Ice-maniacy zeszli z tafli

Chętnych do jazdy nie brakowało, choć pracownicy MOSiR podkreślali, że w okresie ferii zimowych miłośników łyżew było znacznie więcej. W miniony weekend po raz ostatni w tym sezonie łyżwy założyło kilkuset lublinian.

Na lodzie zaprezentowali różne techniki. Niektórzy uczyli się jazdy tyłem, odważniejsi ćwiczyli obroty. Wielu z żalem zjeżdżało z tafli.

- Na naukę jazdy na łyżwach zdecydowałam się dopiero w tym roku. Tak mi się spodobało, że zainwestowałam we własne łyżwy i zaczęłam przychodzić tutaj niemal w każdy weekend. Szkoda, że to już koniec - mówiła wczoraj Anna Sikora, która na co dzień pracuje w księgowości.

Niepocieszeni byli zwłaszcza najmłodsi lublinianie, którzy swoim kunsztem często dorównywali starszym łyżwiarzom. Niestraszne były im nawet poważne upadki.

- Kiedyś uderzyłem głową o taflę, ale na szczęście nic mi się nie stało i nie zniechęciłem się do łyżew. Dzięki treningom jeżdżę coraz lepiej - zapewniał Kamil, który przyjechał na lodowisko z tatą.

Niektórzy stawiali na tafli pierwsze kroki. To była ostatnia szansa, by nauczyć się śmigać po lodzie. Jak mawiają zaprawieni łyżwiarze, żeby dobrze jeździć wystarczy złapać bakcyla. - Z łyżwami jest jak z jazdą na rowerze. Tego się po prostu nie zapomina - podkreślała wczoraj Anna Sikora.

Sławomir Guściora wraz z synem Adamem skorzystał z tej ostatniej szansy i po raz pierwszy odwiedził lubelską "Icemanię".

- Bardzo mi się podobało - przyznał uśmiechnięty Adaś. - Szkoda, że to już ostatni raz.

Łyżwiarze zachwalali dobrą atmosferę na lodowisku z muzyką w tle oraz bar, gdzie mogli rozgrzać się herbatą albo zjeść hamburgera. Do słabych punktów "Icemanii" zaliczyli natomiast nieciekawy wygląd przestrzeni wokół lodowiska, np. barierek.

Miłośnicy łyżew będą musieli poczekać na otwarcie kolejnego sezonu do października.