Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miłość, kryminał i fantastyka. "Żywi i umarli, czyli Bandyci w piekle" w Teatrze Starym

Sylwia Hejno
Feliks Pęczarki, "Efekt melodramy" z 1835 r.
Feliks Pęczarki, "Efekt melodramy" z 1835 r. Materiały organizatora
„Żywi i umarli, czyli Bandyci w piekle“ - fantastyczna melodrama Stanisława Krzesińskiego była odgrywana w 1853 roku w ówczesnym teatrze Łukasza Rodakiewicza. Ponad 150 lat później zobaczymy ten sam spektakl w reżyserii Joanny Lewickiej.

„Aktor, reżyser, dramatopisarz, malarz dekoracji i kronikarz scen prowincjonalnych, długie lata prowadził trudny żywot wędrownego artysty. Wielokrotnie przemierzał Polskę z jednego krańca na drugi, ale Lublin w okresie jego pięćdziesięcioletniej kariery aktorskiej, był miastem, w którym bywał najczęściej“ - tak Stanisława Krzesińskiego opisywał Henryk Gawarecki.

Być może duch Krzesińskiego i tym razem zabłąkał się do Lublina, gdzie po latach odnaleziono oryginalny egzemplarz jego sztuki.

- Gdy w ramach Sceny Lublin Grzegorz Kondrasiuk i Jarosław Cymerman prowadzili wykłady, wpadliśmy na pomysł, że byłoby dobrze zrealizować spektakl, który oddawałby kawałek historii lubelskiego teatru. I tak zaczęły się nasze poszukiwania - opowiada Joanna Lewicka.

Początkowo natrafili na „Koleje życia, czyli materiały do historii teatrów prowincjonalnych“ Stanisława Krzesińskiego, następnie - po nitce do kłębka - na jego sztukę „Żywi i umarli...“. Twórcy spektaklu odwzorowali nawet oryginalny afisz niemal w skali 1:1. Niemal, gdyż zdobi go zdjęcie słynnego obrazu „Efekt melodramy“ Feliksa Pęczarskiego z 1835 roku. Pęczarski groteskowo uwiecznił ówczesną teatralną publiczność: twarze rozrechotane i nalane, zastygłe w grymasach usta demonstrują niekompletne zęby, wzrok na ogół błędny, fizjonomia - przeciętna. Trudno o bardziej prześmiewczy portret zbiorowy lubelskich typów. Obraz pokazywał, co tu ukrywać, lublinian w teatrze. Trafił do miasta Niżni Nowogród na terenie Rosji, ale co tam robi - nie wiadomo.

W XIX-wiecznym teatrze lubelscy artyści nie mieli łatwo. Musieli się porządnie postarać, inaczej znudzona widownia potrafiła np. zacząć palić i rozmawiać. Wśród publiczności można było odnaleźć najróżniejszych ludzi. Twórcy „Żywych i umarłych...“ postanowili wczuć się w tamtą atmosferę.

- Spektakl będzie swego rodzaju rekonstrukcją XIX-wiecznego teatru z charakterystycznym gestem, mimiką, ruchem scenicznym i wątkami, jak miłość, kryminał i fantastyka. Na scenie musiało dziać się dużo, żeby widz się nie znudził, bo na widowni pojawiał się cały przekrój społeczny i każdy miał coś dla siebie znaleźć. Ja tymi wszystkimi elementami bawię się jak klockami - zdradza reżyserka.

Czego zatem możemy się spodziewać? Teatralnego melodramatu w całej jego rozciągłości: chwil patosu i wzruszenia wymieszanych z komizmem, nieco naiwnej iluzji realności, nawet najbardziej niedorzecznych zdarzeń, podboju zamku, wreszcie zupełnie sensacyjnej historii miłości. Spektakl podejmie grę z tą konwencją, spotkamy w nim wyrazistych bohaterów: piekielnych i okrutnych, sycylijskich złoczyńców oraz szlachetnych ludzi, stających w obronie dobra i piękna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski