Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasze serce bije tu

Wojciech Pokora
Wojciech Pokora
Koło „Borowianki” sławi swą okolicę, Wieś Borkowiznę w gminie Strzyżewice. Leży na pagórkach, pięknie położona, Wąwozami ona uroczo spleciona. A w dolinie naszej wije się Bystrzyca, Strzyżewską doliną płynie do Lublina. Wzniesienia wyżynne pokryły się drzewami, Dzięki tej przyrodzie mikroklimat mamy.

Żeby z Lublina dojechać do wsi Borkowizna, najlepiej jechać w górę Bystrzycy. Kawałek za Strzyżewicami trzeba odbić w prawo. Wjeżdża się w krainę wąwozów.

- Zupełnie jak w okolicach Kazimierza Dolnego lub Nałęczowa – mówię do towarzyszącej mi w podróży wójt gminy Strzyżewice Barbary Zdybel.

- Podobno mamy nawet bogatszą w minerały wodę niż Nałęczów. Tylko nie mieliśmy tyle szczęścia, więc to tam powstało uzdrowisko – odpowiada pani wójt.

Gdy dojeżdżamy na miejsce, przy furtce wita nas ubrana odświętnie Walentyna Budarz, przewodnicząca miejscowego Koła Gospodyń Wiejskich. Zaprasza na podwórko, gdzie zastajemy pozostałe członkinie Koła. Przystrajają wieniec dożynkowy, który będzie niesiony już w najbliższą niedzielę.

- To tylko część naszej ekipy – mówi pani Walentyna. – Do naszego Koła należy ponad 30 osób. Nawet mamy panów i sporo młodych członkiń.

Rozmawiamy o wsi. Nie jest łatwo tu trafić, nie leży przy głównej drodze.

- Teraz to przyjeżdża do nas autobus, a kiedyś to nawet nie było szosy – mówi pani Danuta Wilczyńska, członkini KGW „Borowianki”. Ale marzyliśmy i o drodze i o autobusie i proszę. Doczekaliśmy się.

- Marzenia się spełniają – dopowiada ze śmiechem pani Teresa Kapica. - My tu dawniej żartowałyśmy, tak na przyszłość, że trzeba u nas we wsi zrobić rondo. Jak będzie któryś pan wracał do domu pod wpływem, i nie będzie mógł trafić, to będzie tak chodził w kółko i wtedy ktoś go podprowadzi. No i ronda nie mamy, ale mamy już tam skrzyżowanie (śmiech). Wszystko się spełnia.

Panie opowiadają, że wieś przez lata się zmieniła. Dziś we wsi mają wszystko, nawet plac zabaw, siłownię na powietrzu i altanę, w której można posiedzieć. Widywałem takie altany w innych gminach, zazwyczaj są nieużywane, bo każdy ma altanę i grill pod własnym domem.

- Ale tu nie chodzi o to, żeby miał każdy! – oburza się pani Walentyna. - Rozchodzi się o spotkania! To jest wiejska altana. Tam można się spotykać z sąsiadami.

- I wieś żyje takimi spotkaniami? – pytam z niedowierzaniem.

- Tak! – odpowiada pani Czesława Kot, także członkini KGW. - I młodzież się spotyka, i zebrania sobie wiejskie robimy, spotkania są różne. Mamy stowarzyszenie przecież.

- Cztery! – krzyczą chórem jej koleżanki. – Dlatego nie mamy się gdzie pomieścić.

Faktycznie, od ponad 20 lat, we wsi nie funkcjonuje świetlica wiejska. Poprzednia spłonęła, kolejna jest w planach.

- W XIX wieku na naszą Borkowiznę sprowadzili się Niemcy – opowiada historię wsi pani Walentyna. - My tu od wieków żyjemy w ekumenizmie. Tam, sto metrów dalej – pani Walentyna wskazuje na drogę - i tyle samo w drugą stronę, to była tzw. niemiecka wieś. Tutaj się osiedlili Niemcy. Oni od XIX wieku, od lat siedemdziesiątych, zaczęli tutaj przyjeżdżać. Byli tu także Żydzi. Niemcy chodzili do kościoła tutaj we wsi. Bo mieliśmy tu kirchę. Po wojnie kościół był przekształcony w szkołę. To była szkoła w Kiełczewicach Górnych, ale z lokalizacją w Borkowiźnie. Szkoła wyprowadziła się w 1964 roku i mieliśmy miejsce na świetlicę, na taki dom wiejski. W latach 70. to wyremontowaliśmy…

- Strażacy pomogli, pamiętasz? – dopowiada pani Danuta.

- Każdy pomagał – przekrzykują się panie i opowiadają, jak to dawniej wszyscy we wsi umieli się zjednoczyć dla wspólnego dobra. Opowiadają o remoncie świetlicy, o tym, jak dawniej budowało się w gminie drogi. – Oparcie było w rodzinie. Wiadomo było, że rodzina pomoże. A jak jedna zaczynała coś robić dla gminy, to pozostali się dołączali, i w czynie społecznym udawało się wspólnie wiele zrobić.

Świetlica funkcjonowała do 2001 roku. Była nie tylko klubem wiejskim, tam odbywały się spotkania lokalnej społeczności, organizowano przyjęcia, wesela, dyskoteki…

- Bo w Borkowiźnie kwitła kultura! – zapewniają moje rozmówczynie. - My jako młodzi ją rozwijałyśmy. Gdyby się klub nie spalił, to by był dalszy ciąg. Tak to się przerwało wszystko. Jak byłyśmy dziećmi, to przychodziłyśmy do tego klubu na „Czterech pancernych”! – opowiadają jedna przez drugą. – I na „Stawkę..” – przekrzykują się wzajemnie. Bo był jeden telewizor na wsi i wszyscy przychodzili na filmy, nawet z okolic, nie tylko ze wsi.

- W 2001 roku, podczas dyskoteki budynek spłonął – kontynuuje opowieść pani Walentyna. - I tak kolejne lata, zawsze ktoś nam obiecuje, że będzie odbudowana. I tak czekamy. Teraz liczymy już tylko na panią wójt.

W tym roku będzie projekt – zapewnia Barbara Zdybel, wójt gminy Strzyżewice. - Już jesteśmy po wstępnych rozmowach z projektantem. W tym roku podjęłam decyzję o przygotowaniu dokumentacji projektowej pod budowę świetlicy połączonej z remizą strażacką na terenie miejscowości.

Potrzebna, bo tutejsze koło gospodyń wiejskich jest bardzo aktywne. Co prawda gmina udostępniła członkiniom koła lokal po dawnym ośrodku zdrowia, ale znajduje się on w innej wsi i nie ma tam odpowiedniej infrastruktury do gotowania. A KGW „Borowianki” słynie właśnie z gotowania.

- Korzystamy ze starych przepisów – zapewnia pani Danuta. – A słyniemy z pierogów.

- Robimy pierogi ruskie, pierogi z kapustą, z bobem, ciasto drożdżowe z owocami – opowiada Marzena Surma, która na spotkanie Koła przyprowadziła córeczkę Amelkę.

- My zawsze jesteśmy zapraszane, żeby robić pierogi, na różne uroczystości – tłumaczy Teresa Kapica. -Jednego roku nawet zrobiłyśmy aż 4 tys. tych pierogów! A i myśliwi przyjeżdżają i przywożą mięso, umiemy je przyrządzić.

- A i dla „Brata Alberta” gotujemy – dodaje Danuta Wilczyńska. - Wozimy im pierogi. Ostatnio zawieźliśmy 700 pierogów. Można śmiało powiedzieć, że działalność charytatywną też prowadzimy.

- Tylko żeby ten lokal już był – dodaje Walentyna Budarz. – Bo ciężko tak. Nasze serce bije tu. W tym lokalu od gminy to jest takie tymczasowe. Mamy problem gdy przygotowujemy większą ilość produktów, czy pieczemy ciasta, czy lepimy pierogi to spotykamy się po domach. Bo tam nie ma dobrej infrastruktury. Jest ładnie urządzone, możemy się spotkać, porozmawiać, przeprowadzić zajęcia plastyczne ale nie da się gotować. Potrzebujemy lokalu z zapleczem, z garnkami, dużym piekarnikiem. Serce biło tu, w budynku z XIX wieku, który się spalił. I teraz czekamy na nowy.

- Mam nadzieję, że to zostanie zrealizowane - zapewnia Barbara Zdybel, wójt gminy Strzyżewice. - Z takiego miejsca mogliby korzystać nie tylko mieszkańcy Borkowizny, ale także kilku przylegających miejscowości. Kolonia Kiełczewice Dolne, Kiełczewice Dolne, Kiełczewice Maryjskie. W tym miejscu świetlica jest bardzo potrzebna.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski