Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Premiera „Personal Spring”: Między obrazem a wspomnieniami (RECENZJA)

Andrzej Z. Kowalczyk
Jeśli przyjmiemy, że rzeczywistym początkiem nowego sezonu artystycznego jest pierwsza zaprezentowana w nim premiera, to możemy uznać, iż sezon 2017/2018 w Lublinie został rozpoczęty. W sobotę zobaczyliśmy premierę performance’u „Personal Spring” w reżyserii ukraińskiej artystki Olgi Kebas.

Ta premiera była nie tylko faktycznym otwarciem sezonu, lecz także zapowiedzią zbliżających się 21. Międzynarodowych Spotkań Teatrów Tańca. Performance ów został bowiem zrealizowany w ramach rezydencji festiwalowego bloku „Zoom na Wschód – Polska – Ukraina”. To oczywiście nie pierwsze spojrzenie kierowane przez organizatorów Spotkań w tym kierunku; zespoły zza naszych wschodnich granic przyjeżdżają do nas od dawna. Jednak akurat Ukraina w dziedzinie tańca współczesnego jest miejscem stosunkowo najmniej rozpoznanym; z pewnością słabiej aniżeli Białoruś, Litwa czy Rosja. Była to zatem okazja do poszerzenia wiedzy o tym, co dzieje się u naszych sąsiadów. A co więcej – ów przywołany „zoom” był w tym przypadku dwukierunkowy. Olga Kebas bowiem nie przywiozła do Lublina gotowej realizacji, lecz od podstaw stworzyła ją właśnie tu, wspólnymi, ukraińsko-polskimi siłami.

Fundamentem owej realizacji była ulica Żmigród. Miejsce – chciałoby się rzec – nieoczywiste, bo o wiele więcej dałoby się powiedzieć np. o Starym Mieście, ale przecież także nieprzypadkowe. Położone „pomiędzy” zarówno w przestrzeni, jak i w czasie. Topograficznie będące swego rodzaju łącznikiem między obszarem zamkniętym niegdyś staromiejskimi murami a terenami przestrzennej ekspansji miasta. I naznaczone przez upływający czas. Można tu znaleźć zarówno ślady dawnej świetności, jak też PRL-owskiej siermiężności i zaniedbania, ale również pierwsze, nieśmiałe jeszcze może oznaki zapowiadanej rewitalizacji. Wiele z owych miejsc ma własne historie, czasami już opowiedziane, ale częściej czekające dopiero na opowiedzenie. Olga Kebas i jej tancerki uważnie wsłuchały się w te opowieści, lecz nie powtórzyły ich słowo po słowie. Zamiast tego wydobyły ich klimat, przywołały duchy czasów, z których pochodzą. I uczyniły to tak sugestywnie, że przestrzeń, w której performance został zaprezentowany uległa swego rodzaju zawieszeniu i w istocie rozgrywał się on gdzieś pomiędzy obrazem a wspomnieniami i skojarzeniami widzów. Patronką tej realizacji bardziej aniżeli Terpsychora wydaje się być Mnemosyne.

Powyższe stwierdzenie nie znaczy jednak, że chcę tu zdezawuować choreograficzną warstwę spektaklu. To prawda, że choreografia jest daleka od barokowego bogactwa i efektownych rozwiązań. Jest prosta, powiedziałbym nawet: surowa. Nie każe skupiać się na popisach tancerek, lecz skłania do wniknięcia pod to, co naoczne. Istota tkwi tu w zespołowości. Choć najciekawszym artystycznie fragmentem realizacji jest krótkie solo Danieli Komędery, potwierdzające opinię, że to obecnie jedna z najlepszych polskich tancerek. Jej taniec ogląda się z naprawdę dużą satysfakcją.

W prasowej zapowiedzi premiery „Personal Spring” napisałem, że ciekaw jestem, dokąd zaprowadzi ta podróż przez Żmigród. Dziś częściowo już to wiemy, choć u każdego z widzów ta droga wyglądała zapewne nieco inaczej. A zapowiedź ponownej prezentacji tej realizacji w trakcie listopadowych Spotkań pozwala zakładać, że odbyliśmy dopiero pierwszy etap owej podróży i jej dalszy kierunek pozostaje sprawą otwartą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski