Już w najbliższy weekend lublinianki rozegrają pierwszy od końca marca mecz ligowy. W sobotni wieczór zielono-białe zmierzą się we własnej hali ze Ślęzą Wrocław. Przed rozpoczęciem zmagań na krajowym podwórku, „Pszczółki” zdążyły już zaliczyć dwa spotkania w europejskich pucharach. W ramach eliminacji do fazy zasadniczej EuroCup podopieczne trenera Krzysztofa Szewczyka dwukrotnie pokonały Spartaka Moskwa, zwyciężając zarówno u siebie, jak i w stolicy Rosji.
- Zasłużyłyśmy na ten awans - uważa Martina Fassina. - Wygrałyśmy oba mecze i pokazałyśmy, że czujemy się gotowe do walki w Europie. Jestem podekscytowana, że będziemy mogły rywalizować w rozgrywkach międzynarodowych. Poziom gry jest tam zupełnie inny od tego, który znamy z ligi. Mecze w pucharach są bardzo trudne, ale można podczas nich naprawdę cieszyć się koszykówką. W przeszłości miałam przyjemność występować w Eurolidze i zapamiętałam wyjątkową atmosferę, jaka towarzyszy spotkaniom tego typu - dodaje skrzydłowa z Italii.
Fassina przyznaje, że po zmianach kadrowych lubelski zespół cały czas się zgrywa i coraz lepiej poznaje. - Sezon wszystko zweryfikuje, ale posiadamy jakość jako drużyna i mamy w składzie zawodniczki o wysokich umiejętnościach indywidualnych. Chcemy stworzyć silny kolektyw. Mamy potencjał ku temu, by wiele osiągnąć. Jest jednak zbyt wcześnie, by mówić o konkretnych celach, ale będziemy walczyć o zwycięstwo w każdym meczu. Każda z nas chce się rozwijać i rosnąć w siłę. Liczymy na ciągły progres drużyny - tłumaczy Włoszka.
W poprzednim sezonie Fassina występowała w Pszczółce ze swoją rodaczką, Ilarią Milazzo. Aktualnie jest jedyną zawodniczką z Półwyspu Apenińskiego w składzie drużyny z Lublina. - Oczywiście, że tęsknię za Ilarią, ponieważ bardzo dobrze się dogadywałyśmy, byłyśmy sąsiadkami. Nadal jesteśmy w stałym kontakcie. Trzeba jednak patrzeć do przodu i każda z nas skupia się na teraźniejszości - mówi z uśmiechem Martina zapytana o swoją koleżankę.
Skrzydłowa pochodząca z północy Italii zadomowiła się w Lublinie, dlatego zdecydowała się pozostać w akademickim klubie na kolejny sezon. Poprzedni był jej pierwszym spędzonym poza ojczyzną. - Czuję tu pozytywne wibracje. W Lublinie mieszka się bardzo przyjemnie i można tu poznać wielu miłych ludzi. Gra w zagranicznym zespole dodaje pewności siebie. Taki wyjazd pozwala się rozwinąć zarówno jako pod względem sportowym, ale też mentalnym. Czuję, że jestem inną osobą niż rok temu. Na pewno pobyt w Polsce bardzo mnie wzbogacił jako zawodniczkę i człowieka. Wierzę, że jestem jeszcze w stanie zaoferować coś klubowi, dlatego zamierzam dać z siebie maksimum w rozpoczętym sezonie - mówi Włoszka, która w poprzednich rozgrywkach notowała średnio 10,7 punktu na mecz, będąc jedną z liderek ekipy prowadzonej przez trenera Krzysztofa Szewczyka. Nieprzypadkowo została pierwszą zawodniczką zakontraktowaną w Pszczółce przed nową kampanią.
ZOBACZ TAKŻE:
Czy Biało - Czerwoni zatriumfują w stolicy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?