Do Lublina przyjechał zespół młody i mało doświadczony na arenie europejskiej. Gdy mecz na dobre się jeszcze nie rozpoczął, drużyna MKS, w sobotnim spotkaniu formalnie w roli gościa, prowadziła już 3:0. Rywalki w 6. minucie doprowadziły do remisu 4:4, a potem 5:5 i był to ostatni korzystny dla nich rezultat.
Lubelskie zawodniczki miały jednak niespodziewanie dużo problemów z bramkarką ZRK. Chociaż Kamela Pokopac nie wyczyniał między słupkami cudów, to momentami była przeszkodą nie do pokonania dla szczypiornistek MKS.
- Z samego wyniku można być zadowolony, ale patrząc na naszą skuteczność, zwłaszcza w sytuacjach stuprocentowych, można łapać się za głowę. Dobrze, że to był mecz ze słabszym przeciwnikiem i nie zaważyło to na wyniku, bo grając z rywalem równym sobie ten mecz byśmy przegrali – przyznaje trenerka, Monika Marzec.
Na początku spotkania dwa pojedynki z bramkarką ZRK przegrała skrzydłowa Katarzyna Portasińska. Problemy miała także jej zmienniczka, Darwa Szynkaruk, która również z prawego skrzydła nie miała sposobu na chorwacką golkiperkę.
Mimo tych problemów MKS powoli budował przewagę i w 18. minucie prowadził 12:9. Sześć minut później boisko musiała opuścić Kinga Achruk. Doświadczona rozgrywająca przy jednej z akcji obronny źle stanęła i skręciła staw skokowy. - Podkręciła kostkę, którą miała niedawno skręconą na jednym z treningów. Mam nadzieję, że w niedzielę nie będzie potrzeby, żeby szarpać ją na boisko. Natomiast liczę, że na mecz w Elblągu będzie już w pełnej dyspozycji – mówi Monika Marzec.
Pod koniec pierwszej połowy znowu dała o sobie znać Kamela Pokopac. Najpierw dwukrotnie sam na sam z bramkarką znalazła się Romana Roszak i dwukrotnie ten pojedynek przegrała. Chwilę później do kontry pobiegła Dominika Więckowska i znów górą była golkiperka.
- Mogła się już udzielić lekka nerwówka, skoro jedna biegnie i nie trafia, za chwilę biegnie druga i nie trafia, a potem trzecia. Czwarta już zastanawia się, czy pobiec, czy lepiej oddać piłkę komuś innemu. Ale chętnych, żeby pobiec i pomóc też nie było. Trudno, najważniejsze, że mecz wygrany. Jutro kolejny i mam nadzieję, że pokażemy się z dużo lepszej strony – podkreśla Monika Marzec.
Im dłużej trwało spotkanie, tym z coraz większym trudem rywalkom przychodziło atakować bramkę MKS. Rzuty Chorwatek często były zbyt słabe, aby zaskoczyć defensywę i bramkarkę. Lublinianki też nie mogły być zadowolone ze swojej postawy, ale i tak bez większego trudu kontrolowały wynik spotkania.
- Ten mecz jest lekcją dla wszystkich, że trzeba się koncentrować i szanować bez względu na to, z kim się gra. Z mocniejszym przeciwnikiem poziom koncentracji jest wyższy, ale prawdziwego mistrza cechuje to, że bez względu na przeciwnika stara się wygrać i pokazać z jak najlepszej strony – dodaje trenerka MKS.
Wygrana różnicą 10 bramek pozwoli z dużym spokojem przystąpić do niedzielnego rewanżu. Jutrzejszy mecz w hali Globus również rozpocznie się o godzinie 16.
ZRK Bjelovar - MKS FunFloor Perła Lublin 22:32 (12:16)
ZRK: Pokopac – Pavlović 6, Pifar 5, Gavric 3, Vojnovic 3, Jandrasic 3, Niksic 1, Vinkvoic 1, Guskic, Ravenscak. Kary: 12 min. Trener: Dario Obran
MKS: Gawlik, Razum, Wdowiak – Roszak 9, Tatar 8, Płomińska 6, Portasińska 3, Więckowska 2, Zagrajek 2, Masna 1, Achruk 1, Gęga, Byzdra, Szynkaruk, Pietras. Kary: 10 min. Trener: Monika Marzec
Sędziowali: Svetoslav Yovchev i Zvezdelin Yonchev (Bułgaria)
Widzów: 800
"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?