Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubelszczyzna poparła PSL i PiS. Ale koalicja zostaje bez zmian. Podsumowanie wyborów 2014

Małgorzata Szlachetka
PSL rośnie, PO dołuje, lewica w zaniku. A PiS? Tkwi w miejscu. Tak w skrócie można by podsumować wybory samorządowe.

Niekwestionowanym zwycięzcą wyborów samorządowych w województwie lubelskim jest PSL. W 2010 r. ludowcy wywalczyli 9 mandatów w sejmiku. W kampanii przed tegorocznymi wyborami Krzysztof Hetman, prezes PSL w regionie, zapowiadał, że liczy na co najmniej 211 111 głosów i 11 miejsc w regionalnym parlamencie. I plan zrealizował z okładem: ludowcy dostali 236 tys. głosów, 12 mandatów i poprawili wynik sprzed czterech lat o ponad 9 procent. Co więcej - dokładnie o 4008 głosów pokonało PiS i zdobyło trzecie miejsce w okręgu Lublin, pokonując SLD. Trudno powiedzieć, co zdecydowało o tym sukcesie. Może wyborcy nie- chcący już wybierać tylko między PO a PiS? Dość powiedzieć, że ludowcy uratowali władzę w sejmiku dla PO, która tym razem wypadła wyjątkowo słabo.

Poza wyraźnym zwycięstwem Krzysztofa Żuka w Lublinie, wynik PO nie zachwycił - ani w wyborach do Rady Miasta Lublin, ani w głosowaniu do sejmiku. W tym drugim PO straciła w porównaniu z 2010 r. dwóch radnych i ponad 3 proc. poparcia, osiągając zaledwie 19,17 procent głosów.

Największym przegranym tych wyborów wydaje się jednak być PiS. Mimo że uzyskało najlepszy wynik w mieście, do samodzielnego rządzenia zabrakło mu jednego mandatu. W sejmiku zgarnęło najwięcej mandatów, ale rządzić nie będzie, bo decyzję o koalicji PO-PSL, która zapadła na szczeblu centralnym, już nazajutrz po ogłoszeniu wyników wyborów oznajmiali liderzy Platformy i ludowców.

Lewica w tych wyborach praktycznie nie istniała. SLD w sejmiku miał poprzednio czterech radnych, teraz wywalczył jeden mandat. W ogóle nie liczył się Twój Ruch, co było wiadomo już przed głosowaniem - partia nie była nawet w stanie wystawić do walki pełnych list kandydatów. W Radzie Miasta Lublin po raz pierwszy od lat nie będzie reprezentantów lewicy.

Nowy zarząd w poniedziałek
Pierwsza sesja sejmiku województwa w nowym składzie została zaplanowana na najbliższy poniedziałek. Radni wybiorą wtedy marszałka, wicemarszałków i członków zarządu. Wczoraj z dziennikarzami pożegnał się Jacek Sobczak, członek zarządu województwa od ośmiu lat. Podsumowywał swoją pracę, wyliczał m.in. wybudowane lotnisko, prawie skończone CSK czy most na Wiśle w Kamieniu i podkreślał, że dotrzymał danego wyborcom słowa. Sobczak nie startował w wyborach samorządowych, bo partia nie chciała go wystawić na liście w Lublinie. Skonfliktowany z władzami PO do zarządu województwa już na pewno nie wejdzie. Podobnie jak inny jego dotychczasowy członek, Tomasz Pękalski. Kto więc znajdzie się w nowej, rządzącej regionem piątce?

Spekuluje się, że na stanowisku marszałka ma pozostać Sławomir Sosnowski z PSL, dotychczasowy włodarz regionu. Platforma ze słabym wynikiem raczej nie ma dobrej pozycji negocjacyjnej, żeby walczyć o fotel marszałka dla siebie.
Ludowcy będą też pewnie dążyć, żeby mieć trzech, a nie, jak dotychczas, dwóch, reprezentantów w zarządzie. W jego skład mieliby więc wejść, we-dług nieoficjalnych informacji, oprócz Sosnowskiego, także Arkadiusz Bratkowski, były europoseł i Artur Walasek, sekretarz województwa.

Z PO w zarządzie pozostać ma Krzysztof Grabczuk. W miejsce Sobczaka dołączyć ma Grzegorz Nakonieczny, z-ca prezydenta Puław. - Włodzimierz Karpiński (szef Platformy, poseł z Puław - dop. red.) chce mieć "swojego" człowieka w zarządzie - mówi nam działacz lubelskiej PO. A gdyby układ partyjny w zarządzie pozostał taki jak obecnie (3 członków z PO i 2 z PSL), do zarządu mógłby wejść także Krzysztof Bojarski, z-ca dyrektora szpitala w Łęcznej.

Trzy pytania o podsumowanie do partyjnych liderów

Skala nieprawidłowości mogła wpłynąć na wyniki
Z Grzegorzem Czelejem, senatorem i szefem PiS w Lublinie, rozmawia Aleksandra Dunajska

W Radzie Miasta Lublin uzyskaliście najlepszy wynik, ale to gorzki sukces, bo nie rządzicie. W sejmiku wyprzedziło was PSL.
W Lublinie to rzeczywiście pyrrusowe zwycięstwo. W sejmiku też liczyliśmy na lepszy wynik - nasze sondaże wskazywały, że zdobędziemy dwa-trzy mandaty więcej niż dostaliśmy. Nie wiem, na ile wpłynęła na to np. tzw. afera madrycka. Będziemy to sprawdzać. Myślę jednak, że skala nieprawidłowości w trakcie wyborów była tak duża, że mogła wpłynąć na wyniki.Np. w wyborach do Rady Miasta Lublin mieliśmy bardzo dobry wynik na Kalinie i niewiele nam zabrakło do uzyskania tam kolejnego mandatu.

O tym, czy były nieprawidłowości, zdecyduje sąd. A do sądu w Lublinie nie trafił też jeszcze żaden protest lubelskiego PiS.
Będziemy je jeszcze składać. Chodzi zwłaszcza o przypadki, gdzie przewaga innych ugrupowań nad nami była niewielka - jak np. w wyborach do sejmiku w Lublinie. Trzeba np. sprawdzić, czy zbyt lekkomyślnie nie kwalifikowano niektórych głosów jako nieważnych. Od ekspertów wiem, że odchylenie między sondażem exit pool a wynikami wyborów powinno wynosić do 2,5 proc. A było większe.

Bardziej Pan wierzy sondażom niż wynikom samorządowych wyborów?
Badania sondażowe to obiektywne metody naukowe. Nie mam powodu, by im nie ufać.

Na wyciąganie wniosków przyjdzie czas
Ze Stanisławem Żmijanem, posłem i wiceprzewodniczącym lubelskiej PO, rozmawia Aleksandra Dunajska

Platforma po tych wyborach raczej nie ma się z czego cieszyć.
Na pewno oczekiwaliśmy lepszego wyniku. Chociaż trzeba zwrócić uwagę na wygraną Krzysztofa Żuka oraz na zwycięstwo PO w Lublinie w wyborach do sejmiku. Cieszy też wynik np. Krzysztofa Grabczuka w Chełmie czy Zofii Woźnicy w Zamościu. Mamy również parę sukcesów w regionie - w Terespolu nasz burmistrz zdobył prawie 90 proc. glosów, w Rokitnie nasz reprezentant wygrał w pierwszej turze.

To są jednak pojedyncze perełki, podczas gdy całokształt ewidentnie zawiódł. Były za słabe listy, źle prowadzona kampania?
Nie chciałbym jeszcze teraz generalizować i oceniać, bo jesteśmy nadal w trakcie wyborów, przed nami druga tura. Ale na pewno musimy się zastanowić nad przyczynami tej sytuacji.

Czas na zmianę regionalnego przewodniczącego, ministra Włodzimierza Karpińskiego?
Nie chciałbym dzisiaj wyciągać takich wniosków. Na pewno warto się jednak zastanowić, czy konstytucyjny minister powinien pełnić funkcję szefa regionu. Wcześniej w Platformie obowiązywał przecież zakaz łączenia tych funkcji, bo na pracę w terenie trzeba poświęcać dużo czasu, nie tylko w kampanii. Szef resortu nie zawsze ma na to wystarczająco dużo czasu.

Nie pierwsze miejsce w książeczce zdecydowało
Z Krzysztofem Hetmanem, europosłem i prezesem lubelskiego PSL, rozmawia Aleksandra Dunajska

Osiągnęliście spory sukces - i w regionie, i w kraju. Podobno to dlatego, że zawsze liczyliście na swój żelazny elektorat, a teraz poprowadziliście kampanię z prawdziwego zdarzenia - z ulot- kami, billboardami, wyjazdami liderów w teren.
Mieliśmy kampanię billboardową także cztery lata temu i wcześniej. Ale wyborów nie wygrywa się w czasie trzech miesięcy kampanii. Decydują o tym lata działań. Nasz wynik to efekt pozytywistycznej pracy, przedstawiania dobrych propozycji rozwiązywania różnych problemów - od służby zdrowia, przez ochronę środowiska, po infrastrukturę.

Niedawno usłyszałam też tezę, że pomógł Wam program "Rolnik szuka żony", który podobno ocieplił wizerunek polskiej wsi.
Pozostawię to bez komentarza. Programu nie widziałem, ale wygłaszanie takich opinii to podważanie inteligencji Polaków.

A jakie znaczenie miała lista nr 1 i miejsce na pierwszej stronie "książeczki" z kandydatami?
Twierdzenie, że miała jakiekolwiek, to znowu wątpienie w rozumność Polaków. W wyborach do PE potrafili głosować w książeczce, a teraz nie potrafili? Przypomnę, że w majowym głosowaniu na pierwszej stronie była Solidarna Polska i nie przekroczyła 5-procentowego progu.

Potrzebna nam dogłębna analiza
Z Jackiem Czerniakiem, posłem i liderem lubelskiego SLD, rozmawia Aleksandra Dunajska

Lewica właściwie w tych wyborach nie istniała.
Na pewno potrzebna nam dogłębna analiza i diagnoza - jaka lewica jest dziś potrzebna Polakom. Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, do kogo chcemy kierować naszą ofertę i w jaki sposób. Pamiętajmy także, że wybory samorządowe są specyficzne. Ludzie głosują tu raczej na osoby, niekoniecznie na partie.

Wam osobistości na listach ewidentnie zabrakło. Izabella Sierakowska zrobiła bardzo dobry wynik, ale ona sama nie "pociągnie" całego SLD.
Iza to ikona lewicy, większość ludzi #ją rozpoznaje, nic dziwnego, że miała dobry wynik. A mówiąc o głosowaniu na osoby, mam na myśli takie sytuacje jak w Lublinie, gdzie wybory zdominował Krzysztof Żuk.

Ale polegliście nie tylko w wyborach na prezydenta, ale też do Rady Miasta Lublin.
Po pierwsze, zawiniła metoda d'Hondta (przeliczania poparcia na mandaty - dop. red.). Przekroczyliśmy przecież próg wyborczy, kilku naszych kandydatów miało niezłe wyniki, a mimo to nie zyskali mandatów. Po drugie, myślę, że wielu lewicowych wyborców w głosowaniu na prezydenta miasta wybrało Żuka, doceniając jego pracę w mieście. #Do Rady Miasta głosowali więc także jeśli nie na PO, to na Wspólny Lublin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski