Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lublin: Misericordia pomaga chorym psychicznie

Ewa Pajuro
Ostatnie przygotowania przed występem. W miniony wtorek podopieczni Ewy Dudziak (z lewej) wystawiali jasełka
Ostatnie przygotowania przed występem. W miniony wtorek podopieczni Ewy Dudziak (z lewej) wystawiali jasełka Jacek Babicz
O chorobach psychicznych mówi się u nas mało, a o ludziach, którzy je przeżyli i wrócili ze szpitala - jeszcze mniej. O stowarzyszeniu Misericordia, które od ponad 20 lat pomaga im odnaleźć się w świecie - pisze Ewa Pajuro.

Dorota wyszła ze szpitala 10 lat temu. Jest na ostatnim etapie drogi do samodzielności. Pracuje, ma męża i maleńkie mieszkanko w budynku stowarzyszenia - jasny, przytulny pokoik z aneksem kuchennym. - Na początku nie chciałam chodzić do Misericordi. Byłam przerażona za każdym razem, gdy tam wchodziłam - wspomina. - To było zaraz po szpitalu i trudno było mi się wdrożyć w nowe środowisko. Jakoś to jednak przełamałam - tłumaczy.

Na chorych psychicznie nikt nie czeka
- Większość ludzi oczekuje, że chory będzie cały czas w szpitalu - mówi ks. Waldemar Sądecki, dyrektor Środowiskowego Domu Samopomocy, który należy do Misericordii. - Na chorego psychicznie tak naprawdę nikt nie czeka. On jest niepotrzebny - tłumaczy.

Co jednak, gdy mimo wszystko opuszcza szpital? - Nie każdy, kto przeszedł chorobę psychiczną, potrzebuje wsparcia. Są osoby, które radzą sobie bez tego. Są takie rodzaje chorowania, gdzie jest tylko incydent chorobowy, kilkumiesięczny lub kilkudniowy, potem wszystko wraca do normy - tłumaczy ks. Sądecki.

Wiele osób jednak przez długie lata dochodzi do pełnej samodzielności. Pierwszy etap na tej drodze to Środowiskowy Dom Samopomocy. - Przychodzą tu osoby, które choroba wyrzuciła z normalnych funkcji życiowych i społecznych. Wiele z nich to osoby młode, którym choroba przerwała studia albo nawet szkołę średnią. Chorowały wiele lat i teraz powoli dochodzą do siebie - wyjaśnia ks. Sądecki.

Nie wymagamy wiele. Cieszymy się, że przychodzą
Środowiskowy Dom Samopomocy powstał w 1998 r. tuż przy szpitalu neuropsychiatrycznym przy Abramowickiej 2. - Samo miejsce jest symboliczne. Dom jest jakby bramą do nowego, zdrowszego życia - tłumaczy kapłan.

Placówka oferuje 60 miejsc. - Przede wszystkim dla osób ze schizofrenią, które zakończyły leczenie szpitalne - tłumaczy duchowny. Mogą w nim przebywać od poniedziałku do piątku, od godz. 8 do16. - W Środowiskowym Domu Samopomocy cieszymy się czasem tylko z tego, że osoba przyjdzie na zajęcia. Wiemy, że kilka lat nie wychodziła z domu albo przebywała długo w szpitalu i boi się świata. Wymagania wobec niej nie są za wielkie - tłumaczy ks. Sądecki.

Chorzy korzystają z pomocy psychologa, lekarza, muzykują, malują, przygotowują i wystawiają sztuki teatralne.

Z przedszkola do szpitala, a potem na scenę
- Do szpitala trafiłam z przedszkola. Straciłam tam pracę, kończył mi się zasiłek i w końcu mąż zaproponował: może spróbujesz pracy w terapii - wspomina Ewa Dudziak, założycielka teatru "Przebudzenie", który działa przy domu samopomocy.

Nim grupa powstała, przedszkolanka prowadziła warsztaty dla pacjentów szpitala. - Na początku myślałam, że świat mi się zawalił, bo pierwsze zderzenie ze szpitalem jest naprawdę trudne - nie ukrywa Dudziak. - Każdy szpital przygnębia, a psychiatryczny myślę, że szczególnie. Ja nigdy nie zetknęłam się z tyloma aż tak chorymi ludźmi - tłumaczy.

Nazwa teatru to jednocześnie tytuł pierwszej sztuki, którą wystawili chorzy aktorzy amatorzy. - To jest opowieść o depresji. Zafascynowało mnie, że chorzy potrafią przez miesiąc, a nawet dłużej nic nie mówić, nie wstawać z łóżka i potem nagle coś się dzieje. Powoli wracają do życia, pamiętają, że ktoś się nimi opiekował, że coś do nich mówił. Następuje przebudzenie, czyli powolne wychodzenie z choroby - tłumaczy Dudziak.

