Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niech się „Gazeta”...

Wojciech Pokora
Wojciech Pokora
Fot. Lukasz Kaczanowski/Polska Press

Moja ulica murem podzielona, Świeci neonami prawa strona; Lewa strona cała wygaszona, Zza zasłony obserwuję obie strony - śpiewał Kazik Staszewski w kultowej Arahji. Słowa tej piosenki brzmią mi w uszach za każdym razem, gdy ktoś w Polsce postanawia wyprowadzić na ulicę kolejne osoby przekonane do coraz słuszniejszych racji. Mam w uszach oczywiście także słowa Grzegorza Schetyny sprzed kilku lat, które opublikował „Newsweek” i które tłumaczą, skąd ów wysyp demonstracji na ulicach naszych miast. Tłumaczą również, skąd próby gry środkami unijnymi ze strony Komisji Europejskiej.

„Newsweek” dotarł do nagrania zamkniętego spotkania Grzegorza Schetyny z członkami stołecznej Platformy - pisał w 2017 roku „Tygodnik Solidarność”. - Trzeba być gotowym na twarde warianty. Naszą aktywnością będzie ulica - zapowiedział podczas dyskusji kandydat na szefa PO. Dyskusja odbyła się trzy dni po pierwszej demonstracji zorganizowanej przez Komitet Obrony Demokracji i przyciągnęła ok. 80 działaczy. Schetyna, który wystąpił na tym spotkaniu jako kandydat na przewodniczącego partii, przedstawił działaczom m.in. receptę na bycie w opozycji. Mają nią być uliczne demonstracje i działalność międzynarodowa: - Jeżeli będzie utrzymane takie tempo konfliktu, naszą aktywnością będzie ulica na pewno. A także Europa. Byłem w zeszłym tygodniu w Brukseli, rozmawiałem tam z politykami, oni są kompletnie zszokowani.

Oczywiście powody do wyprowadzenia ludzi na ulicę są różne i nie ma co generalizować, że każda demonstracja organizowana w Polsce od czasu wystąpienia Schetyny jest inspirowana czysto politycznie przez jedno środowisko. Ale wiele niestety tak. Z uwagą przyglądam się szczególnie tym w obronie demokracji, wolnych sądów i oczywiście, z racji zawodu, wolnych mediów. Te ostatnie są szczególnie kuriozalne. W 2019 roku Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich przygotowało dokument pt. „Raport o wolności mediów w krajach Inicjatywy Trójmorza”, w którym udało się zebrać w formie opracowania o charakterze materiału źródłowego ulotne i niedostrzegane często opinie i doświadczenia dziennikarzy niereprezentujących jedynie tzw. mediów mainstreamowych, czyli o największym audytorium (najwyższa sprzedaż w sektorze prasy drukowanej, najwyższa słuchalność w radiu, największa oglądalność wśród nadawców telewizyjnych, czy najwyższa tzw. klikalność w internecie) w danym kraju. Raport ujawnił wykluczanie z debaty publicznej dziennikarzy o konserwatywnych, prawicowych poglądach i pokazał, jak mocno w krajach Inicjatywy Trójmorza trzyma się postkomunizm (z wyjątkiem Austrii, której zaraza komunizmu nie doświadczyła w takim stopniu). Tego wykluczania z debaty doświadczało wielu dziennikarzy w Polsce w okresie, gdy wydawcy gazet mieli zwyczaj omawiać tezy artykułów z rzecznikami rządu w środku nocy pod śmietnikiem. Wówczas media w Polsce mówiły jednym głosem, nie trzeba było dbać o pluralizm, zatem nikt z obecnie protestujących w ich obronie nie wychodził na ulicę. Bo większość pracowała w maintreamie.

Niech się gazeta „Neues Deutschland”,Wstrzyma z wstępniakiem o „pomocy”; Bo tu są ludzie, którzy jeszcze, Budzą się z krzykiem w środku nocy… - śpiewał przed laty Andrzej Garczarek, a ja tymczasem ze zdumieniem czytam felietony (oczywiście nie w „Neues Deutschland”) w obronie mediów lokalnych, w których pojawia się wzmianka o „Kurierze Lubelskim” w kontekście dzisiejszych ulicznych protestów. Byłem przekonany, że wreszcie ktoś przypomni, co działo się z tym tytułem przed laty, gdy na przykład z dnia na dzień zwalniano osoby ciężko chore. Przypomnę, że w proteście przeciwko takiemu traktowaniu kolegi z Kuriera odchodzili dziennikarze. Ale wzmianki o tym w prasie dziś dbającej o wolność mediów i o ich standardy nie znalazłem. Przypadek?

Tym, którzy dziś próbują dzielić środowisko dziennikarskie (chociaż to rada też dla tych, którzy dzielą społeczeństwo w innych obszarach) zadedykuję fragment „Akwarium” Wiktora Suworowa. Pamiętajcie, jeśli rzucimy się sobie do gardeł, „zwycięzcę" spotka podobny los:

„Kiedyś, dawno temu, na Dalekim Wschodzie, widziałem dwa psy, które przylgnęły do obcej sfory. Sfora ryczała, nie chcąc obcych w swoim gronie. Wtedy jeden z tych psów rzucił się na swego nieszczęsnego towarzysza. Walka ich trwała długo, i sfora cierpliwie czekała na wynik pojedynku. Jeden wył, a drugi, słabszy, przeraźliwie skowyczał, nie chcąc rozstać się z życiem. Kiedy poharatany zwycięzca zagryzł swojego towarzysza, a może brata, z podwiniętym ogonem zbliżył się do sfory, demonstrując swoją pokorę. Wtedy sfora rzuciła się nań, i rozerwała go na strzępy”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski