Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Muzyczna uczta w CSK (RECENZJA)

Andrzej Z. Kowalczyk
materiały prasowe
Prawdziwą ucztę zgotowało melomanom lubelskie Centrum Spotkania Kultur. W minioną niedzielę odbyła się tam Gala opery i operetki. I było to ważne wydarzenie artystyczne.

To kolejne takie święto pięknego śpiewu w Sali Operowej CSK. Po kwietniowej gali otwarcia tego nowego obiektu, w której wystąpiły gwiazdy światowych scen operowych: Aleksandra Kurzak i Roberto Alagna, tym razem mogliśmy wysłuchać artystów należących do najściślejszej czołówki polskiej opery i operetki – Kamilę Lendzion, Magdalenę Idzik, Mirosława Niewiadomskiego i Pawła Skałubę.

Publiczność bardzo lubi tego rodzaju koncerty. Niepisaną zasadą jest bowiem, że występujący w nich artyści wybierają do ich programu to, co najlepsze i najbardziej efektowne w ich repertuarze. Rzadko się zdarza, by tenor nie zaśpiewał popisowej arii Barinkaya „Wielka sława to żart” z „Barona cygańskiego”, a jeśli tenorów jest więcej, to niemal obowiązkowe jest wspólne wykonanie pieśni „O sole mio”. Właściwie nigdy też nie brak duetu „Usta milczą, dusza śpiewa” z „Wesołej wdówki” oraz nieśmiertelnego „Libiamo” z „Traviaty”. Słuchacze zatem otrzymują zazwyczaj to, co znają i lubią. A to sprawia, że każdy może z programu koncertu wybrać te utwory, które najbardziej przypadły mu do gustu. Owe wybory bywają oczywiście rozbieżne, o czym można było przekonać się w niedzielę, kiedy publiczność nie mogła się zdecydować, który utwór powinien zabrzmieć na bis. Ten brak zdecydowania można jednak wyjaśnić tym, że niemal każdy z wykonanych tego wieczoru „numerów” rzeczywiście na bis w pełni zasłużył.

Nie będę ukrywać, iż uczestnicząc dość często w takich popisowych koncertach, też zawsze znajduję w ich programach utwory, które uważam za wyjątkowo dobre, i o tych właśnie pisuję w recenzjach. Takich znakomicie wykonanych utworów było w niedzielę naprawdę wiele; właściwie każdy zasłużył na choćby wymienienie w recenzji. Ale numerem jeden wśród nich była dla mnie pieśń „Vivo per lei” w wykonaniu Kamili Lendzion i Mirosława Niewiadomskiego, które wpłynęło na moją prywatną, niepisaną listę „Best of the Best” operowego śpiewu. Aż do tego niedzielnego wieczoru za najlepszych wykonawców owej pieśni, jakich dane mi było słuchać, uważałem Dorotę Laskowiecką i Witolda Matulkę. Jednak – niczego nie ujmując tym znakomitym śpiewakom i podtrzymując zachwyt wobec ich interpretacji – muszę wyznać, że Kamila Lendzion i Mirosław Niewiadomski wywarli na mnie jeszcze większe wrażenie. Wątpię, bym jeszcze kiedykolwiek miał okazję wysłuchać tak znakomitego wykonania tej pieśni; to bowiem, które usłyszałem w niedzielę, wydaje mi się niezrównane.

A był to przecież tylko jeden z utworów zaśpiewanych przez tych znakomitych artystów. Kamila Lendzion w części operowej koncertu zachwyciła swoją subtelną interpretacją arii z „Rusałki” Antonina Dvořáka, w operetkowej zaś – przede wszystkim czardaszem Maricy, którego przyjąłem z tym większą

radością, że wykonany został w tej wersji tekstu, którą bardziej lubię. Mirosław Niewiadomski ponownie zaśpiewał w Lublinie popisowy utwór każdego tenora – arię Cavaradossiego „E lucevan le stelle” z III aktu „Toski”, i po raz kolejny było to wykonanie klasy światowej. A swój kunszt potwierdził śpiewając arię Su Czonga „Twoim jest serce me” z operetki „Kraina uśmiechu” Franza Lehara. I jeszcze jeden wspólny występ obojga artystów – wspaniały, poruszający duet „Jakże mam ci wytłumaczyć” z „Księżniczki czardasza” wykonany z maestrią wprost nadzwyczajną. Magdalena Idzik podobała mi się szczególnie w pieśni cygańskiej z „Carmen” oraz w czardaszu Sylvii z „Czardaszki”. Stworzyła też doskonale współbrzmiący duet z Kamilą Lendzion w barkaroli z „Opowieści Hoffmanna”. I wreszcie Paweł Skałuba. Znakomity najpierw w najpiękniejszej polskiej arii tenorowej – „z kurantem” ze „Strasznego dworu” Moniuszki, a w drugiej części we wspomnianej już tu arii „Wielka sława to żart”, w której skłonił publiczność do wspólnego śpiewania refrenu, co w Lublinie nie zawsze się udaje. A chyba jeszcze większy aplauz zdobył śpiewając w duecie z Mirosławem Niewiadomskim „O sole mio”. Ale – powtórzmy to wyraźnie – również pozostałe utwory były wykonywane na najwyższym poziomie i w pełni zasłużyły na uznanie. Podobnie jak gra Orkiestry Symfonicznej im. Karola Namysłowskiego w Zamościu pod batutą Tadeusza Wicherka. Podkreślam to, bowiem symfonicy nie zawsze potrafią (lub chcą) występować „nie na własny rachunek”, lecz w roli akompaniatorów dla śpiewaków. Z pełnym przekonaniem mogę napisać, iż zamojscy muzycy wywiązali się z tego zadania bez zarzutu.

Na niedzielną Galę opery i operetki w Centrum Spotkania Kultur wybierałem się z dużymi oczekiwaniami. A po tym koncercie mogę rzec, iż zostały one spełnione w stu – a może nawet więcej – procentach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski