MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Szewczyk: „To ważna wygrana dla nas, klubu i kibiców – dla całego miasta”

Kamil Wojdat
Kamil Wojdat
(Krzysztof Szewczyk z klubem z Lublina sięgnął po Puchar Polski [2016], wicemistrzostwo Polski [2022], mistrzostwo Polski [2023] i Superpuchar Polski [2023])
(Krzysztof Szewczyk z klubem z Lublina sięgnął po Puchar Polski [2016], wicemistrzostwo Polski [2022], mistrzostwo Polski [2023] i Superpuchar Polski [2023]) fot. Kamil Wojdat
W środę Euroliga zawitała do Lublina. Po dwóch wyjazdowych porażkach koszykarki Polskiego Cukru AZS UMCS Lublin zagrały u siebie. Z lubelskimi kibicami przywitały się zwycięstwem odniesionym nad rumuńskim ACS Sepsi SIC 76:65.

– To ważna wygrana dla nas, klubu, a przede wszystkim dla naszych kibiców – dla całego miasta – cieszy się szkoleniowiec Polskiego Cukru AZS UMCS Lublin, Krzysztof Szewczyk. – Oczywiście zdawaliśmy sobie z tego sprawę, że będzie to trudne spotkanie. Teraz czekamy już na kolejny mecz, który rozegramy w przyszłą środę w Miszkolcu – dodaje.

Do tego zostało jeszcze kilka dni. Wcześniej akademiczki czeka jeszcze niedzielna konfrontacja w Orlen Basket Lidze Kobiet z MKS-em Pruszków (początek o godzinie 16). Zanim jednak to wszystko, to chwilę można pocieszyć się jeszcze z historycznego, bo pierwszego, triumfu na parkietach Euroligi.

Środowa potyczka z drużyną z Rumunii była starciem dwóch ekip, które dotąd jeszcze nie wygrały. Zdecydowanie lepiej rozpoczęły je gospodynie. Wynik „trójką” otworzyła rozgrywająca gospodyń, Australijka Shyla Heal (3:0). Z czasem przewaga rosła. Po dziesięciu minutach miejscowe prowadziły 24:13.

– Bardzo dobrze rozpoczęliśmy, dzięki czemu później grało nam się dużo łatwiej – zauważa trener Szewczyk.

Uwagi do poczynań do swojej drużyny ma z kolei szkoleniowiec gości, Zoran Mikes. – Po raz kolejny zaczynamy mecz w ten sposób, że po pierwszej kwarcie tracimy do rywala dwucyfrową liczbę punktów. Musimy to zmienić. Byliśmy dobrze przygotowani do tego pojedynku. Popełnialiśmy jednak za dużo błędów. Szczególnie w pierwszej połowie – analizuje bośniacki szkoleniowiec

Jego podopieczne od początku musiały gonić wyraźnie lepiej dysponowane lublinianki. W pewnym momencie te prowadziły różnicą już 17 oczek. Akademiczki wygrywały zbiórkę, zdecydowanie lepiej prezentowały się także w elemencie rzutów trzypunktowych. Koszykarkom Sepsi wyjątkowo ten element tego dnia nie wychodził. W całym spotkaniu trafiły tylko 5 z 26 oddanych prób. Dodatkowo przyjezdne wykorzystały tylko 10 z 20 rzutów osobistych.

– Przy tak niskich procentach rzutowych trudno jest wygrać. Przestrzeliliśmy połowę rzutów wolnych. W drugiej połowie nie wykorzystaliśmy kilku prostych wejść pod kosz. Nie trafiliśmy kilku otwartych pozycji „za trzy”. Mam nadzieję, że ten mecz będzie dla nas cenną lekcją na przyszłość. Gratulacje dla gospodyń, a my walczymy dalej. Liczę, że kolejne mecze będziemy rozpoczynać bardziej skoncentrowani, że będziemy w nich lepiej realizować nasze założenia. – mówi Mikes.

Po zmianie stron jego podopieczne zaczęły jednak zmniejszać dystans. – W drugiej połowie chcieliśmy nieco przechytrzyć rywala, zmieniając naszą grę obronną, co z resztą zadziałało. Niestety dla nas to nie wystarczyło do pokonania AZS-u – podsumowuje trener gości.

Zespół z Rumunii w trzeciej kwarcie zbliżył się do lublinianek na osiem, a w czwartej na siedem punktów.

– Po przerwie zaczęliśmy słabo. Mieliśmy problem z obroną strefową. Nie potrafiliśmy też zorganizować się w ofensywie. Popełnialiśmy proste błędy. W efekcie zespół z Rumunii wrócił do gry, ale podnieśliśmy i zwłaszcza dzięki czwartej odsłonie wygraliśmy to starcie – komentuje menedżer lublinianek, Krzysztof Szewczyk.

W szeregach miejscowych spotkanie z double-double na koncie zakończyły Channone Fluker i Elin Gustavsson. Pierwsza zdobyła 20 punktów, do których dołożyła 11 zbiórek, natomiast druga zanotowała 17 oczek i 11 zbiórek. Najwięcej oczek na swoim koncie zapisała natomiast Shyla Heal (25).

– Myślę, że ten pierwszy mecz domowy, przed własnymi kibicami, był w naszym wykonaniu bardzo dobry. Pokazuje, że podążamy w odpowiednim kierunku. Oczywiście jednak nadal musimy mocno pracować, bo przed nami kolejne trudne przeprawy w Eurolidze – mówi australijska rozgrywająca.

– Przyjechaliśmy do Lublina po zwycięstwo, dlatego jestem zawiedziona, że nie udało nam się tego celu zrealizować. Byłyśmy dobrze przygotowane do tego spotkania, jednak na parkiecie nie robiłyśmy tego, co miałyśmy robić – twierdzi natomiast rozgrywająca klubu z Rumunii. – Z tak niską skutecznością w rzutach trzypunktowych i osobistych nie dało się jednak wygrać. Jest smutek, ale to jeszcze nie koniec Euroligi. Teraz jedziemy do Valencii. Musimy być gotowe na walkę w tym spotkaniu. Musimy też być bardziej skoncentrowane niż dzisiaj – kończy węgierka.

(Shyla Heal w czwartkowym spotkaniu zdobyła najwięcej punktów spośród wszystkich zawodniczek na parkiecie – 25)

Pierwszy triumf lublinianek w elitarnej Eurolidze stał się faktem

Polski Cukier AZS UMCS Lublin – ACS Sepsi SIC 76:65 (24:13, 18:15, 16:17, 18:20)

AZS UMCS: Heal 25, Fluker 20, Gustavsson 17, Kalenik 4, Ullmann 3, Ziętara 3, Fiszer 2, Zięmborska 2, Bernath, Jeziorna, Nassisi. Trener: Krzysztof Szewczyk

ACS Sepsi: Green 15, Hristova 13, Jankovic, Nelson 10, Gereben 7, Nystrom 5, Catinean. Trener: Zoran Mikes

Sedziowali: Suzana Vujcic, Jan Baloun, Tom de Lange

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Świątek w finale turnieju w Rzymie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski