Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bunt, internet i przyjaciele. Gimbus nie taki straszny jak go malują

Aleksandra Dunajska-Minkiewicz
Aleksandra Dunajska-Minkiewicz
Anna Kurkiewicz
Piją, biją, ćpają, wagarują, nie uznają żadnych autorytetów. Słuchając tych opinii, gimnazjalistami można by straszyć niegrzeczne dzieci. Ale jakie dzisiejsze„gimbusy” są naprawdę? Postanowiliśmy to sprawdzić w lubelskich gimnazjach.

- Dzieciom w gimnazjum palma odbija, bo wydaje im się, że skoro wyszły z podstawówki, to są już dorosłe - mówi Marta Nowak, mama gimnazjalisty z Lublina. Takie oceny są powszechne. Utrwala je prosta logika: dziecko trafia do gimnazjum w trudnym wieku dojrzewania. Buzujące hormony trzech roczników małolatów muszą prowadzić do wychowawczej katastrofy. Obiegowe opinie podgrzewają politycy, chcący uzasadnić potrzebę likwidacji tych szkół. - Gimnazja to zmora uczniów, rodziców i nauczycieli - mówił rok temu w RMF FM Piotr Gliński z PiS. - To niesprawiedliwe osądy - oburzają się nauczyciele i uczniowie. Kto ma rację? Gimnazjum nr 18, piątkowe przedpołudnie. Mateusz Majcher: Mówią o nas, że się buntujemy. A może po prostu w tym wieku zaczynamy samodzielnie myśleć, mieć własne zdanie. To chyba nic dziwnego, że często jest inne niż opinie nauczycieli czy rodziców. Jakub Zdunek: Jesteśmy bardzo towarzyscy. I bardzo potrzebujemy akceptacji. Julia Smaga: Dorośli twierdzą, że tylko siedzimy w telefonach i nie potrafimy nawiązać relacji. A to nieprawda. Proszę spojrzeć na nas, tworzymy naprawdę zgraną paczkę. Natalia Frejer: Oczywiście, że komunikujemy się przez Facebook. Ale to dlatego, że to tańsze niż SMS-y czy telefon.

„Gimbus” się angażuje

Sylwia Ciołek z fundacji KReAdukacja realizuje projekty społeczne z uczniami lubelskich szkół, głównie gimnazjów. W ramach „Lublina w sieci życzliwości” młodzież prowadzi działania na rzecz lokalnych społeczności. - Zrealizowaliśmy już kilkadziesiąt projektów. Jedni uczniowie organizują zajęcia sportowe, inni warsztaty z kultury hiszpańskiej - wylicza Sylwia Ciołek. Młodzież, wspierana przez animatorów fundacji, praktycznie wszystko robi sama - od pomysłu, przez przygotowania, załatwianie partnerów, pisanie pism np. w sprawie użyczenia pomieszczeń, po finalną realizację. - Świetnie się z nimi współpracuje. Kiedy się im zaufa i da wolną rękę, starają się pokazać, że nie są tacy zepsuci, jak się o nich mówi - podkreśla Sylwia Ciołek. - Oczywiście ktoś powie, że pracujemy z tymi „lepszymi” uczniami, bardziej aktywnymi. To prawda - reszta pozostaje bierna. Ale na pewno gimnazjaliści to nie gorsza grupa niż np. licealiści - dodaje.

Małgorzata Kalisz, psycholog z Gimnazjum nr 18: - To kreatywne, aktywne dzieciaki. Same przychodzą do mnie z propozycjami różnych działań. Dwa lata temu zgłosiły się dziewczyny, których znajomy popełnił samobójstwo. Tragedia zainspirowała je do inicjatywy „Bumerang szczęścia”. Chodziło o to, żeby na co dzień przynosić ludziom uśmiech. Rozlepiały na ścianach szkoły karteczki z pozytywnymi cytatami, na przerwach zostawiały kolegom na ławkach cukierki z miłymi sentencjami. Wszystko dobrowolnie, w wolnym czasie. - Jeśli zaoferujemy im coś więcej niż tylko lekcje - radiowęzeł, wyjścia poza szkołę, to oni potrafią być wdzięczni. A potem wracają i mówią, że tęsknią - opowiada Marek Krukowski, dyr. Gimnazjum nr 18.

„Gimbus” boi się hejtu

Problemów też nie brakuje. Ci, którzy na co dzień pracują z młodzieżą, przyznają, że winny jest głównie czas, w którym zaczyna się gimnazjum - niełatwy dla młodych ludzi.

- To okres dużych zmian. Do pierwszej klasy przychodzą dzieciaki, a absolwenci to, przynajmniej wizualnie, rośli mężczyźni i poważne kobiety. Za rozwojem fizycznym emocjonalny nie zawsze jednak nadąża - mówi Kalisz. - Pojawia się bunt. W tym wieku już nie zdanie nauczycielki czy rodzica się liczy, ważniejsi są rówieśnicy. Oni poszukują siebie, budują własną tożsamość, badają granice i sprawdzają, na co mogą sobie pozwolić - tłumaczy psycholog. - Ale ten bunt też jest potrzebny, pozwala kształtować odmienność - podkreśla dyr. Krukowski. Pojawiają się wagary, czasami spowodowane problemami w nauce, czasami fobiami społecznymi. - Zdarzają się bójki. Ostatnio przyszła do mnie dziewczyna z początkami depresji i chłopiec, który nie mógł sobie poradzić z wybuchami agresji - wylicza Małgorzata Kalisz.

Zdaniem dra Wiesława Poleszaka z Zakładu Psychoprofilaktyki i Pomocy Psychologicznej WSEI, realizatora programów rówieśniczych w szkołach, główne grupy problemów gimnazjalistów są trzy. - Eksperymentowanie z narkotykami (głównie marihuaną), hazard (młodzież z reguły gra w internecie lub obstawia zakłady sportowe w STS), a także bullying, czyli przemoc rówieśnicza. Ta ostatnia coraz częściej koncentruje się w internecie. Niepopularni uczniowie zalewani falą hejtu muszą mierzyć się z problemem nie tylko w szkole, ale także poza nią. - Pojawiają się na ich temat obraźliwe publikacje, kompromitujące zdjęcia. Internetowej agresji sprzyja poczucie anonimowości wśród agresorów - ocenia dr Poleszak.

Takie ataki są trudne do zniesienia, tym bardziej że pod maską obojętności i pewności siebie gimnazjalisty kryje się zwykle dziecinna wrażliwość. - Są słabi emocjonalnie. Łatwo też popadają w zniechęcenie, jeśli pojawią się jakiekolwiek trudności - mówi o swoich uczniach Urszula Sławek, dyr. Gimnazjum nr 9.

Oczywiście problemy dotykają tylko części z nich. Wpływ ma m.in. to, jak idzie im nauka oraz środowisko, w jakim żyją, zwłaszcza rodzina. - Niektórym rodzicom się wydaje, że to szkoła wychowuje ich dzieci, sami nie mają czasu. Efekty bywają opłakane - mówi Anna, mama gimnazjalisty. - Mój syn? Jasne, że pyskuje, demonstruje swoje „ja”. Ale poważniejszych problemów nie mamy.

„Gimbus” żyje w sieci

82,8 proc. gimnazjalistów korzysta z internetu codziennie, w tym 39,8 jest bez przerwy „online” - wynika z ogólnopolskiego badania realizowanego w 2014 roku przez Pedagogium Wyższą Szkołę Nauk Społecznych. 62 proc. uczniów korzysta z serwisów społecznościowych kilka razy dziennie. 96,3 proc. ma konto na Facebooku, a 88,3 proc. deklaruje korzystanie z YouTube. Eksperci podkreślają, że biegłe poruszanie się w wirtualnym świecie jest dziś umiejętnością niezbędną. Ale kryje też wiele pułapek. - Młodzież ma problem z nawiązywaniem relacji „na żywo”. Wolą komunikować się przez internet. Paradoksalnie w wirtualnym świecie czują się bezpieczniej, bo rzadko myślą o tym, że działania w nim podejmowane niosą ze sobą określone konsekwencje. I że ich zdjęcie ze skrętem zobaczą nie tylko znajomi na imprezie, ale też rodzice, nauczyciele - tłumaczy Sylwia Ciołek.

Krzysztof Szulej, dyr. Zespołu Szkół nr 4, do obrazu dodaje brak krytycyzmu nastolatków wobec tego, co zobaczą i przeczytają w internecie. - Stają się maskotką w rękach świata marketingu, który stara się ich urobić na bezrefleksyjnych kupców wszystkiego. Stąd ich konsumpcyjne podejście do życia - ocenia. Stare spodnie? Wyrzucamy. Model telefonu sprzed dwóch lat? Muszę mieć nowy. - Są przekonani, że to, co mają, wyznacza ich pozycję społeczną. To dziś jedno z ważniejszych zadań szkoły - pokazać im, że wartość jest gdzie indziej - przekonuje Szulej.

„Gimbus” wraca do podstawówki

Nauczyciele i psychologowie podkreślają, że gimnazja i ich uczniowie dziś to już nie te same szkoły i dzieci co kilkanaście lat temu.

- Mniej jest zachowań agresywnych, mniej „fali” wobec pierwszaków. Ale są inne problemy - więcej dzieciaków popada w depresję, a zamiast papierosów mamy dopalacze - wylicza Marek Krukowski. Czy likwidacja gimnazjów rozwiąże problemy? - Raczej nie, bo sytuacje, o których tu mówimy, to nie są problemy gimnazjalistów tylko młodzieży w pewnym wieku w ogóle - podkreśla Małgorzata Kalisz. Dr Wiesław Poleszak ocenia, że zmiana może mieć zaletę. - Uczniowie będą w najtrudniejszy wiek wchodzili w grupie, gdzie mają już ugruntowaną pozycję, bez dodatkowo stresującej adaptacji do nowego środowiska - uważa. Ale widzi też drugą stronę medalu. - Pierwsze przejawy szkolnej przemocy pojawiają się już w szóstej klasie podstawówki. A nauczyciele gimnazjów przez lata nauczyli się radzić sobie z pewnymi problemami. Pytanie, czy znajdzie się dla nich miejsce w nowych podstawówkach, bo tam się przynajmniej część kłopotów przeniesie - zaznacza.

Bo choć znikną gimbazy, „gimbusy” pozostaną „gimbusami”. Dopóki z tego nie wyrosną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski