Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Osterwie pełna sala przez cały rok

Andrzej Z. Kowalczyk
Scena z "Wszystko dobre, co się dobrze kończy".
Scena z "Wszystko dobre, co się dobrze kończy". materiały teatru
Czytelnicy "Kuriera" interesujący się problematyką kulturalną wiedzą dobrze z naszych publikacji, jak w Teatrze im. J. Osterwy wyglądał rok 2009 pod względem artystycznym. Mówiąc najkrócej - dyrekcja i zespół mają powody do zadowolenia, bo o kolejnych premierach teatru było głośno, i to nie tylko w Lublinie.

Dobre recenzje oczywiście bardzo cieszą, ale najlepszym miernikiem sukcesu spektaklu jest jego powodzenie u widzów.

Zapytałem o tę kwestię Krzysztofa Babickiego, dyrektora artystycznego teatru. Okazało się, że pod tym względem było równie dobrze. W 2009 roku na afiszu było 16 realizacji, a teatr dał w tym czasie 182 przedstawienia, co w placówce dysponującej tylko jedną sceną jest wynikiem lepiej niż dobrym. Wiele teatrów w Polsce o takim wyniku może tylko pomarzyć. A w dodatku nie były to spektakle grane do pustych krzeseł.

Przedstawienia Teatru Osterwy obejrzało w ubiegłym roku ponad 45 tys. widzów, a średnia frekwencja wyniosła ponad 80 proc., nawet w grudniu, kiedy większość z nas ogarnia świąteczna gorączka. To oczywiście przełożyło się na pieniądze - wpływy z biletów przekroczyły 902 tys. złotych, a trzeba dodać, że w porównaniu do innych placówek ich cena wcale nie jest najwyższa.

Teatr Osterwy z powodzeniem zaistniał też poza Lublinem, pokazując "Sarmację" w warszawskim Teatrze Polskim oraz spektakl "Rock'n'roll" w Krakowie, w nowym gmachu tamtejszej opery. Warto przy tym dodać, że owe wyjazdowe spektakle były grane w wielkich salach, dwukrotnie większych niż lubelska, a mimo to frekwencja na nich była 100-proc.

- Te statystyki to oczywiście powód do satysfakcji - mówi Krzysztof Babicki. - Ale jeszcze bardziej cieszy to, że ludzie chodzą nie tylko na spektakle lżejsze, lecz także te trudniejsze. Komedię Szekspira czy sztukę Woody'ego Allena można wystawiać "w ciemno", bo to frekwencyjne pewniaki. Ale już przeniesienie na scenę prozy Myśliwskiego czy Schulza było jednak pewnym ryzykiem. Tymczasem okazało się, że zarówno "Widnokrąg", jak i "Noc wielkiego sezonu" wcale nie ustępują tym repertuarowym hitom. To pokazuje, że warto podejmować ryzyko, warto doceniać publiczność, bowiem nie tylko schlebianie jej gustom może zapewnić powodzenie.

A dodatkowym powodem do radości była ZASP-owska Nagroda im. Andrzeja Nar-dellego przyznana Mikołajowi Roznerskiemu za rolę właśnie w "Widnokręgu".

Rok 2009 w Teatrze Osterwy można zatem śmiało uznać za udany. Gratulujemy i życzymy, by rok bieżący był równie dobry, a nawet jeszcze lepszy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski