Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Daniel Jeleniewski (Speed Car Motor Lublin): Przez presję korzystałem z pomocy psychologa

Karol Kurzępa
fot. Oliwer Kubus
- Teraz już mogę przyznać, że w trakcie zeszłego sezonu ciężko było mi sobie poradzić z niektórymi sprawami - mówi Daniel Jeleniewski, kapitan żużlowego Speed Car Motoru Lublin, który w październiku świętował awans z II ligi na wyższy szczebel rozgrywkowy.

W tym roku wasza drużyna wywalczyła awans do Nice Polskiej Ligi Żużlowej. Po zwycięstwie w drugim meczu barażowym ze Stalą Rzeszów, jako kapitan zespołu czuł pan bardziej radość, czy ulgę, że wreszcie udało się wykonać przedsezonowy cel?
Obie te rzeczy. Wróciłem do Lublina po czterech latach, wiedząc po co mnie tutaj ściągnięto i dlaczego podpisałem kontakt w niższej lidze niż dotychczas. To naprawdę nie był dla mnie łatwy sezon, ponieważ przez cały czas miałem w głowie myśl o celu naszej drużyny. Zastanawiałem się co zrobić, żeby to wszystko się ułożyło i efektem końcowym był awans. Zawsze się utożsamiałem z klubem z mojego rodzinnego miasta i powtarzałem, że chciałbym tu jeździć do końca kariery. Mieszkam w Lublinie, urodziłem się w nim i wychowałem. Jednak do tego musiały być warunki sportowe i finansowe, a tych niestety kiedyś brakowało. Wiadomo, że by osiągać w sporcie dobre wyniki to są potrzebne finanse.

Jeżdżąc w klubie ze swojego miasta odczuwa się większą presję niż gdzie indziej?
Dokładnie tak. Teraz już mogę przyznać, że w trakcie zeszłego sezonu ciężko było mi sobie poradzić z niektórymi sprawami. Czułem na sobie tak duże ciśnienie, że nawet korzystałem z pomocy psychologa. Czasami sam sobie niepotrzebnie tę presje wytwarzałem i jestem tego świadomy. Ale po prostu miałem jeden cel, którym była jak najlepsza jazda. Mam w głowie, że finałowa porażka w Gnieźnie tak naprawdę leżała po mojej stronie. Te zawody nie ułożyły mi się dobrze. Pogubiłem punkty, poprzewracałem się. No, ale z drugiej strony myślę, że pokazałem w dwumeczu ze Stalą Rzeszów, że stać mnie na dobrą jazdę. Walnie przyczyniłem się do zwycięstwa i bardzo się z tego cieszę.

Pierwszy raz w trakcie kariery korzystał pan z pomocy psychologa?
Nie, ale tym razem specjalne spotkania były poświęcone wspomnianym przeze mnie zagadnieniom. Współpracuje z psychologiem praktycznie przez całą swoją przygodę z żużlem. Czasami częściej, czasami rzadziej. Takie spotkania służą rozwiązywaniu problemów i spełniają swoją funkcję. Dlatego po ostatnim meczu czułem radość, bo zeszło ze mnie ciśnienie.

A w najbliższym sezonie co by panu sprawiło radość?
Cały czas powtarzam, że nie ma sensu “pompować balonika”, nakręcać się i obiecywać sobie niewiadomo czego. Zrobiliśmy tak w tym roku i czas pokazał, że źle nam to wyszło. Wywalczenie awansu było bardzo trudne, bo nie udało nam się pokonać w finale Startu Gniezno. Na szczęście, zwyciężyliśmy w barażach, co bardzo fajnie smakowało. Jednak w tym roku naszym głównym celem jest znaleźć się w pierwszej czwórce. Niezależnie od tego, które zajmiemy miejsce w tabeli, to musimy zawsze walczyć o zwycięstwo. W żużlu dzieje się wiele niespodziewanych rzeczy.

Co kapitan zespołu sądzi o zespole zbudowanym na sezon 2018?
Myślę, że skład jest bardzo dobry. Doszli do nas Andreas Jonsson, Dawid Lampart czy Sam Masters. Mamy obiecującą drużynę, która stwarza możliwość walki, a tak naprawdę w najbliższym sezonie o to właśnie chodzi.

Fakt, że Masters i Lampart jeździli kilka sezonów temu w Lublinie to dla nich atut, czy tor od tamtej pory się bardzo pozmieniał i to nie ma znaczenia?
Nie uważam, żeby to był atut. Może i kiedyś tak było, że domowe tory były bardziej przyjazne. Ja np. nie mam takiego toru, na którym bym nie umiał, czy nie lubił jeździć. Oczywiście, na innym torze potrzebuje dwóch czy pięciu treningów, żeby dopasować odpowiednie ustawienia motocykla i już mogę się ścigać. Myślę, że Sam i Dawid będą mieć podobnie. Pojeżdżą kilka treningów i lubelski tor nie będzie miał przed nimi tajemnic.

Chociaż należy pamiętać, że na poziomie pierwszoligowym całej drużynie będzie jeszcze trudniej niż w tym roku.
Pewnie, że tak. Zdaje sobie z tego sprawę. Wiele lat spędziłem na zapleczu Ekstraligi i wiem jak wyglądają te rozgrywki. Nie będzie łatwo, ale nie ma co wkładać głowy w piasek. W Nice PLŻ nie jeżdżą zawodnicy z kosmosu. Z nimi też da się wygrywać. Nastawiam się na walkę i tyle.

Które drużyny pana zdaniem należą do faworytów najbliższego sezonu?
Na faworytów kreują się zespoły z Rybnika, Gdańska i Łodzi. Te kluby mówią otwarcie, że chcą walczyć o awans. Po cichu liczę na to, że pokrzyżujemy im plany i nawiążemy wyrównaną rywalizację. Wiadomo, że kluby mają różne cele i budżety, co wpływa na budowane składy. Wszystkie drużyny na papierze wydają się bardzo dobre.

Do startu sezonu pozostało jeszcze kilka miesięcy. Jednak nad przygotowaniem fizycznym do rozgrywek trzeba już pracować?
Zgadza się. Mocna faza przygotowań rozpocznie się w połowie grudnia, natomiast w styczniu to już będą naprawdę ciężkie treningi. Oby w już w marcu udało się wyjechać na tor.

Myślał już pan nad inwestycjami sprzętowymi? W pierwszej lidze trzeba dysponować dużo lepszymi motocyklami?
Mam już wszystko poukładane w głowie i niedługo będę to realizował. Już w tym roku miałem bardzo dobry sprzęt i nie podchodziłem do tego na zasadzie "w II lidze można jechać na czymkolwiek". Może miałem po prostu mniej sprzętu. Na ogół jest tak, że zawodnicy jeżdżący w pierwszej i drugiej lidze różnią się tym, że dłużej współpracują z mechanikami i mają bardziej sprawdzony i dograny sprzęt. Przez cały miniony sezon miałem bardzo dobry sprzęt, ale w żużlu już tak jest, że próbowałem coś zmieniać i szukałem optymalnych przełożeń. Żeby nie stać w miejscu, trzeba pracować. W tym roku tego sprzętu może będzie trochę więcej, żeby móc coś odstawić, a wybrać to lepsze. Taki jest plan.

Poza Speed Car Motorem będzie pan szukał klubu zagranicznego?
Podchodzę do tego bardzo spokojnie. W tym momencie podpisanie jakiegoś kontraktu za granicą to nie jest problem. Problemem może być za to występowanie w danym zespole w trakcie sezonu. Czasami jest tak, że nie do końca gdzieś pasujesz i podpisany kontrakt "stoi w miejscu". Nie ma kogo zastąpić, bo drużyna jeździ bardzo dobrze. Spokojnie czekam na rozwój wydarzeń. Jeżeli ułoży mi się sezon i będę dobrze punktował, to na pewno pojawią się propozycje startów w ligach zagranicznych. Wtedy je rozważę, ale nic na siłę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski