O tym, że tzw. izba wytrzeźwień cieszy się popularnością, świadczy też wykorzystanie łóżek. - Akurat dzisiejszej nocy, z wtorku na środę, mieliśmy 16 osadzonych, na 20 łóżek. Z reguły jest to kilka osób dziennie - informuje Mołdoch.
Przypomnijmy, że pobyt w „Ośrodku wczesnej interwencji dla osób z problemami alkoholowymi i ich rodzin” przy ul. Północnej 3 kosztuje 299,98 zł za dobę. Czy po wytrzeźwieniu klienci płacą za nocleg?
- Do 27 czerwca 76 osób uiściło opłatę. Łącznie na 21 tysięcy złotych. To oznacza, że ściągalność wynosi 14 proc. Jeżeli w ciągu 14 dni od pobytu klient nie zapłaci, to składamy wniosek o rozpoczęcie administracyjnego postępowania egzekucyjnego - wyjaśnia zastępca dyrektora CIK. I dodaje, że zawsze można się starać o rozłożenie opłaty na raty.
Rekordzista gościł jedenaście razy na izbie wytrzeźwień. Inny miał aż 4,4 promila alkoholu we krwi. Wielu klientów odwiedziło też ośrodek przy Północnej po kilka razy.
- W takich przypadkach kierujemy wniosek do Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Niektóre osoby korzystają później także z zajęć terapeutycznych w naszym ośrodku - wyjaśnia Adam Mołdoch.
Według zapowiedzi, ponowne utworzenie izby wytrzeźwień w Lublinie miało odciążyć szpitalne oddziały ratunkowe, do których trafiali pacjenci pod wpływem alkoholu, mimo że nie wymagali hospitalizacji.
Szefowie lubelskich SOR-ów zaznaczają, że sytuacja się nie zmieniła, a wręcz pogorszyła. - Problem polega na tym, że my lekarze nie możemy skierować pijanej osoby ze szpitala do izby wytrzeźwień - wyjaśnia dr n. med. Marcin Wieczorski, kierownik SOR przy ul. Jaczewskiego. - Tylko w sporadycznych przypadkach, kiedy nietrzeźwy awanturuje się w szpitalu, policja może zabrać go na izbę. Dodatkowo, mamy więcej pijanych pacjentów, bo wystarczy, że ktoś z izby będzie uskarżał się na jakieś dolegliwości, to musi zostać przetransportowany do najbliższego SOR-u.
Potwierdza to również lek. med. Leszek Stawiarz, kierownik SOR z Kraśnickiej. - To bardzo dziwne, że ani lekarz, ani karetka nie mogą odesłać pacjenta do izby. Pijany pacjent z rozciętym łukiem brwiowym mógłby spokojnie trzeźwieć w ośrodku, a nie u nas i zajmować miejsce innym chorym - dodaje.
- Widzimy tę lukę. Problem polega na tym, że nie ma kto realizować transportu pacjenta ze szpitala do ośrodka. Policja się tym nie zajmuje, a my nie mamy swojego transportu - wyjaśnia Mołdoch.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?