Lubelskie ulice bez fotoradaru. Strażnicy nie będą płakać z tego powodu

- Do szczęścia fotoradar nie jest nam potrzebny. I jeśli zostaną nam odebrane uprawnienia do jego używania, nie będziemy po nim płakać. Ważne, aby został na ulicach Lublina - twierdzi Jacek Kucharczyk, komendant Straży Miejskiej w Lublinie. Zastrzega jednak: - Nie traktujemy fotoradaru jako maszynki do robienia pieniędzy. To narzędzie prewencji i oceniam, że w przypadku Lublina jest ono bardzo skuteczne.

Lubelscy strażnicy mają do dyspozycji jeden przenośmy fotoradar. Kupili go w styczniu 2012 r. - Do końca października 2013 wystawiliśmy 10 867 mandatów na łączną kwotę 1 896 676 zł - mówi Robert Gogola, rzecznik prasowy lubelskiej Straży Miejskiej.

To oznacza, że koszty związane z kupnem fotoradaru zwróciły się piętnastokrotnie. Urządzenie kosztowało 121,6 tys. zł. Nie były to jednak jedyne nakłady na uruchomienie sytemu kontroli prędkości jazdy na lubelskich ulicach. Wcześniej ratusz musiał postawić fotomaszty, w których umieszczane było urządzenie. Łącznie przy 15 ulicach stanęło ich 18. - Budowa fotomasztów pochłonęła prawie 600 tys. zł - przypomina Karol Kieliszek z biura prasowego ratusza.

Fotomaszty stoją obecnie puste. Strażnicy z nich nie korzystają. - Zostaną zdemontowane. Zaproponowaliśmy Inspekcji Transportu Drogowego, aby je przejęła. Czekamy na odpowiedź - mówi Kieliszek.

Fotoradar jest ustawiany od października na przenośnym trójnogu. Kontrole są prowadzone przy sześciu ulicach. Zostały specjalnie oznakowane przez Zarząd Dróg i Mostów, który odpowiada za ulice. Chodzi o Krężnicką, Wyzwolenia, Zana, Nadbystrzycką, Nałęczowską oraz Andersa. Ta ostatnia to nowość. - Pierwotnie planowaliśmy oznakowanie w tym roku tylko pięciu ulic. Al. Andersa znalazła się na tej liście dodatkowo po interwencjach ze strony samych mieszkańców - wyjaśnia Kieliszek.

W przyszłym roku na liście kontrolowanych dróg znajdzie się jeszcze dziewięć kolejnych ulic m.in. Kompozytorów Polskich, Jana Pawła II, Diamentowa.

W projekcie budżetu na 2014 r. ratusz zapisał 1,5 mln zł wpływów z mandatów za przekroczenie prędkości.

Strażnicy miejscy oraz gminni zostaną pozbawieni praw do korzystania z fotoradrów. Urządzenia stacjonarne, czyli fotomaszty, będą w rękach Inspekcji Transportu Drogowego. Mobilne pozostaną tylko w gestii policji.

Zmieni się wysokość kar. Będzie ona uzależniona od średniej płacy podawanej przez GUS. Np. za przekroczenie prędkości od 1 do 10 km/h kara będzie wynosiła 1,5 proc. średniej płacy (ok. 50 zł). Za jazdę szybszą o ponad 50 km/h będzie to już 20 proc. czyli ok. 750 zł. Jeżeli kierowca przekroczy prędkość czwarty raz w roku i kolejny, to kara miałaby być podwyższana o połowę. Tym samym maksymalnie wynosiłaby ok. 1100 zł. Ale jeśli przekroczenie nastąpi w terenie zabudowanym to wysokość "mandatu" ulegnie podwojeniu.

Kary zapłacą nie kierujący pojazdem ale jego właściciel, posiadacz lub użytkownik.

ITD nie będzie przyznawać punktów karnych. Te pozostaną tylko w gestii policji.