Krzywdząca obrona

O filmie braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu” i o problemie pedofilii w Kościele powiedziano i napisano już tyle, że mój głos znaczącym tu nie będzie. Nie odróżnię się również tym moim głosem jakoś specjalnie od dziesiątek, jeżeli nie setek, innych komentujących. Ostatnia niedziela natchnęła mnie jednak zgoła odmienną myślą od tych wyrażanych po obejrzeniu wskazanego filmu.

Traf chciał, że w rzeczoną niedzielę moja chrześnica miała ważną uroczystość: pierwszą komunię świętą. Uroczysta msza święta odbywała się nie byle gdzie, bo w Katedrze Oliwskiej w Gdańsku. Z racji faktu, że jest ona obecnie nierozerwalnie związana z osobą abp. Sławoja Leszka Głódzia, któremu zdarzyło się wygłosić kontrowersyjne sądy po projekcji filmu braci Sekielskich, to jest to miejsce dość częstych protestów różnej maści środowisk. I na jeden z takich protestów zdarzyło mi się trafić w niedzielę pierwszej komunii mojej chrześnicy.

Na 30 minut przed uroczystą mszą św. przed samą Katedrą ustawiła się grupka czterech osób z transparentami. Hasła na transparentach można było odgadnąć, nawet ich nie czytając. A więc było „Stop pedofilii w kościele”, „Stop gwałtom na dzieciach”, i tak dalej, i tak dalej. Pytanie: czy to był najwłaściwszy moment na tego typu protest? Przeciw komu ci ludzie protestowali? Czy przeciwko dzieciom, które właśnie miały swój jeden z ważniejszych dni w życiu? A może protest był w obronie tych dzieci, stojących w białych albach przed Kościołem? Dla mnie protest ten nie był niestety protestem w obronie dzieci, w tym tych pierwszokomu-nijnych. To był - jak na ironię - protest, który najbardziej uderzył w dzieci.

Czy ktoś z Państwa chciałby celebrować ważną dla siebie uroczystość w otoczeniu dość mocnych i budzących odrazę haseł? Czy chcielibyście Państwo być rodzicem tych dzieci i tłumaczyć im na pięć minut przed pierwszą komunią czym jest pedofilia? Domniemuję, że raczej nikt z nas by tego nie chciał. Nie chcieli też tego rodzice dzieci z Gdańska, dlatego prosili protestujących o zwinięcie transparentów, choćby tylko na czas, gdy dzieci przygotowują się do wejścia do kościoła. Niestety zrozumienia po stronie osób protestujących nie było. W swoim zacietrzewieniu i walce z negatywnym zjawiskiem w Kościele (i nie tylko w Kościele), zapomnieli chyba w czyim imieniu i w obronie kogo walczą.