– Jest podejrzenie złamania ręki – mówił na pomeczowej konferencji trener Gonçalo Feio, który zwrócił uwagę na pewną ważną rzecz. – Warto podkreślić to, co robią dla nas kibice. Gdy kontuzję złapał „Kusik” (Piotr Kusiński – przyp. red.) kibice byli z nim i wspierali go. Teraz podobnie było z Kamilem. Kibice śpiewali jego nazwisko. To dla nas bardzo ważne, że czujemy ich wsparcie.Trzeba być z ludźmi. Zwłaszcza, gdy mają trudniejsze momenty, bo kiedy jest dobrze, to generalnie ludzie są szczęśliwi i wiele nie potrzebują. My jako „Motor United” musimy natomiast wspierać ludzi wtedy, kiedy oni tego potrzebują. Tak postępują nasi kibice i ja się z tego cieszę – podkreślał Portugalczyk.
Od początku konfrontacji ze Stalą Motor chciał dominować. – Wyszliśmy na mecz tak, jak drużyna chcąca wygrywać u siebie, musi wychodzić na mecz – wyjaśnia trener Feio. Efekt przyszedł szybko. W 17. minucie prowadzenie żółto-biało-niebieskim dał najlepszy strzelec drużyny, Bartosz Wolski, dla którego było czwarte trafienie w tym sezonie (1:0).
Wydawało się, że miejscowi kontrolują boiskowe wydarzenia, ale wówczas po składnej akcji z 34. minuty wyrównał Meksykanin, Manolo (1:1).
– To dało rywalom duży impuls wolicjonalny. Pod tym kątem Stal zagrała bardzo dobrze. Trzeba za to docenić przeciwnika – twierdzi szkoleniowiec Motoru.
Po zmianie stron lublinianie znowu objęli prowadzenie. Na listę strzelców w 63. minucie wpisał się Piotr Ceglarz (2:1). Fenomenalnym uderzeniem z około trzydziestu metrów odpowiedział jednak Krzysztof Danielewicz (2:2).
– W piłce być obok kogoś, a bronić to dwie zupełnie inne rzeczy. My byliśmy w tej sytuacji obok Danielewicza i padł gol – ocenia Gonçalo Feio.
Wydawało się, że drużyny podzielą się punktami. Ostatnim akcentem meczu było dośrodkowanie gospodarzy z podyktowanego daleko od pola karnego karnego Stali rzutu wolnego. Po wrzutce piłka spadła na przedpole, a tam był Michał Król, który zdecydował się na oddanie strzału. Futbolówka wpadła do siatki (3:2).
– Najłatwiej będzie powiedzieć, że jest to szczęście. Oczywiście i w piłce i w życiu trzeba mieć trochę szczęścia, ale na to szczęście trzeba zapracować. Liczba stałych stałych fragmentów gry, do której doprowadziliśmy w końcówce była ogromna. Po jednym z nich, w ostatniej akcji spotkania strzeliliśmy bramkę. Mogliśmy to zrobić wcześniej, a mogliśmy nie strzelić gola w ogóle – komentuje trener Motoru. – Dziękuję kibicom, którzy byli z nami do końca. Czuliśmy, że wierzą w to zwycięstwo – dodaje.
Po siedmiu seriach gier z bilansem 5-1-1 klub z Lublina jest wiceliderem 1. ligi.
– To bilans, który satysfakcjonuje. Wszyscy wiemy, co znaczy zdobywać dwa punkty na mecz. Na pewno bolą mnie jednak punkty stracone u siebie. Mecze domowe były dotychczas bazą naszych wyników, dlatego to nie może ulec zmianie – zaznacza Portugalczyk.
Wspomniane dwa punkty na mecz prawdopodobnie dałyby awans do Ekstraklasy. Do tego jednak jeszcze daleko. Póki co przed piłkarzami chwila odpoczynku z uwagi na przerwę reprezentacyjna. Następny mecz ligowy dopiero 17 września. Motor zmierzy się wówczas na wyjeździe z GKS-em Tychy.
– Pierwsze dwa-trzy dni (poniedziałek-środa – przyp. red.) dla większości drużyny będą poświęcone regeneracji. To praca zindywidualizowana, której bohaterami będą przede wszystkim fizjoterapeuci. Później zaczynamy misję Tychy. Mamy też zaplanowany sparing z Polonią Warszawa, aby nieco mniej grający piłkarze poczuli rytm meczowy, a ci którzy w nim są, go nie zatracili – nakreśla trener.
Spotkanie towarzyskie z Polonią odbędzie się w sobotę w Warszawie.
Kamil Wojdat, Kurier Lubelski
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?