda, bo w końcówce oberwał korkami w nogę pod kolanem i nie obyło się bez wizyty w szpitalu i szwów.

Zupełnie niewidoczny był Jakub Grzegorzewski, a Kamil Witkowski tak naprawdę powinien być zmieniony już po 45 minutach. Przy stanie 0:3 Stawowy nie kwapił się zbytnio do zmian, bo i nie było komu za bardzo wejść.

Górnik w Lubinie zaprezentował się w nowych, czarno-białych strojach. Jego gra także wyglądała momentami jak w niemym filmie, gdzie nie zawsze było wiadomo o co chodzi. Więcej kolorów w postawie górników musi pojawić się bardzo szybko, najlepiej już z Flotą.

Mogłem zgasić ich entuzjazm

Ze Sławomirem Nazarukiem, kapitanem Górnika Łęczna, rozmawia Paweł Balcerek

Po meczu podziękowałeś za grę wszystkim kolegom, ale chyba nie o takiej inauguracji marzyłeś?

No niestety. Polegliśmy z Zagłębiem, chociaż ciężko powiedzieć, że bezdyskusyjnie. Mieliśmy swoje szanse i mam do siebie duże pretensje, bo w pierwszej połowie mogłem odwrócić losy meczu. Nie dałem pozytywnego impulsu drużynie i nie zgasiłem entuzjazmu miejscowych kibiców.

Czego zabrakło, abyś trafił?

Zimnej głowy, którą ma Tomasz Frankowski. Brakowało mi tego przez całą karierę i niestety teraz też.

Początek wyglądał tak, jakbyście przegrali ten mecz w głowach. Atmosfera meczu Was stłamsiła?

Taka atmosfera jak była, może tylko nieść. Gra się dużo lepiej przy pełnych trybunach na takim stadionie, nawet jeśli są one nieprzychylne. To nie miało wpływu na naszą postawę.

Masz pretensje do siebie o stratę pierwszej bramki?

Mam, bo nie dość, że nie strzeliłem w doskonałej sytuacji, to jeszcze zbyt lekko zagrałem do Piotrka Bazlera i skończyło się jak skończyło.

Nie chcę szukać winnych porażki, ale stracone gole wzięły się po indywidualnych błędach.

Piłka nożna jest grą błędów i na tym to polega. Przeciwnik wykorzystał nasze, a nie odwrotnie. Olek Ptak okazał się nie do pokonania.

Zagłębie jest tak mocne, czy Górnik tak słaby?

Za wcześnie na wyciąganie tak daleko idących wniosków. Przegraliśmy bitwę, ale mam nadzieję, że nie wojnę.

Korona zremisowała z Widzewem 2:2. To dobry wynik po Waszej porażce.

Nie patrzymy na wyniki innych. W tabelę powinniśmy zerknąć dopiero w czerwcu po ostatnim meczu. Nie ma znaczenia jak grają inni, skoro my nie będziemy zdobywać punktów.

Szymon Pawłowski okazał się "Katem Górnika", porównując do wyczynu Pawła Bugały sprzed lat...

Ten mecz nie miał takiego ciężaru gatunkowego, więc to określenie jest na wyrost. Na pewno jednak Szymon jest świetnym zawodnikiem.

Myślisz, że grając w pierwszej lidze ma szanse na powołanie od Leo Beenhakkera?

W Zagłębiu jest kilku zawodników, którzy ocierali się o reprezentację. Dobry mecz rozegrał także Michał Goliński potwierdzając, że jest nietuzinkowym piłkarzem.

Zagłębie to główny faworyt do awansu?

Myślę, że tak. Ale pozostałe nie złożą broni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski