Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spotkanie z aniołem w Andersenie: To, co najważniejsze czasem jest za lodówką

Sylwia Hejno
Kacper Kubiec jako Anioł oraz Mateusz Kaliński w roli Kota
Kacper Kubiec jako Anioł oraz Mateusz Kaliński w roli Kota Semimatt.pl/materiały teatru
Pewien anioł zgubił aureolę, zamieszkał w zwykłym domu i stał się świadkiem zupełnie niezwykłej historii. „Anioł za lodówką” Grażyny Lutosławskiej w reżyserii Daniela Arbaczewskiego pokazuje jak pod podszewką codzienności dzieją się niepostrzeżenie rzeczy ważne i wielkie.

Dwie rodziny żyją w dwóch odległych, a jednak równoległych czasach. W tym samym domu, na dachu którego mały, kamienny chłopiec heroicznie walczy z potworami. Bo historia wpisana jest w konkretne miejsce, nawet jeśli wydaje się nam, że o niej nie pamiętamy. Jest tuż obok, we wspomnieniach przodków, zatrzymana na starych zdjęciach i zaszyfrowana w dedykacjach na odwrocie.

W tej opowieści nie dzieje się pozornie nic wielkiego - w domu Agaty toczy się zwykłe życie. Poza mamą i tatą mieszka w nim gruby, leniwy kocur i... anioł, ukrywający się za lodówką. Jest przekonany o własnej niemocy, ponieważ zgubił aureolę. Ale i on zrozumie, że mamy większy wpływ na świat, niż nam się wydaje. Kamienica, w której odnajdziemy kształty i kolory przedwojennego sztetlu (świetna scenografia Amira Genislawa) pozostaje ta sama. Zmieniają się jej mieszkańcy. Równolegle z rodziną Agaty mieszka w niej Sara, Mame i Tate. Jedna z dziewczyn chce się wykręcić od szkoły, druga szlocha, że zgubiła spinkę do włosów. Spektakl nie opowiada wprost o dramacie. Pokazuje ulotne szczęście i rzeczy drobne, które się nań składają.

Oczywiście katastrofa jest w tej historii obecna i to całkiem namacalnie. Jej świadkami są kocur, anioł i stadko myszy. Widzą jak splata się historia Sary i Agaty, obserwują zmagania małego chłopca. Ta walka toczy się bez słów, choć bardzo wymownie i dramatycznie, a w tym czasie świat pogrąża się w ciemnościach.

Ciepła opowieść o dwóch rodzinach i aniele bez aureoli, to lekcja patrzenia na świat tak, aby zobaczyć to, co w nim istotne. Lekcja bez wielkich słów i wielkich haseł. Lubelska dziennikarka i pisarka ma dar opowiadania historii na pograniczu potoczności i niezwykłości, a reżyser podąża tym tropem, kreując na scenie pół realny, pełen metafor wymiar. Gdy Agata i jej rodzina odkrywają stare listy i zdjęcia, znów wychodzi słońce, powraca muzyka gwarnego, przedwojennego Starego Miasta. Pamięć będzie ocalona. Przynajmniej w czyjejś prywatnej mikroskali, a to ona, jak pokazują nam twórcy spektaklu, ma moc tworzenia najbardziej niesamowitych opowieści.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski