18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Carnaval Sztuk-Mistrzów 2013: 7 najciekawszych wydarzeń (ZDJĘCIA, WIDEO)

PAF
Carnaval Sztuk-Mistrzów w Lublinie: Murmuyo&Metrayeta
Carnaval Sztuk-Mistrzów w Lublinie: Murmuyo&Metrayeta materiały UM Lublin
Wybraliśmy cyrkowe Top 7. Zachęcamy Czytelników do wpisywania w komentarzach swoich list. Pytacie dlaczego akurat siedem? Odpowiadamy: a dlaczego nie?

Nie wszystkich wykonawców Carnavalu udało mi się w tym roku zobaczyć. Także dlatego, że nawet będąc na jakimś występie oglądałem głównie plecy innych widzów – frekwencja w tym roku była bowiem imponująca. Za rok muszę pamiętać, by przynieść na Carnaval szczudła. Muszę też zapamiętać, by najpierw nauczyć się na nich chodzić.

Magic Thor
Thorstena Andreassena spotkałem dzień przed występem, w klubie festiwalowym, gdzie był na piwku i kolacji. Wtedy wydawał się miłym, zwyczajnym jegomościem. Jedynym, co go wyróżniało, było kontrastujące z resztą twarzy spojrzenie błękitnych oczu. Było w nich jakieś dziwactwo, zapowiedź szaleństwa. Następnego dnia, już na ulicy, Thorsten zmienił się w Magic Thora i już wiedziałem, że oczy faktycznie są zwierciadłem duszy. Magic Thor był głośny, nadpobudliwy, zrzędliwy, apodyktyczny i bezczelny. A przy tym wszystkim – naprawdę zabawny.

Nie wiem, czy moje zdanie podzielała pani występująca w roli chińskiego ochotnika, bo jego matrymonialne propozycje były bezceremonialne („pojedziemy razem do Bratysławy, do Pragi, do Rzymu, poznasz moją żonę - to kobieta o otwartym umyśle”), ale kto by się tam tym przejmował.

Thor był mniej magikiem, a bardziej standuperem, który swoje show oparł na dokuczaniu widowni. Ta zaś uwielbia, by jej dokuczano. Prosty przykład: artysta przeprowadził lekcję oduczania palenia. Ktoś z tłumu rzucił mu w tym celu swoją paczkę papierosów. Thor wsadził sobie kilka z nich w oczy, nos, usta i uszy, zapakował z powrotem, zamieszał i oddał wyedukowanemu palaczowi, domagając się podziękowań. Facet z publiki był wniebowzięty. Naprawdę, rzadko widzi się kogoś tak zachwyconego faktem, że właśnie zrobiono z niego osła.

La Corcoles
Przez cały spektakl Mariony Moyi Monsuñer zastanawiałem się, jak jednym słowem opisać estetykę widowiska. Doszedłem do wniosku, że powinno to być: „kobieca”. Żaden facet nie dbałby tak bardzo o detale show. O to, żeby spodnie zgrywały się z kolorem bluzki, żeby podkład muzyczny dopasować do tego, co dzieje się na scenie, żeby odgrywający niebagatelną rolę budzik był najzwyczajniej ładny.

Wszystko w „Gris” - co w języku hiszpańskim oznacza kolor szary - było delikatne, miłe dla oka i ucha. Żadnej wulgarności, sama słodycz. No i fantastyczne umiejętności chodzenia po linie, po której Mariona dosłownie tańczyła. Nie spodziewałem się tego nawet po kimś, kto różne style tańca trenuje od 15, a chodzenie po linie od siedmiu lat.

Inextremiste
To jedno z tych widowisk, gdy artystę widziałem głównie wówczas, kiedy stał na podwyższeniu. Jednak to, co widziałem wystarczyło w zupełności. Żonglowanie butla gazową na trampolinie zawsze robi na mnie wielkie wrażenie, zwłaszcza, gdy ta jest rozszczelniona.

Aha, jeśli widzieliście show, to proponuję obejrzeć, jak chłopaki trenują z użyciem koparki. Jeśli są wśród Czytelników inspektorzy BHP, to uprzedzamy: MATERIAŁ ZAWIERA SCENY ŁAMANIA PRZEPISÓW!!!

Srebrne Wesele
Серебряная Свадьба – tak wygląda oryginalna pisownia nazwy tego oryginalnego zespołu. Występowali w klubie festiwalowym Incognito, wchodząc na miejsce drętwych jak trupy w lodówce standuperów. Zaczynali występ dla znużonej kiepskimi dowcipami widowni. Kończyli go przed oszalałym z radości, pląsającym po stołach tłumem natychmiastowych fanów.
Nie chwaląc się, różne rzeczy już widziałem, niejedno słyszałem. Ale, do licha, nie pamiętam kiedy ostatnio spotkałem tak charyzmatyczną liderkę obok tak fachowo i nietypowo grających muzyków.

Swieta Bień, zwana pieszczotliwie Bieńką, jest reżyserką teatru lalek. Pewnie stąd upodobanie do tych wszystkich parateatralnych chwytów, które zamieniały zwyczajny koncert w spotkanie z magią.

Białoruska grupa zahaczała o kabaret, francuską chanson, rocka i jazz i nową falę. Wiem, że hasła typu „białoruski Arcade Fire”, czy „krewniacy The Tiger Lillies” brzmią jak wyjęte z kiepskiego info dla mediów, ale nic lepszego wymyślić nie umiem. Zresztą, lepsze kwiatki będziecie czytać za jakiś czas, gdy Srebrne Wesele dorobi się setek recenzji.

Cie 220 Vols
Wyjątkowo odważny show. Nie dlatego, że połowa duetu, Céline Berneron pokazała nagie piersi (plus 100 do erotyzmu za zdjęcie stanika bez użycia dłoni), ale ze względu na ewolucje na zawieszonej wysoko linie, bez użycia jakichkolwiek zabezpieczeń. Przy okazji, był to jeden z niewielu ulicznych spektakli, gdzie rzeczywiście zadbano o fabułę. Historia miłosna z elementami zazdrości i nienawiści wpisana w ramy akrobatyki cyrkowej i koncertu rockowego – to nawet na papierze, tfu... ekranie wygląda świetnie. A co dopiero na żywo.

La Putyka
Czeska La Puytyka to esencja nowego cyrku. Takiego, w którym akrobacje służą spełnieniu wyższych, bo artystycznych celów. Gdzie cyrk łączy się ze sportem i tańcem współczesnym. Gdzie klaunada miesza się z kinem niemym, a kuglarstwo sąsiaduje z operą.

Murmuyo i Metrayeta
Królowie chaosu, książęta ulicznej rozróby, baronowie destrukcji, hrabiowie szaleństwa, zabraknie mi arystokratycznych i szlacheckich tytułów, żeby opisać fenomen tych dwóch chilijskich klownów, którzy w Lublinie są już supergwiazdami (na ich przyjazd na plac Litewski czekało cierpliwie może ponad tysiąc osób).

Zamiast więc silić się na głodne epitety pokuszę się o małą analizę socjologiczną.

Murmuyo i Metrayeta są reprezentantami utajonych emocji społeczeństwa. Są naszym gniewem, naszą zazdrością, naszym pożądaniem. Robią rzeczy, o których sami skrycie marzymy, a które są w sferze tabu.

Nie lubimy ludzi w drogich samochodach, zazdrościmy im choć nikt nie lubi się do tego przyznawać. Dlatego właśnie, kiedy Murmuyo i Metrayeta zatrzymywali ekskluzywne auta i obśmiewali ich kierowców, tłum wiwatował i piszczał z podniecenia. I z tego samego powodu kilku zaczepionych chłopaków jadących „maluchem” zdobyło z miejsca sympatię widowni.

Nie lubimy też gburów. Stąd nasza radość, gdy jeden z klownów zaczepiał wielce oburzonego pasażera taksówki.

Inny przykład: umowa społeczna zabrania nam, facetom poklepywania kobiet po pośladkach (całkiem zresztą słusznie)? Nie ma sprawy – Murmuyo zrobi to za nas.

Nie wolno nam łamać przepisów drogowych? Metrayeta z przyjemnością zatrzyma cały autobus, on ma w nosie prawa, zakazy i nakazy.

Oblewanie ludzi wodą, wchodzenie na balkony cudzych mieszkań, wyłudzanie pieniędzy i jedzenia, nabijanie się z silniejszych i tych, którzy sprawują nad nami władzę – te i inne niedozwolone czynności dla przeciętnego obywatela wiązałyby się z przyjemnością, ale i przykrymi konsekwencjami.

Kiedy wykonują je Murmuyo i Metrayeta dostajemy jedynie przyjemność. Kary nikt nie ponosi – taka jest przecież prastara konwencja karnawału i taka jest rola klowna. Kogoś, kto za darmo funduje nam zbiorową terapię. W tym wypadku, terapię szokową.

A Wam co się podobało najbardziej na Carnavalu Sztuk-Mistrzów? Piszcie w komentarzach!

Treści, za które warto zapłacić!
RAPORTY, KOMENTARZE, REPORTAŻE

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski