MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Azoty Puławy po porażce z MKS Kalisz: "Wszystko zaczęło się sypać"

Krzysztof Nowacki
Krzysztof Nowacki
Po ośmiu minutach gry szczypiorniści Azotów prowadzili z MKS Kalisz 8:1 i dominowali po obu stronach boiskach. Zaraz potem jednak obraz gry zaczął się zmieniać i ku zdziwieniu miejscowych kibiców, goście wywieźli z Puław niespodziewane zwycięstwo (29:27). - Zaczęliśmy bardzo mocno, a potem wszystko się załamało – podsumował trener, Robert Lis.

- Kompletnie nie potrafiliśmy przełożyć wysokiej przewagi na dalszy fragment meczu. Wszystko zaczęło się sypać i im bliżej był nas Kalisz, tym graliśmy gorzej. Nie pamiętam meczu, w którym popełnilibyśmy tak wiele prostych błędów. To dla nas bardzo zimny prysznic. Druga połowa, a nawet już koniec pierwszej, wyglądały bardzo słabo w naszym wykonaniu – przyznaje szkoleniowiec Azotów.

Goście doszli puławian na bramkę kontaktową w 26. minucie (13:12), natomiast do remisu doprowadzili sześć minut po rozpoczęciu drugiej połowy (17:17). - Weszliśmy za nerwowo w mecz, daliśmy się rozkręcić gospodarzom i dopiero od wyniku 1:8 zaczęliśmy grać spokojniej i konsekwentniej. Zaczęliśmy odrabiać straty, a wiedzieliśmy, że kiedy zbliżymy się Azotów, które były faworytem i ciążyła na nich presja, zaczną im trochę drżeć ręce. To była nasza szansa. I tak się stało – twierdzi Tomasz Strząbała, trener Energa MKS.

Na tablicy wyników kilka razy wyświetlał się wynik remisowy, ale dopiero w 58. minucie przyjezdni zdołali wyjść na prowadzenie (27:26). - To był mecz walki – uważa Mateusz Kus, kołowy MKS. - Do końca ważyły się losy wygranej. Cieszę się, że to my jesteśmy zwycięzcą. W Puławach zawsze ciężko się grało i to dla nas bardzo ważne punkty. Decydowały detale i pojedyncze interwencje bramkarzy, czy pojedyncze rzuty. Nikt z nas nie spuścił głów, tylko do końca walczyliśmy i sukcesywnie, punkt po punkcie, odrabialiśmy starty – dodał były gracz Azotów.

W drugich 30 minutach piłkarze ręczni Azotów rzucili tylko 10 bramek. Wiele z ich akcji kończyło się niepowodzeniem przez własne błędy. - Początek mieliśmy świetny, ale potem zamiast kontrolować wynik, czy nawet powiększać przewagę, wdarło się chyba jakieś rozluźnienie – mówi Paweł Podsiadło. - Kalisz grał solidną piłkę ręczną i doszli nas na remis. W drugiej połowie zgubiły nas błędy własne, których za dużo popełniliśmy. Zdobywaliśmy piłkę w obronie, ciężko na to pracowaliśmy, a potem szybko ją traciliśmy. Natomiast Kalisz grał w ataku długo i do pewnej piłki – dodaje rozgrywający Azotów.

Szansę na rehabilitację za wpadkę z Kaliszem zespół z Puław będzie miał w sobotę, 18 września, gdy w Lubinie zagra z miejscowym Zagłębiem.

Hala w Puławach gotowa, natomiast cennik dla klubów wymaga poprawy

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Świątek w finale turnieju w Rzymie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski