Stelmet Enea BC Zielona Góra – Start Lublin 100:93 (31:23, 32:25, 26:20, 11:25)
Stelmet: Thomasson 20, Zamojski 15, Radić 12, Meier 12, Ponitka 10, Zyskowski 9, Hakanson 9, Gordon 8, Koszarek 3, Witliński 2. Trener: Żan Tabak
Start: Laksa 21, Carter 17, Borowski 15, Taylor 11, Dziemba 9, Szymański 8, Lemar 7, Jeszke 5, Jarecki, Pelczar, Grochowski. Trener: David Dedek
Sędziowali: Piotr Pastusiak, Michał Proc i Arnuald Kom Njilo
Widzów: 2507
Na początku czwartej kwarty Tony Meier trafił 16. "trójkę" dla Stelmetu i zielonogórzanie w tym momencie wyszli na prowadzenie różnicą aż 24 punktów (92:68). Był to już jednak ostatni celny rzut gospodarzy zza linii 6,75 m (po trzech kwartach ich skuteczność w tym elemencie wynosiła aż 62 procent), a kolejne sześć minut Start wygrał 20-2! Na 3,5 minuty przed końcową syreną, po „trójkach” Martinsa Laksy (dodatkowo był faulowany i trafił rzut wolny) oraz Damiana Jeszke, lubelska drużyna przegrywała już tylko 88:94.
W samej końcówce graczom trenera Davida Dedka zabrakło jednak chłodnej głowy. Zbyt pochopnie podejmowane decyzje rzutowe i proste straty sprawiły, że gospodarze nie dali już sobie wyrwać zwycięstwa.
- Stelmet grał niesamowicie. W pierwszej połowie trafili 11 trójek na 15 rzutów - mówił po spotkaniu Kacper Borowski. - Wiedzieliśmy, że w pewnym momencie przestaną trafiać, ale w końcówce zabrakło nam konsekwencji w tym co robiliśmy. W decydujących momentach meczu musimy być bardziej skupieni - dodał przed kamerą Polsatu Sport.
Najlepszym strzelcem Startu po raz kolejny był Laksa, który trafił 8 z 13 rzutów z gry, w tym cztery z siedmiu za trzy punkty. Dodatkowo zebrał pięć piłek. Od pierwszych minut dobre spotkanie rozgrywał także Jimmy Taylor, który wygrywał walkę pod tablicami i w ciągu pierwszych pięciu minut zdobył sześć punktów. Center zakończył mecz z dorobkiem 11 punktów (5/8 z gry) i 11 zbiórek.
Za sprawą jego postawy na początku spotkania goście prowadzili 2:0 i 7:6. Gospodarze okazali się jednak bezlitośni w rzutach z dystansu. Gracze Stelmetu trafili cztery pierwsze próby zza linii 6,75 m, a w pierwszej kwarcie pomylili się tylko raz na sześć prób.
Tweety Carter nie miał łatwego zadania przy rozgrywaniu ataku pozycyjnego, ponieważ rywale często go podwajali i cały czas w obronie naciskali lublinian. W drugiej kwarcie lider tabeli Energa Basket Ligi kontynuował „strzelanie” z dystansu i po 14 minutach Stelmet miał już 13 punktów przewagi (41:27). W tym okresie mocno we znaki lubelskiej drużynie dał się Joe Thomasson.
Były lider Startu zdobył w tym meczu 20 punktów. Natomiast kolejne fatalne spotkanie rozegrał obecny najlepszy strzelec "czerwono-czarnych", Brynton Lemar. W Zielonej Górze do przerwy miał 0/6 z gry, a jedyne punkty zdobył z linii rzutów wolnych. Z gry Lemar trafił dopiero za dziewiątym razem (i był to jego jedyny udany rzut), a spotkanie zakończył ze skutecznością... 9 procent!
Gospodarzom natomiast udawało się niemal wszystko. Po pierwszej połowie zielonogórzanie mieli na koncie aż 63 punkty, z których 33 zdobyli dzięki rzutom za trzy (skuteczność 73 procent). Idealnym podsumowaniem ich dyspozycji był rzut Thomassona równo z syreną kończącą trzecią kwartę. Amerykanin trafił… z połowy boiska i przed ostatnią częścią meczu Start przegrywał 68:89.
Niewielkim wsparciem w ekipie trenera Dedka byli zawodnicy rezerwowi. Ławka Startu w pierwszej połowie dołożyła do dorobku drużyny tylko sześć punktów (przy 26 punktach rezerwowych Stelmetu). Lublinianie natomiast przez cały mecz mieli przewagę w zbiórkach i w tym elemencie wygrali ostatecznie 41 do 32.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?