- Ta sztuka była o chorej dziewczynie, której nie opuściła grupa innych pacjentów szpitala. Opiekowali się nią, mówili do niej i dzięki temu przebudziła się - wyjaśnia założycielka teatru. Grupa ma na swoim koncie kilkanaście sztuk. W jej skład wchodzą chorzy, którzy korzystają ze wsparcia ŚDS. Sami szyją stroje, opracowują scenografię. Scenariusze pisze pani Ewa. - Teraz pracuję nad sztuką o świętym Franciszku. To historia wielkiego przeobrażenia, bo Franciszek był hulaką, był bogaty, rozpieszczony i grzeszny. Potem miał wypadek i wizję od Boga. Na końcu zupełnie się odmienił. Myślę, że czasami podobnie jest z osobami chorymi, zwłaszcza tymi uzależnionymi od alkoholu lub narkotyków - tłumaczy.
Próba generalna przed samodzielnością
- Bywa, że rodzina nie akceptuje chorego albo jest tak destrukcyjna, że trzeba go od niej oderwać - tłumaczy ks. Sądecki. - Są też osoby, które mają kochających bliskich, ale gdzieś daleko na wsi, gdzie nie dostawałyby żadnej pomocy. Jedyną szansą dla nich jest znalezienie jakiegoś kąta tutaj, w Lublinie - tłumaczy.

Po to właśnie, z inicjatywy Misericordii, powstał Ośrodek Adaptacyjny przy ul. Zdrowej 14. Teraz mieszka w nim 16 osób. - Możemy go porównać do akademika. Jest korytarz, pokoje dwu- albo trzyosobowe. Dwie łazienki, wspólna duża kuchnia, jadalnia i dwie pralnie - opisuje. Do ośrodka trafiają osoby, które biorą udział w warsztatach i są w miarę samodzielne. W budynku mieszkają same i same o niego dbają. Opiekun przyjeżdża zazwyczaj tylko raz w tygodniu.

Chorzy mogą też mieszkać na poddaszu dworku przy ul. Głuskiej. To właśnie tam przebywa Dorota.

Mieć własne mieszkanie, być zdrowym, zwiedzać sanktuaria
- Lubię sprzątać, prasować i zajmować się domem - mówi Dorota, która w stowarzyszeniu jest od 10 lat.

Uśmiechnięta, serdeczna, spokojna. Współpracownicy mówią, że bardzo dokładna. Pracuje w prowadzonej przez Misericordię restauracji Santiago Cafe. Przyznaje, że najbardziej lubi prasować obrusy. W czasie imprez i przyjęć jest też kelnerką, pomaga przy nakrywaniu stołów, a potem jak wszyscy sprząta i myje naczynia. Razem z mężem mieszka na poddaszu restauracji. - Nasza miłość rozkwitła tutaj, w stowarzyszeniu. Przeszliśmy wszystkie etapy. Od wyjścia ze szpitala, przez dom samopomocy i warsztaty. Teraz mamy mały pokoik i pracę. Pojawiają się już pierwsze myśli, że nie możemy tu zostać na zawsze, że trzeba się ostatecznie usamodzielnić. Będzie trudno, ale życie cały czas stawia przed nami wyzwania - tłumaczy. Plany na przyszłość? - Największe marzenia to mieć własne mieszkanie, własne meble i być zdrowym, a w wolnym czasie móc gdzieś wyjechać. Ja bardzo lubię zwiedzać sanktuaria. W ubiegłym roku byliśmy z mężem w Częstochowie, w Licheniu, w Krakowie Łagiewnikach. Mam nadzieję, że w tym roku też coś wymyślimy - mówi.

Chorzy zapraszają na smaczny obiad
Tak jak Dorota, w Misericordii pracują 34 chore osoby. Sprzątają, gotują, przygotowują przyjęcia.

Restauracja sprzedaje zestawy obiadowe dla szkół i urzędów, organizuje przyjęcia, a ostatnio nawet studniówki. Kuchnia wydaje dziennie 250 -260 obiadów. Praca w tak zwanym Zakładzie Aktywności Zawodowej to ostatni etap na drodze do samodzielności.

Ile czasu potrzeba, by chory do niego dotarł? - Zależy w jakim wieku osoba poszła do szpitala. Inaczej funkcjonują ci, którzy zachorowali jako ludzie dorośli. Inaczej osoby młode, które cierpiały długo i teraz muszą uzupełniać edukację, uczyć się relacji z ludźmi i nawet samego prezentowania się wobec innych. Bywa, że to trwa latami - tłumaczy ks. Sądecki.

- Łącznie pomagamy kilkuset osobom - mówi ks. Tadeusz Pajurek, założyciel Misericordii. Chorzy co tydzień chodzą na mszę do kościoła przy Abramowiciej lub Głuskiej. - Obok siebie siadają matka z dzieckiem, alkoholik, narkoman i chory na schizofrenię. I nic się nie dzieje - mówi ks. Sądecki.

Charytatywne Stowarzyszenie Niesienia Pomocy Chorym Misericordia powstało 20 lat temu

Jego celem było niesienie pomocy osobom z zaburzeniami psychicznymi.
Dziś w jego skład wchodzą: Środowiskowy Dom Samopomocy, Ośrodek Adaptacyjny, Zakład Aktywizacji Zawodowej, Warsztaty Terapii Zajęciowej, Świetlica Opiekuńczo-Wychowawcza.
Stowarzyszenie założył ks. prałat Tadeusz Pajurek.
Osoby, które chciałyby wesprzeć Misericordię, mogą przekazać stowarzyszeniu 1 procent swojego podatku (KRS 0000072694) lub przekazać pieniądze na konto: Bank PEKAO S.A. II O/Lublin 45124024961111001013307506

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski