Nie chciał oddać pieniędzy za koncert, na którym nie wystąpił. Marek Torzewski skazany za przywłaszczenie

Pierwsza rozprawa w spawie Marka Torzewskiego przed Sądem Rejonowym w Białej Podlaskiej odbyła się w kwietniu bez udziału stron. Wówczas sąd nakazał artyście zwrot pieniędzy należących do Bialskiego Centrum Kultury i zapłatę grzywny. Oskarżonemu nie spodobało się wydanie wyroku bez jego udziału, więc odwołał się. Sąd wyznaczał więc kolejne terminy, na których artysta przekonywał, że zarzuty są bezpodstawne i żądał pełnego uniewinnienia.

Przypomnijmy, sprawa dotyczy wydarzeń ze stycznia 2018 r. Wówczas w Bialskim Centrum Kultury wystąpił tenor Witolda Matulka. Wynagrodzenie za koncert omyłkowo zostało przelane na konto Marka Torzewskiego. Instytucja upomniała się o zwrot pieniędzy, ale artysta odmówił. Prokuratura oskarżyła go o przywłaszczenie.

„Marek Torzewski nigdy nie przywłaszczył ani nie podjął kwoty 4550 zł z konta o numerze (…) zatem nie popełnił zarzucanego mu przestępstwa przez prokuraturę i sąd” – napisał na swojej stronie internetowej. Twierdził, że ktoś usiłował „wkręcić go w kryminalną aferę”. Uważa, że skoro organizatorzy omyłkowo przelali mu pieniądze, które miały trafić do kogoś innego, to nie popełnił przestępstwa i nie powinien być zobowiązany do zwrotu. Jednak sąd był innego zdania.

W piątek sąd nakazał artyście zwrot 4550 zł. Podwyższył wysokość grzywny z 5000 do 7500 zł. Wyrok jest nieprawomocny.
Marek Torzewski od 1986 r. na stałe zamieszkuje w Belgii. W 2002 r. wykonywana przez niego piosenka „Do przodu Polsko!” traktowana była jako oficjalny hymn polskiej reprezentacji w piłce nożnej.

Znany śpiewak zgodził się na publikowanie swojego wizerunku. W przesłanym 25 lipca oświadczeniu poprosił, żeby używać jego pełnego imienia i nazwiska oraz nie zasłaniać jego wizerunku na zdjęciach.