- Jarmark ma swój specyficzny urok. Odnosiłem wrażenie, że pierwsze edycje były bardziej "odpustowe", teraz ma zdecydowanie charakter folkowy. I to na pewno podoba się lublinianom i turystom - oceniał Grzegorz Matejczuk z Lublina.
Zainteresowanie było widać na pierwszy rzut oka. Stare Miasto było dziś zalane przez tłumy ludzi. - Co roku czekamy na kolejną edycję jarmarku. To bardzo fajna impreza promocyjna - przekonywali Jagoda i Paweł.
W tym roku do Lublina przyjechało 250 wystawców z Ukrainy, Białorusi, Słowacji, Litwy. Nie zabrakło też krajowych twórców.
- Jesteśmy tu po raz pierwszy. Jarmark dopiero się zaczyna i trudno go na razie oceniać - mówiła Lubov Viazankowa z Bratysławy. Na swoim kramie oferowała wyroby ze słomy. Np. pisanki w cenie pięciu euro.
- Do Lublina przyciąga mnie przede wszystkim klimat. Jestem już po raz trzeci. To, co organizujecie w Lublinie, jest absolutnie unikalne. Dla mnie to nie tylko możliwość sprzedaży, ale też okazja do kontaktu z innymi twórcami, wymiany doświadczeń - podkreślał Ostap Lozynsky ze Lwowa. Można było u niego kupić ikony malowane na szkle, drzeworyty. Ceny od 50 do 400 zł.
Ceny były jednak tym, na co najbardziej narzekali odwiedzający jarmark. - Pięć złotych za kromkę chleba ze smalcem (i ogórkiem - dop. red.) to cena zdecydowanie z górnej półki. Ale poza tym wszystko jest fantastyczne - stwierdził Roch Kowalski z Warszawy, który na jarmarku był po raz pierwszy.
- Rzeczywiście lubelski jarmark ma oryginalny charakter. Nie ma tu wszechobecnej chińszczyzny, którą spotkać można np. na Jarmarku Dominikańskim w Gdańsku - przyznawała Elżbieta Lewicka, koronczarka z Torunia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?