MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Koncert w Lublinie: Cesaria Evora na Globusie

Paweł Franczak
Jacek Babicz
Znajdujesz się w sali zatłoczonej jak autobus MPK po 16.00, gdzie temperatura i wilgotność przypominają amazońską dżunglę. Jesteś spragniony, ale w promieniu kilometra nie uświadczysz niczego do picia. Gra głośna, taneczna muzyka, ale nie masz miejsca, by zatańczyć. Najważniejszą osobą wieczoru jest panna - już niemłoda - a akustyka sali dorównuje remizie strażackiej. Za to orkiestra zachwyca grą. Gdzie jesteś? Albo na dziwacznym weselu, albo na bardzo dobrym koncercie Cesarii Evory.

Na dzień przed koncertem Evora miała w Lublinie konferencję prasową, a dzień po - wystąpiła w "Dzień dobry TVN". Miałem możliwość obserwowania jej w każdej z tych sytuacji i śmiało mogę powiedzieć, że jest to najbardziej naturalna artystka, jaką widziałem.

Wszędzie nie rozstawała się z papierosem. Wszędzie pojawiała się boso (albo w klapkach). Wszędzie zachowywała się, jak-by cały ten rwetes wokół jej osoby zupełnie jej nie obchodził. Siedemdziesięcioletnia bohaterka piątkowego wieczoru ma po prostu na tyle zdrowego rozsądku i taką pozycję w świecie muzyki, by się nie mizdrzyć do mediów.

Nie mizdrzyła się też w piątek do widowni w Globusie.

Praktycznie nie odzywała się między utworami, potańczyła jedynie nieco dla efektu na początku, robienie show zostawiając zespołowi (raz nawet oddając mikrofon niewidomemu wokaliście z chórków). Tu akurat powodem mógł być wiek i niedawna choroba serca artystki. Słychać było to także w jej głosie - Evora unikała "górek", ozdobników, śpiewała nieco mniej dynamicznie niż na płytach.

Pod koniec występu reakcja publiki sprawiła, że zachwycona artystka ruszyła do tańca, zapominając o siódmym krzyżyku na karku

* Cesaria Evora wystąpiła w Lublinie (galeria FOTO)

Za to serwowała to, co najlepsze z repertuaru, i to przez godzinę z okładem. Na pierwszy rzut poszła "Ligereza" z ostatniej płyty "Nha Sentimento", reprezentowanej zresztą najczęściej, choćby przez "Serpentinę" czy "Sentimento", ale nie odmówiła Lublinowi hitów, z "Besame mucho" i "Sodade" na czele. Lepiej pod tym względem być nie mogło, dowodem - tłumek na balkonie wykorzystujący każdy wolny metr na taniec.

A jeśli ktoś bez grzechu, ma ochotę cisnąć we mnie kamieniem za bezczelną metaforę z początku artykułu, to chciałbym przypomnieć, że to nie we mnie trzeba rzucać, a we władze miasta, które jeszcze nie znalazły inwestora na budowę przyzwoitej sali koncertowej. Gościliśmy w piątek w Lublinie wielki głos, szkoda, żeby dławił się w budynku o parametrach akustycznych wielkiej puszki po konserwach. Tzw. wczesne odbicia i ogon pogłosowy były tak nieznośnie duże, że pewnie do tej pory słychać w Globusie echo po oklaskach.

Inna sprawa, że było po czym - dawno już nie doświadczyłem w Lublinie tak gorącego przyjęcia muzyka.

Coś mi się wydaje, że Evora też nie. Pod koniec występu reakcja publiki sprawiła, że zachwycona artystka ruszyła do tańca, zapominając o siódmym krzyżyku na karku. Publika zapomniała zaś o temperaturze, braku miejsca i akustyce.

Koniec końców liczy się przecież tylko muzyka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski