Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Premiera w Teatrze Osterwy: „Marat/Sade” 2017. Manifest zespołowości (RECENZJA)

Andrzej Z. Kowalczyk
„Marat/Sade” był ostatnią w sezonie artystycznym 2016/2017 premierą Teatru im. J. Osterwy. Sztukę zobaczyliśmy w minioną sobotę.
„Marat/Sade” był ostatnią w sezonie artystycznym 2016/2017 premierą Teatru im. J. Osterwy. Sztukę zobaczyliśmy w minioną sobotę. Anna Kurkiewicz
Spektakl Remigiusza Brzyka odważnie komentuje dzisiejszą polską rzeczywistość.

Są takie sztuki, których sceniczne realizacje i ich odbiór w większym niż w przypadku innych określa czas, w którym powstają. Jeszcze jakieś trzy lata temu dramat Weissa odczytywałoby się jako dzieło jeśli nie wprost historyczne, to w najlepszym razie historiozoficzne. Badające mechanizmy procesów rewolucyjnych i interpretujące je. I to oczywiście jest w lubelskiej realizacji, ale jest też więcej. Jej twórcy bowiem odnaleźli w tej sztuce metaforę naszej współczesności. Unikając skrzętnie tonu publicystycznego oraz prostackiej dosłowności, potrafili dobitnie wypowiedzieć się o otaczającej nas rzeczywistości. Prosty przykład: gdy Marat w scenie Zgromadzenia Narodowego mówi o otaczających rewolucyjną Francję wrogach, to skojarzenia ze stosowaną dziś retoryką o zagrożeniach, jakie niesie Polsce libertyńska Europa, nasuwają się same. Nietrudno również umieścić zajadły atak władzy na opozycyjnych Żyrondystów w kontekście jak najbardziej aktualnym. Takich przykładów można przywołać znacznie więcej, a publiczność nie pozostaje na to głucha.

Zobacz więcej zdjęć: Premiera „Marat/Sade” w Teatrze Osterwy: Rzecz o rewolucji, ale nie tylko francuskiej
Z deklaracji twórców spektaklu wynika, że mieli jeszcze jeden cel. W czasach, gdy coraz częściej dochodzi do politycznych ataków na artystyczną niezależność zespołów teatralnych, ich realizacja miała być wielkim manifestem zespołowości. I nie jest to bynajmniej problem wydumany. Jeśli bowiem ceniony aktor wrocławskiego Teatru Polskiego, który na scenie spędził kilkadziesiąt lat, wyznaje, że teraz po raz pierwszy w życiu ucieszył się, iż nie znalazł się w obsadzie nowej sztuki, to taka wypowiedź daje do myślenia. Jeśli w spektaklu dyrektor zakładu w Charenton Coulmier (Jerzy Rogalski) ogłasza, że scena Liturgii Marata miała być skreślona, to zaczynamy się zastanawiać, ilu takich Coulmierów krąży teraz wokół polskich teatrów. Ilu jest chętnych, by decydować, co możemy, a czego nie możemy oglądać?

Artyści Teatru Osterwy celująco zdali ten egzamin z zespołowości; także w wymiarze artystycznym. Stworzyli w tym spektaklu najlepszą kreację zbiorową, jaką kiedykolwiek widziałem na tej scenie. To im przede wszystkim przedstawienie zawdzięcza swoją siłę. A indywidualnie chciałbym wyróżnić Daniela Dobosza (de Sade), Halszkę Lehman (przejmująca Charlotta Corday) oraz pięciu wymieniających się Maratów: Jerzego Kurczuka, Janusza Łagodzińskiego, Tomasza Bielawca, Wojciecha Rusina i Krzysztofa Olchawę. Koniecznie też trzeba wspomnieć o świetnej muzyce Jacka Grudnia i rewelacyjnej choreografii Dominiki Knapik znakomicie zrealizowanej przez cały zespół.

Zobacz też: 6 minut 30 sekund o kulturze - odcinek 4 - 2017-06-16

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski