List i zdjęcie przekazał muzeum brat Janusza, Andrzej Krupecki. Z fotografii uśmiecha się młody chłopak.
- Osiemnastoletni Janusz nie wrócił do domu. Nie wiemy, w jakich okolicznościach zginął w obozie na Majdanku, ale znamy dzienną datę jego śmierci - 20 marca 1943 roku - mówi Anna Wójcik, szefowa archiwum w Państwowym Muzeum na Majdanku.
Gryps został napisany drżącą ręką. Treść jest tak niezwykła, że przytaczamy go niemal w całości, zachowując oryginalną pisownię.
"Kochani rodzice! Nie martwcie się o mnie, może jakoś to wszystko przetrzymam, jakoś dam sobie radę. W sobotę na wschodnim [Dworzec Wschodni w Warszawie - dop. red.] złapali mnie, siedziałem na Pawiaku 24 godziny na głodnego, wszystko mnie zabrali. W niedzielę wieczorem dali 1/2 kg chleba, wsadzili nas w samochody, przywieźli na wschodni-towar i wsadzili nas w zimne towarowe wagony i wiozą nas na południowy wschód, jak daleko i dokąd - nie wiemy, bardzo mamy zimno i b. głodno.
Piszę ten list spod Lublina, podobno wsadzą nas do obozu koncentracyjnego, czyli na wymarnowanie ludności i młodzieży polskiej. Do szczęśliwego zobaczenia, mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy (...).
Całuję Was mocno kochający Was syn J. Krupecki".
W jaki sposób gryps dotarł do adresatów? Tego dowiadujemy się dzięki adnotacji, którą ktoś, jeszcze w czasie wojny, umieścił na odwrocie kartki. Tych kilka słów zostało napisanych ołówkiem kopiowym innym charakterem pisma. List został odnaleziony na poboczu torów w Sadurkach pod Nałęczowem. Autor wpisu nie miał złudzeń, co do tego, gdzie jadą ludzie w bydlęcych wagonach. "W Lublinie wyładują i na pewno wszystko pójdzie na Majdanek, czyli Dziesiąta. Paczki można podać z poczty Lublin nr 1" - czytamy.
- Z kartoteki Czerwonego Krzyża dowiadujemy się, że rodzina wysłała Januszowi do obozu pięć paczek. Ostatnia przyszła już dwa miesiące po śmierci więźnia - opowiada Anna Wójcik.
Specjaliści z archiwum przypuszczają, że Janusz Krupecki przyjechał na Majdanek 18 stycznia 1943 r. Pierwszym transportem z Pawiaka, liczącym około 1400 osób. - Możemy tak sądzić. Porównaliśmy jego numer obozowy 13091 z numerami, jakie dostawali przybyli z tym transportem - mówi szefowa archiwum Państwowego Muzeum na Majdanku.
Z kolejnego dopisku dowiadujemy się, że bliscy Janusza Krupeckiego przyjechali do Lublina. Kilka krzepiących słów napisali na odwrocie tej samej kartki, którą ich syn wyrzucił z pociągu. List zaczyna się od słów: "Januszku, Mamusia i Tatuś stara się wszelkimi sposobami wydostać Cię stamtąd, może Cię zobaczymy."
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?