Nastia Kinzerska zajmuje się w fundacji m.in. projektami związanymi z promocją wolontariatu europejskiego. - Gościmy wolontariuszy z innych krajów i wysyłamy za granicę osoby z Polski. Organizujemy też wymiany młodzieżowe, zwykle polsko-ukraińskie - wylicza Nastia Kinzerska.
Jej ulubione "dziecko" to jednak festiwal Ukraina w Centrum Lublina, którego jest koordynatorką. - To ogromna satysfakcja widzieć, że kultura ukraińska jest obecna w Polsce, w Lublinie, że możemy się dzielić tym, co fajne, warte pokazania. Zwłaszcza że festiwal wychodzi też poza lubelskie ramy, w ubiegłym roku mieliśmy np. grupę gości, którzy przyjechali specjalnie na naszą imprezę z Krakowa - mówi.
Nastia przyznaje, że jej praca to nie zajęcie, które można wykonywać od godz. 9 do 17. - Ale to mi nie przeszkadza, bo najważniejsze, że mogę robić to, co lubię. Nie dość, że to działalność społeczna, to jeszcze dotycząca mojego kraju, z którym łączy mnie głęboka więź. Dodatkowym atutem jest fakt, że obracam się co dzień wśród ludzi ciekawych, zaangażowanych, którzy chcą zrobić coś dla innych, dla miasta, zmieniać swoje otoczenie - podkreśla.
Na początku 2014 roku zaangażowała się w pomoc Ukraińcom poszkodowanym w walkach na kijowskim Majdanie. Współorganizowała m.in. zbiórkę darów, pieniędzy, miejsca w lubelskich szpitalach dla rannych, transport. - Prezes naszej fundacji, ks. Stefan Batruch, jako jeden z pierwszych wystąpił z apelem do różnych środowisk i mediów o taką pomoc. Potem cała nasza organizacja aktywnie włączyła się w te działania. Jestem Ukrainką, więc naturalnie przeżywałam tamte wydarzenia bardzo emocjonalnie, tym bardziej, że wielu z moich znajomych przebywało wtedy na Majdanie. Kilka inicjatyw powstało też przy ogromnym wsparciu lubelskiego środowiska skupionego m.in. wokół Centrum Kultury - wspomina.
Pomoc Ukrainie nadal jest potrzebna. Pewnie nawet bardziej niż kiedy rozgrywały się wydarzenia w Kijowie. - Tylko formy się nieco zmieniły. Dziś skupiamy się na dwóch głównych nurtach. Jeden to uchodźcy, którzy ze wschodniej Ukrainy uciekli do zachodniej, często bez żadnego dobytku, tak jak stali. Próbujemy też wspierać tych, którzy są na linii frontu, np. lekami, środkami opatrunkowymi. Staramy się o pozwolenie ministerstwa na kolejną zbiórkę pieniędzy - tłumaczy Nastia.
Do Lublina przyjechała 11 lat temu z Tarnopola, na studia na KUL. Przyłączyła się do środowiska skupionego wokół parafii grekokatolickiej w Lublinie. Powstawała wtedy fundacja, zaczynały być organizowane m.in. Dni Dobrosąsiedztwa na polsko--ukraińskiej granicy. - Najpierw tylko się z podziwem przyglądałam, pomagałam, uczyłam. A potem zaangażowałam się na dobre - opowiada Nastia.
Jej zdaniem, termin "miasto wielokulturowe" jest dziś w Lublinie używany trochę na wyrost: - Miasto jako twór społeczny, historyczny ma oczywiście znamiona wielokulturowości. Ale to, w jaki sposób współcześnie potrafimy z tego korzystać, to już inna sprawa. Mieszka tu wiele osób z zewnątrz, ale wielokulturowość to nie tylko obecność, ale i współuczestnictwo. I to także od nas, obecnych mieszkańców Lublina zależy, czy ci ludzie będą się tutaj czuć dobrze i czy aktywnie włączą się w życie miasta, będą się dzielić własnymi ideami, pomysłami, swoim czasem. Ale tego wszystkiego się jeszcze uczymy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Oddano hołd ofiarom Zbrodni Katyńskiej. Złożono wieniec na grobie Kazimierza Sabbata
- Szef MSZ: Albo Rosja zostanie pokonana, albo będzie stała u naszych granic
- Lecisz do Londynu? Uważaj. Na słynnym lotnisku rozpoczynają się strajki
- Niedziela była wspaniała. A jaki będzie poniedziałek? Sprawdź prognozę pogody