"Fakt" opisuje, że Misiewicz przyjechał do klubu luksusowym autem mimo, że impreza odbywała się 350 metrów od hotelu w którym zatrzymał się rzecznik MON. Świadkowie na których powołuje się tabloid opisywali, że Misiewiczowi towarzyszył ochroniarz oraz mężczyzna, którego przedstawiał, jako "człowieka ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela".
"Fakt" twierdzi, że rzecznik MON parokrotnie nagabywał dj-a, by ten ogłosił wszystkim, że Misiewicz bawi się w klubie. Jeszcze więcej uwagi miał poświęcać bawiącym się studentkom. Jedna z nich twierdziła, że rzecznik MON proponował jej pracę w resorcie i przekazał swój numer telefonu. Inny z gości klubu relacjonował, że Misiewicz stawiał "kolejki na barze". Podwładny Antoniego Macierewicza miał wyjmować z kieszeni "setkę za setką". Bartłomiej Misiewicz, jak podaje tabloid, twierdzi, że doskonale pamięta co działo się w klubie. Zaprzecza jakoby stawiał komukolwiek alkohol, twierdzi też, że nie rozmawiał o ministerstwie, a nawet, że z nikim nie tańczył.
"Fakt" zastanawia się, czy zachowanie pracownika resortu obrony gwarantuje utrzymanie przez niego tajemnic MON i armii.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?