MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Policjanci i paralizator. Zapadł wyrok w sprawie trzech byłych funkcjonariuszy z Lublina (ZDJĘCIA, WIDEO)

Małgorzata Szlachetka
We wtorek przed Sądem Rejonowym Lublin-Zachód zapadł wyrok w sprawie trzech byłych policjantów. Sąd uznał ich za winnych. Jeden z nich raził paralizatorem zatrzymanych, dwaj pozostali nie reagowali na jego zachowanie. - Policjantom nie można tak nikogo traktować - podkreślał sędzia Jarosław Dul.

Marcin G. usłyszał wyrok trzech lat więzienia oraz zakaz wykonywania zawodu policjanta przez okres sześciu lat. Dwaj pozostali mężczyźni (Piotr D. i Łukasz U.) po roku pozbawienia wolności oraz zakaz wykonywania zawodu policjanta przez cztery lata. Na poczet kary został im zaliczony okres spędzony w areszcie tymczasowym. W tym momencie za kratkami jest tylko Marcin G., w dniu ogłoszenia wyroku sąd przedłużył jego tymczasowy areszt o kolejne trzy miesiące.

Oskarżeni mają też zapłacić pokrzywdzonym pieniądze tytułem nawiązki. Marcin G. kwotę 30 tysięcy złotych na rzecz Rafała K. oraz 20 tysięcy złotych dla Francuza Igora Ch. Z kolei Piotr D. i Łukasz U. Igorowi Ch. po 5 tysięcy złotych.

Przypomnijmy, że chodzi o interwencję z czerwcowej Nocy Kultury w Lublinie. Były już policjant, Marcin G., został oskarżony o to, że w czasie służby raził paralizatorem dwie osoby - Rafała K. już w budynku izby wytrzeźwień, a Francuza Igora Ch. w momencie, gdy ten był jeszcze w radiowozie. Prokuratura zarzuciła temu oskarżonemu działanie ze szczególnym okrucieństwem.

Sąd zgodził się z prokuratorem, że Piotr D. i Łukasz U. nie reagowali na to, że Marcin G. użył paralizatora. Odniósł się też do zachowania oskarżonego, który zastosował to urządzenie wobec dwóch zatrzymanych. (Przypomnijmy, że w czasie procesu była mowa o tym, że chodziło o nieregulaminową latarkę z paralizatorem. Taka właśnie latarka została znaleziona w służbowej szafce Marcina G.).

- Oskarżony Marcin G. użył paralizatora z błahych powodów wobec dwóch zatrzymanych - mówił we wtorek sędzia Jarosław Dul. Dodając, że to co się stało spełnia definicję tortur, ale też, że nie ma wątpliwości, że obrażenia stwierdzone u pokrzywdzonych spowodował paralizator.

- W mojej ocenie rażenie osoby paralizatorem w genitalia jest drastycznym działaniem. Szczególnie kontrowersyjne jest zachowanie wobec Rafała K.Ten pokrzywdzony miał złamaną szczękę, cierpiał, a mimo to G. potraktował go paralizatorem - powiedział sędzia. W ocenie sądu doszło tutaj do odwetu za zachowanie pokrzywdzonego w czasie zatrzymania.

W procesie zeznawali m.in. pracownicy izby wytrzeźwień, do której w czasie Nocy Kultury trafili obaj pokrzywdzeni. Sąd dał wiarę zeznaniom kobiety, która widziała, jak Marcin G. raził Rafała K. paralizatorem w okolice krocza. Przypomniał też, że w toku procesu usiłowano podważyć wiarygodność właśnie tego świadka. - Jej zachowanie na sali sądowej i treść zeznań nie wskazują na to, aby miała zaburzenia psychiczne - dodał Jarosław Dul. I podkreślił: - Widziała coś tak wstrząsającego, że nie potrafiła tego ukryć.

Dodajmy, że dźwięk paralizatora słyszała inna kobieta pracująca też wtedy na izbie wytrzeźwień. - Nagle inna z pracownic, Małgorzata K., która też znajdowała się za parawanem, krzyknęła z przerażeniem: O Jezu! Potem mi przyznała, że widziała jak Marcin G. poraził chłopaka paralizatorem - mówiła Ewelina R. przed sądem w grudniu 2017 roku.

Sąd za wiarygodne uznał też zeznania pokrzywdzonego Polaka. Zwrócił uwagę, że Rafał K. nie zgłosił się sam do organów ścigania, ale to prokurator dotarł do niego. Sąd dodał, że zeznania Igora Ch. były zmienne, ale nie z tego powodu, że pokrzywdzony kłamał, a jedynie dlatego, że będąc w chwili incydentu nietrzeźwym źle pamiętał zdarzenia.

Według sądu Piotr D. i Łukasz U. byli przy tym, gdy Marcin G. raził w radiowozie paralizatorem Igora Ch., czyli "dopuścili do stosowania tortur z błahego powodu".

Sąd wskazał, że na zapisie monitoringu widać m.in. jak G. wchodzi z paralizatorem na izbę wytrzeźwień.

- Paralizator był zastosowany wobec dwóch młodych ludzi, którzy nie popełnili przestępstwa - zaznaczył sędzia.

Sąd zwrócił uwagę, że trzeba również zauważyć "szerszy wymiar społeczny" tej sprawy. - W takich przypadkach ktoś może postrzegać policję, jako formację niezdyscyplinowaną i nieprofesjonalną - komentował Jarosław Dul.

Wyrok nie jest prawomocny.

Przypomnijmy, że prokurator dla Marcina G. chciał 4 lat i 6 miesięcy więzienia oraz sześcioletniego zakazu wykonywania zawodu policjanta, a dla dwóch pozostałych oskarżonych kary roku i sześciu miesięcy pozbawienia wolności oraz zakazu wykonywania zawodu policjanta przez cztery lata. - Wyrok jest zgodny z tym, czego oczekiwaliśmy - stwierdziła we wtorek po wyjściu z sali sądowej prokurator Barbara Bandyga.

Z kolei adwokat Stanisław Estreich reprezentujący Marcina G. powiedział: - Oskarżeni nie przyznają się do winy. Ocena materiału dowodowego będzie przedmiotem procesu odwoławczego.

Do sprawy odniosło się biuro Rzecznika Praw Obywatelskich. - Przed polskim sądem zapadł bardzo ważny wyrok, w którym sąd po raz pierwszy wskazał, że rażenie zatrzymanego paralizatorem to tortury - czytamy w oświadczeniu.

ZOBACZ TEŻ: Byli policjanci z Lublina odpowiedzą za bezprawne użycie paralizatora

(materiał archiwalny)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski