Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Joanna Pawłat o świętach w Japonii: Wigila należy do zakochanych

Sylwia Hejno
archiwum Joanny Pawłat
O Japończykach i świątecznych zwyczajach w Japonii opowiada Joanna Pawłat, wykładowca akademicki, a także poetka i malarka.

Czy Pani studenci na Politechnice Lubelskiej wiedzą, że pisze Pani wiersze?
Raczej im o tym nie wspominam. Choć zdarza mi się zaproponować osobom ze starszych roczników udział w jakimś wydarzeniu, czy spotkaniu.

Czym jest plazma, którą się Pani zajmuje?
To stan materii, z którego składa się większość świata. Jest zazwyczaj gorąca, jednak my nauczyliśmy się wytwarzać plazmę o temperaturach zbliżonych do temperatury ludzkiego ciała. W plazmie możemy generować wiele aktywnych czynników możliwych do wykorzystania np. w medycynie, w obróbce powierzchni, czy w przemyśle spożywczym. W Japonii napisałam doktorat o plazmie w pianach. Z powodu dużej powierzchni aktywnej układy pianowe są korzystne i chyba trochę niedoceniane. Muszę przyznać, że z powodu pracy moje hobby, jakim jest pisanie i malowanie zeszło na plan dalszy. Mam wrażenie, że w Polsce rzeczywistość jest bardziej chaotyczna, trudniej ją uporządkować.

A jak jest w Japonii? Spędziła tam Pani dwanaście lat.
Życie jest bardziej uporządkowane. Kiedy pracowałam na japońskich uczelniach można było rok wcześniej zaplanować, kiedy wezmę urlop, kiedy będę robiła badania, w jakim terminie przyjdzie coś, co zamówiłam… Wynika to z dyscypliny i odpowiedzialności, każdy dokładnie wie, jakie są jego obowiązki i że musi się z nich wywiązać. My za to jesteśmy bardziej elastyczni. Czasem się śmieję, że w Japonii panuje socjalistyczny kapitalizm… Biurokracja oczywiście też tam jest, ale z tą różnicą, że faktycznie spełnia swoją funkcję. Na załatwienie wszystkich formalności w urzędzie cudzoziemcowi wystarcza pół godziny.

Jak Japończycy przyjmują obce zwyczaje? W Polsce coraz częściej zamiast karpia pieczemy świątecznego indyka.
Bożonarodzeniowe dekoracje są widoczne na ulicach podobnie jak u nas, szkoły organizują zabawy, a choinkę ubiera się z początkiem grudnia. W Wigilię wszystkie choinki i prezenty są przeceniane o połowę i wtedy rzucają się na nie obcokrajowcy. Większość japońskich domów na Nowy Rok dekorowana jest kadomatsu, czyli specjalną ozdobą z pędów sosny i bambusa, która ma przyciągnąć bóstwa i duchy przodków zapewniające pomyślność. Ogólnie już od 25 grudnia trwają przygotowania do najważniejszego święta: Nowego Roku.

A Wigilia należy do zakochanych…
W ten jeden jedyny dzień w roku można zobaczyć pary trzymające się publicznie za rękę. Tego widoku na co dzień nie uświadczymy, to ewenement, bo nawet małżeństwa nie okazują sobie przy osobach trzecich czułości. Japończycy są bardzo powściągliwi w wyrażaniu uczuć, często patrząc na nich trudno odgadnąć co myślą. W każdym razie, wieczorem, do kolacji zasiada cała rodzina i obowiązkowo pojawia się "Christmas cake". To serniki, ciasta czekoladowe, z kasztanami, czy zieloną herbatą, ozdobione na zachodnią modłę, z napisem "Merry Christmas". Wszystkie one są zazwyczaj przygotowane kilka tygodni wcześniej i mrożone, bo przed świętami jest na nie niesamowity popyt. Oczywiście ten wieczór ma inny, raczej towarzyski charakter, bo Japończycy w większości wyznają szintoizm i buddyzm.

Ale globalizacja robi swoje - jeśli ślub to w białej sukni.
Tak, chociaż raz zdarzyło mi się być w Japonii na ślubie w kościele, ale tylko dlatego, że jeden z małżonków był chrześcijaninem. Na ogół ceremonie odbywają się w domach ślubnych, które bywają bardzo wystawne i przypominają kościoły albo pałace. Wszystko trwa krótko: dwie-trzy godziny. Na początku odbywa się coś, co przypomina mszę, tylko że niekoniecznie odprawia ją ksiądz, raczej jest to przebrana osoba cywilna. W ten sposób bardzo często dorabiają cudzoziemcy. Zważywszy naekspresowy czas, para młoda jest dość zajęta: oboje przebierają się, panna młoda najpierw ubrana jest na biało, następnie w tradycyjne kimono, a na koniec w balową suknię. Są też oczywiście tradycyjne śluby, których początek ma miejsce w świątyniach.

Co z przyjęciem i z prezentami? Czy wręczanie pieniędzy jest na miejscu?
Gotówka to podstawowy podarunek dla młodej pary, pieniądze daje się w ozdobnej kopercie, naturalnie podpisanej. Co ciekawe, goście także nie wychodzą z pustymi rękami, np. mogą sobie wybrać na pamiątkę jakiś drobiazg ze specjalnego ślubnego katalogu z prezentami. Inaczej niż u nas nie ma także zwyczaju zapraszania kogoś z osobą towarzyszącą. Każdy jest zapraszany indywidualnie, chyba że wiadomo, że chodzi o małżeństwo czy rodzinę. Nie ma także wesela tak jak my je rozumiemy, z tańcami. Panna młoda czyta list do rodziców, w którym dziękuje im za wszystko, obowiązkowa jest także prezentacja w Power poincie o każdym z małżonków. Przygotowują je sobie nawzajem, zasięgając informacji u znajomych czy rodziny. To wszystko podczas wykwintnego obiadu, zakończonego ślubnym tortem. Zazwyczaj jest on duży i wielopiętrowy, ale jadalna jest tylko jedna część, którą w blasku fleszy kroją małżonkowie, reszta na ogół jest plastikowa. Na koniec w niezobowiązującej atmosferze, jeśli goście się nie rozejdą, dalsza część przyjęcia odbywa się w innej restauracji.

Jak wygląda Nowy Rok i sylwester?
O wiele spokojniej, nie ma balów. Czasem młodzież zbiera się na placach na pokaz fajerwerków, ale jest to przede wszystkim święto rodzinne. Japończycy rzadko mogą wziąć dłuższy urlop, przeważnie są to pojedyncze dni, ale w tym okresie pracodawcy zapewniają im wolny tydzień. Wtedy następuje szał podróży do rodziny, wszystkie ceny biletów idą parokrotnie w górę i trzeba je rezerwować z dużym wyprzedzeniem. Gwoździem noworocznego programu jest wizyta w świątyni, w której trwa wyczekiwanie. Atmosfera jest wyjątkowa, widzimy tradycyjne stroje, a z nadejściem Nowego Roku dzwony biją sto osiem razy. Ważne są noworoczne sny, szczęściarzom przyśni się orzeł w locie albo góra Fuji. Dzieci wykonują noworoczną kaligrafię zwaną kakizome, następują gry i zabawy, no i znów wizyta w świątyni.

Nie tęskniła Pani za krajem?
Bardzo tęskniłam za Lublinem, szczególnie za bajaderkami, które kiedyś można było dostać w Czarciej Łapie za jakieś grosze. Kiedy wróciłam, bajaderek już nie było i zastanawiałam się czy na pewno dobrze zrobiłam. To prawda, że z Japończykami trudniej się zaprzyjaźnić, ale są to przyjaźnie trwałe i znaczące. Kiedy potrzebowałam pomocy, nie musiałam specjalnie jej szukać, bo pojawiało się kilka osób, które chciały bezinteresownie mnie wesprzeć. Z drugiej strony pozycja kobiety jest znacznie słabsza i to nie do końca mi odpowiadało.

Co jeszcze było dla Pani trudne?
Na początku bariera językowa. Nie da się żyć w Japonii nie znając języka, angielski to za mało. Po około trzech latach udało mi się nauczyć płynnie mówić, ale z pisaniem i czytaniem w kanji mam kłopot, mają go zresztą sami Japończycy. Żeby przeczytać gazetę trzeba znać co najmniej trzy tysiące piktogramów. Pamiętam jak moje koleżanki Japonki czytały książki ze słownikami, bo nie wszystko było dla nich zrozumiałe. Ale Japończycy nie chcą zrezygnować z tego alfabetu, są z niego bardzo dumni i w tym też tkwi ich urok.

My jesteśmy bardziej praktyczni?
Niestety, tak. Pierwsze pytanie, które pada, gdy trzeba coś zrobić dla dobra wspólnego brzmi: "Co będę z tego mieć?". A w Japonii nikt o to nie pyta, bo wspólne to także moje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski