Historię plebiscytu Kuriera Lubelskiego najlepiej znają Andrzej Kwiek oraz Maciej Niedźwiecki, autorzy książki „Sportowe Asy Lubelszczyzny”. Publikacja przybliża bohaterów najlepszych dziesiątek wybranych w latach 1962-1999.
Wszystko rozpoczęło się w grudniu 1962 roku, gdy redakcja Tempa, gazety sportowej z Krakowa, we współpracy z Wydziałem Kultury, Kultury Fizycznej i Turystyki Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie zainicjowała wybór dziesięciu najlepszych i najpopularniejszych sportowców Lubelszczyzny.
- Tempo ukazywało się w Krakowie, ale można było je kupić również w kioskach w Lublinie. Gazeta ukazywała się we wtorki i w piątki. Istniała mutacja lubelska, poświęcona informacjom z naszego regionu. Na jednej stronie znajdowały się wyniki i relacje z rozgrywek ligowych - wspomina Andrzej Kwiek.
Redakcja Tempa wybierała „10 Asów Małopolski” i stąd pomysł wyboru najlepszych sportowców także w województwie lubelskim. - Gdy Tempo wkroczyło na nasz teren, to do plebiscytu szybko dołączył Kurier Lubelski, który patronował tej zabawie, a z czasem przejął jej organizację. Przez kilka pierwszych lat plebiscytem kierowało Tempo, ale przeszukując archiwum krakowskiej redakcji nie udało mi się znaleźć fotografii pierwszej nagrodzonej dziesiątki - mówi redaktor Kwiek.
Pierwszym zwycięzcą plebiscytu był przedstawiciel sportów motocyklowych, zawodnik Avii Świdnik, Jan Szczerbakiewicz. W 1962 roku pokonał on m.in. Stanisława Kasperka z Aeroklubu Świdnickiego i Adama Kowalczyka, pięściarza Motoru Lublin oraz WKS Lublinianka.
- Byłem zaskoczony, że już od pierwszej edycji plebiscytu kibice tak chętnie bawili się w głosowanie. Plebiscyt dopiero się rodził, ale dziennikarze z dużym wyczuciem potrafili opracować listę kandydatów. Co ciekawe, struktura popularności dyscyplin była podobna do dzisiejszej. Popularne były koszykówka, piłka nożna, żużel - przyznaje Andrzej Kwiek.
Popularność Jana Szczerbakiewicza, wielokrotnego mistrza Polski w rajdach motocyklowych, nie była w tamtych czasach przypadkowa. Sporty motorowe cieszyły się bowiem dużą popularnością. W 1962 roku Szczerbakiewicz był indywidualnym i drużynowym mistrzem Polski. Uczestniczył też w sześciodniówce FIM w Garmisch-Partenkirchen. Startował na motocyklu Sarenka, wyprodukowanym w świdnickiej WSK.
To pracownicy tych zakładów przyczynili się w dużym stopniu do jego zwycięstwa w plebiscycie. - Przez radiowęzeł popularyzowali plebiscyt i zachęcali pracowników do głosowania. Załoga zakładów liczyła kilka tysięcy ludzi, więc wydźwięk był duży i tym sposobem świdniczanie pomogli Szczerbakiewiczowi - dodaje Kwiek.
Pierwszy triumfator plebiscytu wygrał także w latach 1964 i 1965, a w najlepszej dziesiątce plasował się jeszcze sześć razy (1968-1973). W latach 60-tych nie mniejszą popularnością wśród kibiców cieszył się inny motocyklista ze Świdnika, Jerzy Brendler. Siedem razy był wybierany do dziesiątki, a wygrał w 1966 roku. - W czasach powojennych wyścigi uliczne były najpopularniejszymi imprezami sportowymi. Wtedy nie przykładało się takiej wagi do bezpieczeństwa. Wystarczyło słupy latarni obwiązać słomą i można było się ścigać. A jeździli naprawdę szybko - wspomina Andrzej Kwiek.
Ścigano się motocyklami i samochodami. W Lublinie także w latach 60-tych zawody organizowane na ulicach miasta gromadziły tysiące mieszkańców. Uczestniczył w nich Andrzej Perczyński (zaczynał od startów w rajdach motocyklowych i w wyścigach ulicznych, a potem przez wiele lat był związany z sekcją żużlową Motoru). - Opowiadał mi o tych wyścigach. Sam zresztą pamiętam, jak w latach 60-tych zawody w Lublinie oglądało około 100 tysięcy ludzi. Przy trasie stały cztery szeregi kibiców. Start był między Parkiem Ludowym a stadionem lekkoatletycznym. Potem w stronę Zamojskiej, obecnej Bernardyńskiej, Narutowicza i za hotelem Victoria w lewo na złamanie karku. Chociaż były służby bezpieczeństwo, to ludzie i tak przebiegali przez jezdnię i trudno uwierzyć, że nie było wypadków - wspomina.
Janowi Szczerbakiewiczowi w zwycięstwie w plebiscycie pomogli pracownicy WSK Świdnik, ale w kolejnych latach również starano się wspólnymi siłami sympatyków wspierać kandydujących sportowców.
- Były z tym „problemy”, bo grupy kibiców próbowały sterować wynikami. Ale popularność plebiscytu tak szybko się rozrosła, że trudno było przewrócić klasyfikację. Tak było przez wiele lat, ale t próby wpływania na wyniki w większości były nieudane - podkreśla Andrzej Kwiek.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?