Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jubileusz Barbary Wronowskiej i Romana Kruczkowskiego

Andrzej Z. Kowalczyk
Barbara Wronowska i Roman Kruczkowski
Barbara Wronowska i Roman Kruczkowski archiwum Teatru im. Julisza Osterwy
Z Barbarą Wronowską i Romanem Kruczkowskim, aktorami Teatru Osterwy, świętującymi 50-lecie pracy artystycznej, rozmawia Andrzej Z. Kowalczyk.

50 wspólnych lat w życiu i na scenie - niewiele par może się pochwalić takim jubileuszem. Jak to się zaczęło?

Roman Kruczkowski: Jak na teatr przystało - za sprawą losu. Zacząłem studia w Warszawie, ale w ich trakcie przeniosłem się do Wrocławia...

Barbara Wronowska: ...gdzie z kolei ja studiowałam...

R.K.: …i - można powiedzieć - czekała na mnie. Szybko staliśmy się nierozłączni; razem zrobiliśmy dyplomy i razem trafiliśmy do teatru w Zielonej Górze. To był czas świetności tej sceny, pod dyrekcją Jerzego Zegalskiego, a potem Marka Okopińskiego.

A dla Państwa również szczęśliwy...

B.W.: Tak. Tam wzięliśmy ślub; najpierw oczywiście cywilny, bo takie były czasy, a kościelny - w sylwestra 1959 roku. Wesele mieliśmy prawdziwie aktorskie, bo na balu sylwestrowym w teatrze.

Potem były inne teatry i w końcu trafili Państwo do Lublina.

R.K.: Najpierw pracowaliśmy przez trzy sezony w teatrze w Wałbrzychu, którym kierowała ciotka Basi, a potem w Częstochowie, pod dyrekcją Augusta Kowalczyka.

B.W.: Z którym zresztą przyjaźnimy się do dziś.

R.K.: To właśnie on, kiedy odchodził do Warszawy, skierował mnie do Lublina, do dyrektora Jerzego Torończyka. Przyjechałem tu na jedną dobę i wróciłem z umowami, które od razu podpisaliśmy. Było to w roku 1966 i od tego czasu Lublin stał się naszym prawdziwym domem.

W ilu sztukach zagrali Państwo razem?

B.W.: Nigdy tego dokładnie nie liczyliśmy. Ale pół wieku to mnóstwo czasu, więc z pewnością będzie ich grubo ponad setka. Nawet jeśli odejmiemy pięć sezonów, które Roman spędził w warszawskim Teatrze Rozmaitości i późniejszy czas jego dyrektorowania w Chatce Żaka.

Jaki jest przepis na taką - powiedziałbym: harmonijną - długowieczność?

R.K.: Nie można całego życia opierać tylko na romantycznych uniesieniach, bo one zazwyczaj kiedyś się kończą. Najważniejsze jest, aby małżeństwo stało się parą prawdziwych przyjaciół. My mieliśmy szczęście, bo to się nam udało.

B.W.: Wspólna praca i pasja, jaką jest teatr, sprawia, że zawsze mamy tematy do rozmowy. W naszym związku nie ma miejsca na milczenie ani na nudę. To jest najważniejsze.

Życzę więc Państwu jeszcze wielu wspólnych lat i wspólnych doświadczeń artystycznych. Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski