18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Buty lecą na druty, czyli shoefiti w Lublinie (ZDJĘCIA)

sedg
Idąc ulicą nie zawsze warto patrzeć pod nogi. Czasem lepiej spojrzeć do góry - w ten sposób możemy dowiedzieć się o Uważni lublinianie dostrzegli może kilka par butów zahaczonych sznurówkami o linie sieci niskiego napięcia, albo kable mocujące trakcję trolejbusową do latarni. Są między innymi na ul. Wileńskiej i na ul. Nowomiejskiej. Buty nie stwarzają oczywiście problemów przy dostawie prądu, ale stwarzają problem interpretacyjny. Mówiąc inaczej: po co ktoś je tam zawiesił?

Shoefiti powstało w Stanach Zjednoczonych, choć można zobaczyć je w niemal każdym mieście Europy. Kiedy powstało nie wie nikt, tak jak nikt nie jest pewny, jaka była historia shoe tossingu. Według serwisu snopes.com buty na drutach wokół swoich koszarów zostawiali żołnierze odchodzący ze służby. Ta interpretacja w Lublinie odpada, bo wiszą tu tylko trampki lub buty trekkingowe, ale nie wojskowe. Inne źródła mówią o uczczeniu wiszącym obuwiem śmierci członka gangu. Jego koledzy oznaczają w ten sposób miejsce, w którym zginął. Ponieważ Lublinowi - na szczęście - daleko pod tym względem do Los Angeles, i to trzeba odrzucić.

Uwagę policji może przyciągnąć wersja z ulicznymi dilerami narkotyków, reklamującymi za pomocą shoefiti punkt sprzedaży kokainy, ale że nie słyszeliśmy o masowym uzależnieniu od kokainy na LSM, potraktujmy to jako anegdotę.

Teoria, że buty są wyraźnym sygnałem nastolatka dla kolegów: "o, tu, w tym miejscu straciłem dziewictwo!" również wydaje się mało prawdopodobna (seks na środku ulicy? i to pierwszy seks? nie ma mowy…).

Sensowne wydają się w lubelskim przypadku inne wyjaśnienia. Może, jak w USA, buty są pamiątką po uczniu, który wyprowadza się z rodzinnego miasta idąc na studia? Lubelski licealista mógł podpatrzeć ten zwyczaj w jakimś amerykańskim filmie.

Z braku innych pomysłów zapytaliśmy jedyną w mieście osobę, która wie coś na temat shoe tossingu, Jacka Harasimiuka, animatora kultury i skatera związanego ze skateparkiem 1st Floor. W 2012 roku pięćdziesięciu miłośników deskorolki wzięło udział w imprezie "Drzewo" w Świdniku. Odbył się wówczas tree contest, czyli wrzucanie butów na drzewo.

Zawodnik, którego obuwie zawisło najwyżej dostawał kupon na zakup dowolnej pary butów w skateshopie Monument w Lublinie. Harasimiuk współorganizował imprezę.

- Zużyte buty wrzucają czasem skaterzy, żeby upamiętnić miejsce, w którym wykonali jakieś świetne triki. Ale dzieje się to w miejscach, gdzie dużo jeździ się na desce. O tych na lubelskich ulicach pierwsze słyszę - mówi Harasimiuk, dodając, że może powtórzą tree contest, bo niektórzy jego koledzy mają uzbierane nawet kilkadziesiąt par starych tenisówek i czekają na okazję, by je wykorzystać.

Dla spokoju zapytaliśmy o sprawę jeżdżących w okolicy shoefiti na ul. Wileńskiej deskorolkowców, ale nie wiedzieli nic o butach na drutach.

Może więc najbardziej trafne jest najprostsze uzasadnienie, podane przez Wimmy’ego, jednego z autorów bloga shoefiti.blogsome.com dokumentującego polski shoe tossing:

- Ktoś, kto zobaczy but na kablu, może uzna to za coś śmiesznego albo nie, ale jeżeli zacznie się zastanawiać co robi but na kablu, to można powiedzieć, że shoefiti przyniosło skutek. Chodzi o zaskoczenie przechodnia i rozśmieszenie go.

Kurier Lubelski na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski