- Emocje już opadły. Ostatnio temat wybuchu był tak wszech-obecny, że teraz już się nawet gadać nie chce - mówi pani Agnieszka, jedna z mieszkanek Kaliny. - Nie spodziewałabym się czegoś takiego po Andrzeju i tyle - skwitowała.
Andrzej R. wysadził się i swój sklep w powietrze. Policja podejrzewa, że wcześniej udusił swoją żonę. Przez kilka dni miejsca wybuchu pilnowali policjanci, którzy zabezpieczali ślady i zbierali dowody. Były taśmy i zakaz podchodzenia dla gapiów. Skutki eksplozji usuwali pracownicy administracji i syn państwa R. - To my posprzątaliśmy miejsce wybuchu, policja nie kiwnęła nawet palcem - irytował się wczoraj jeden z pracowników administracji.
Na miejscu wybuchu nie ma już porozrzucanych towarów, czy resztek elementów konstrukcji. Wszystko wyniesiono, teren ogrodzono metalową kratą, którą osłonięto czarną folią. O eksplozji przypominają osmolone ściany i swąd spalenizny.
Andrzej R. dalej przebywa w e Wschodnim Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej SPZOZ Łęczna. Jak udało nam się dowiedzieć, jego stan nie uległ poprawie. - Pacjent jest oparzony, stale za niego oddychamy. Być może w weekend coś się zmieni - mówi prof. Jerzy Strużyna, szef szpitala, w którym leży desperat.
Andrzej R. ma 90 proc. oparzonej powierzchni ciała.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?