- Zakaz handlu to dla mnie życiowa tragedia - przyznaje Beata Federowicz, która między marketem Nowa, a budynkiem Dworca PKS na straganie sprzedaje skarpety. - Jedną tragedię już w życiu przeżyłam. Wtedy spalił mi się dom. Żeby jakoś stanąć na nogi, poszłam handlować i tak przy straganie minęło już 9 lat - opowiada.
Ona i handlujący przy al. Tysiąclecia skierowali do władz miasta, niektórych radnych i posłów apel o pomoc. - Nie chcemy litości. Pozwólcie nam tylko uczciwie pracować - napisali.
Straż Miejska na razie informuje o zakazie handlu “byle gdzie", lada dzień zacznie jednak wypisywać mandaty, a w skrajnych przypadkach kierować sprawy do sądu. Handlującym poza targami grozi nawet 5 tys. zł grzywny i przepadek towaru.
Więcej o trudnej sytuacji handlujących czytaj w środowym, papierowym wydaniu Kurierze Lubelskim.
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?