Trzyletnie dziecko już nieźle mówi, biega i rozpycha się łokciami w świecie. Właśnie w takim wieku jest Port Lotniczy Lublin i zachowuje się dokładnie jak trzylatek. Harcuje na całego w lotniczym świecie.
Trudne początki
- Im więcej potu na poligonie, tym mniej krwi w boju - lubił mówić o budowie lotniska Jacek Sobczak, były członek zarządu województwa, który odpowiadał za powstanie portu. A trzeba przyznać, że droga do tego, żeby trzy lata temu odleciał z Lublina pierwszy samolot, była długa i bolesna.
Spółka Port Lotniczy Lublin powstała jeszcze w 1999 roku, kiedy mało kto wierzył, że województwo lubelskie będzie miało lotnisko. Z biegiem lat plan się konkretyzował, ale wcale nie było powiedziane, że port ma być w podlubelskim Świdniku. Zależało to od decyzji czysto politycznych, a przez lata PSL stojące u sterów regionu forsowało inną lokalizację - Niedźwiadę koło Lubartowa. Dopiero w 2007 roku, gdy województwem rządziła koalicja PiS - PO politycy postawili sprawę jasno - lotnisko za setki milionów z Unii Europejskiej powstanie jednak w Świdniku.
I dopiero wtedy zaczęła się fala kłopotów. Budowniczowie portu natykali się na kłody niemal na każdym kroku. A to na terenie przyszłego lotniska mieszkały chronione susły perełkowane i trzeba było „przesunąć” pas startowy. A to trzeba było wykarczować (i rozminować z pozostałości po II wojnie światowej) około 100 hektarów lasu.
Co rusz media pisały o kolejnych problemach. Nie było w tym złośliwości. Ta szczególna uwaga wynikała z tego, że chyba nie było na Lubelszczyźnie inwestycji pochłaniającej setki milionów złotych i zajmującej 300 hektarów.
Pierwsze lądowanie
Ale się udało. 17 grudnia 2012 roku w Porcie Lotniczym wylądował pierwszy samolot. Była to czarterowa maszyna B734, która przywiozła gości z Warszawy na huczne otwarcie lotniska.
- Czułam dumę, gdy na Okęciu, na tablicy odlotów widziałam napis Lublin - mówiła wtedy jedna z pasażerek, ówczesna europosłanka Lena Kolarska-Bobińska.
Lotnisko zawczasu pomyślało o przewoźnikach i kilka miesięcy wcześniej przed uruchomieniem portu podpisało umowy z dwoma poważnymi liniami: węgierskim Wizz Air i irlandzkim Ryanair. Dzięki temu od pierwszych dni istnienia portu można było stąd dolecieć na Wyspy Brytyjskie i do Norwegii.
W 2013 roku lotnisko obsłużyło 189,7 tys. osób. Kolejny rok już był trochę słabszy - 187,5 tysiąca pasażerów, ale Krzysztof Wójtowicz, prezes PLL, mówi dziś, że to był okres niedoceniany.
- Mieliśmy wtedy pięciu regularnych przewoźników i połączenia z dwoma hubami. I to w drugim roku działalności - tłumaczy.
Sukces na urodziny
Ten rok port zamierza zakończyć, mając 265,5 tys. pasażerów na liczniku. - Pierwszy rok działalności to było sprawdzenie potencjału lotniska. Następne lata to już rozwój - mówi Wójtowicz.
I faktycznie trzeba przyznać, że ten rok dla portu był udany. Przybyło kierunków (np. Bruksela i Sztokholm), ale najważniejszym wydarzeniem było utworzenie przez Wizz Air bazy.
- To tak naprawdę pokazuje, jaki jest potencjał lotniska i jakie ma widoki na przyszłość - tłumaczy Ireneusz Dylczyk, dyrektor handlowy PLL. - W przyszłym roku chcemy obsłużyć od 410 do 440 tys. pasażerów. Ile ich będzie ostatecznie, zależy od sezonu czarterowego - zaznacza Dylczyk.
Właśnie, czartery. W tym roku pasażerów lecących na wakacyjny odpoczynek było ponad 8,1 tys. To o ok. 3,5 tys. mniej niż w poprzednim roku. To wynik sytuacji na rynku turystycznym, a ta z kolei spowodowana jest sytuacją w krajach, do których Polacy chętnie latali - Tunezji czy Turcji.
Lotnisko może się także pochwalić dynamicznym rozwojem tzw. General Aviation, czyli obsługiwaniem mniejszych, prywatnych samolotów, z których lubi korzystać biznes. W tym roku było 1,3 tys. takich pasażerów, czyli o 18 proc. więcej niż przed rokiem.
Most ma pomóc
- W tym roku ważne też było wydarzenie, które nie było bezpośrednio związane z lotniskiem. Chodzi o otwarcie mostu na Wiśle w Kamieniu, który łączy woj. lubelskie z mazowieckim i świętokrzyskim. Na terenie oddziaływania lotniska do tej pory było 4,5 mln potencjalnych pasażerów, a dzięki mostowi jest ich 5,5 mln - mówi Dylczyk. I dodaje, że dla np. Starachowic, silnego ośrodka gospodarczego, Lublin jest lotniskiem, do którego najszybciej można dotrzeć.
Ważna rzecz: pieniądze
Trzyletnie dziecko wymaga jednak ciągłej opieki rodziców. Nie inaczej jest z lotniskiem. Nadal główni udziałowcy spółki - miasto i województwo - muszą na nią uważać. Opieka znaczy tu głównie dofinansowanie lotniska.
Co roku port notuje stratę w wysokości ok. 30 mln zł. Udziałowcy też co roku dofinansowują lotnisko. Ta pomoc będzie jeszcze długo potrzebna, bo w 2016 roku port zacznie wykupywać obligacje (były potrzebne na budowę), które posiada Bank Gospodarstwa Krajowego.
Dokładne wyniki finansowe za ten rok będą znane w połowie przyszłego, ale Wójtowicz już zapowiada, że będą lepsze. - O jakieś 6 mln zł. To naprawdę dobry wynik - tłumaczy prezes. - Pieniądze, którymi jesteśmy dofinansowywani, nie są przez nas przejadane. Od początku istnienia na potrzebne inwestycje infrastrukturalne wydaliśmy ok. 5 mln złotych - wylicza Wójtowicz.
Plany, plany...
Kolejne wydatki są już zaplanowane. W przyszłym roku rozpocznie się rozbudowa terminalu. Po jego wschodniej stronie stanie budynek (połączony z terminalem) o pow. 1,5 tys. metrów kwadratowych.
- Nie ma ścisku, nie otrzymujemy od pasażerów skarg, ale robi się tłoczono. Zwłaszcza gdy jednocześnie są trzy samoloty - mówi Dylczyk.
Koszt to ok. 5 mln zł. Pieniądze na ten cel pożyczy lotnisku Bank Gospodarstwa Krajowego. Nowy budynek ma być gotowy przed sezonem wakacyjnym 2017 roku. Wcześniej, bo w II kwartale, ma działać system ILS II kategorii (obecnie ma III kat.), który pozwala na lądowanie w złych warunkach atmosferycznych. Za ILS odpowiada Polska Agencja Żeglugi Powietrznej.
Podobnie jak za nową wieżę kontroli lotów. Obecna się sprawdza, ale lotnisko chce mieć nową po południowej stronie. Powód? Ta w obecnym miejscu zajmuje teren, gdzie w przyszłości port chce się rozbudować. Na przykład postawić tam hangary.
I najważniejsze: nowe połączenia. W przyszłym roku ma być jedno lub dwa.
Trzy lata Portu Lotniczego Lublin. Kalendarium
Ważne momenty dla lotniska można by wyliczać, sięgając pamięcią do 2007 r., ale zacznijmy od pierwszego lądowania.
- 17 grudnia 2012. Uruchomienie lotniska i pierwsze lądowanie samolotu.
- 9 lutego 2013. Pierwszy turystyczny rejs czarterowy. Pasażerowie polecieli do Egiptu. Niestety, kolejne loty zostały odwołane, a czartery wróciły dopiero latem.
- 14 lutego 2013. To data, którą dobrze zapamiętali lubelscy miłośnicy lotnictwa, bo lotnisko udowodniło, że jest w stanie przyjmować największe samoloty. Wtedy gigantyczna maszyna transportowa Rusłan zabrała na pokład śmigłowce Sokół, które fabryka PZL-Świdnik wyprodukowała dla Filipin.
- 25 kwietnia 2013. Obsłużony został 50-tysięczny pasażer.
- 7 maja 2013. Pracę stracił prezes PLL Grzegorz Muszyński, który odpowiadał za budowę portu.
- 21 czerwca 2013. Z lotniska zaczyna latać polski przewoźnik Eurolot. Operował do kwietnia 2014 r.
- Lipiec 2014. Mało kto wierzył, że młode, regionalne lotnisko może przyciągnąć przewoźnika z pierwszej ligi europejskiej. W wakacje 2014 r. zaczęła od nas latać niemiecka linia lotnicza Lufthansa.
- Wrzesień 2015. Wizz Air otwiera swoją bazę i uruchamia nowe kierunki lotów.
- Październik 2015. Włoska firma XPH poinformowała, że przy lotnisku rozpoczyna budowę punktu cargo.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?